Szykuje się rewolucja kadrowa w TVP

„Odpowiedzialność zbiorowa to zawsze zły pomysł”

W ostatnich tygodniach kilku dziennikarzy odeszło lub zapowiedziało odejście z Telewizji Polskiej. Już za kilka tygodni władze w spółce mogą się zmienić, a to wiąże się z szeregiem zmian personalnych. Związani z dotychczasową opozycją eksperci w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nie opowiadają się za całkowitą wymianą kadr w TVP.

Za trzy tygodnie rozpocznie prace rząd Donalda Tuska. Przyszły premier już w kampanii wyborczej zapowiedział, że do zmian w TVP dojdzie w ciągu doby. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to postawienie mediów publicznych w stan likwidacji i wyznaczenie likwidatorów, którzy zastąpią Mateusza Matyszkowicza i Agnieszkę Kamińską. Dziennikarze TVP spodziewają się, że najpóźniej w styczniu dojdzie do szeregu zwolnień w firmie. Atmosfera na korytarzach jest fatalna. W pierwszych tygodniach po wyborach niektórzy mieli problem z formułowaniem przekazu, aby nie narazić się przyszłym władzom, ani tym obecnym.

„Trwa wielka akcja ewakuacja”

Część osób postanowiła wyprzedzić zmiany i złożyła wypowiedzenia. Tak postąpili Bartłomiej Graczak (prezenter TVP Info i reporter „Wiadomości”) oraz Karol Jałtuszewski (reporter „Wiadomości”). Obaj przeszli do TVP z TV Republika. Z redakcją sztandarowego programu nadawcy publicznego żegna się też Damian Diaz. Z nieoficjalnych informacji wynika, że trafi do Narodowego Banku Polskiego. Niektórzy odchodzić nie zamierzają, ale twierdzą, że nie mają sobie nic do zarzucenia. Adam Giza przesłał Wirtualnemedia.pl komunikat, w którym zapewnia, że nie zajmował się polityką, tylko tematyką zdrowotną. Z grafiku TVP Info „wypadł” z kolei prezenter Sławomir Siezieniewski, od lat związany z nadawcą. Z nieoficjalnych informacji wynika, że miał zmieniać treść „białych”, czyli zapowiedzi czytanych na antenie na bardziej „lajtowe”. Miało się to nie spodobać dyrekcji Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. W ostatnich latach miał być już kilka razy zawieszany.

– Na Woronicza i w okolicach trwa wielka akcja ewakuacja. Dotyczy ona nie tylko twarzy PiS-owskiej TVP. Niedawno dowiedzieliśmy się także o odejściu pana Bortkiewicza, doradcy zarządu a przez wiele lat ekonomicznego mózgu ekipy Jacka Kurskiego. Oczywiście odchodzą ci, którzy mają dokąd, ale liczba miejsc dla szczęśliwców jest dość ograniczona, bo intencją kierownictwa PiS nie jest ucieczka, a obrona – za wszelką cenę, byle dłużej, byle do wiosny, do wyborów samorządowych i europejskich, żeby odwrócić trend – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Robert Kwiatkowski, członek Rady Mediów Narodowych, w latach 1998-2004 prezes TVP.

Po latach dobrych i wypłacanych na czas zarobków w TVP, nie wszyscy myślą o powrocie do TV Republika. Zapowiadany przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego szerszy projekt w ramach „Strefy Wolnego Słowa” to jedna wielka niewiadoma. – Ruchy są trochę nerwowe, ale dość oczywiste. Kto może poszukać innego zajęcia, wypracował sobie koneksje, albo je ma od dawna, próbuje się ewakuować. Ci ludzie albo znają kaliber swoich grzechów i po prostu wiedzą, co się święci, albo po prostu nie chcą czekać na weryfikację, bo różnie może być. To oczywiście szalupy raczej iluzoryczne, bo zatrudnienie na przykład w NBP też będzie miało swoją datę ważności. Nowa władza z pewnością i tam, prędzej czy później, zacznie swoje porządki, ale cóż mają robić ci „dziennikarze”? Wszyscy się w TV Trwam nie pomieszczą – mówi Wirtualnemedia.pl Marek Czyż, związany do 2016 roku z TVP.

Na korytarzach TVP słychać, że niektóre odejścia są motywowane prywatnie. Ktoś chciał się spełnić w innej dziedzinie niż media, a ktoś inny zamieszkać poza Warszawą. Nie brakuje jednak głosów, że niektórzy już teraz mogą czuć się skrępowani. Po wyborach parlamentarnych TVP unikała krytyki PSL-u i Konfederacji. Liczono, że te ugrupowania wejdą do koalicji z PiS. – Każdy ma prawo zmieniać pracę, szukać dla siebie nowych szans. Oczywiście, powstaje pytanie, czy głównym powodem nie jest zmiana polityczna, która powoduje, że już teraz poczuli się na cenzurowanym. Jeśli tak, to trzeba stwierdzić, że wykazali się przezornością, bo bez wątpienia zbliża się czas społecznej oceny tego programu, powszechnie krytykowanego za stronniczość i niski poziom – zauważa w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Jan Dworak, w latach 2004-2006 prezes TVP.

Dziennikarze, którzy podjęli decyzję o odejściu, byli związani z „Wiadomościami” od 2016 roku. Graczak zasłynął w internecie już w TV Republika po relacji z Marszu Niepodległości, kiedy krzyczał do uczestników, że nie jest z TVN. Diaz zrobił wiele materiałów chwalących politykę gospodarczą Mateusza Morawieckiego, jeszcze zanim ten został szefem rządu. – Trójka, która „odeszła” z „Wiadomości” to, jak sądzę, uciekinierzy z tonącego okrętu. Należeli do grupy, która wywierała najmocniejszy wpływ na haniebny kształt programu w czasach „dobrej zmiany”. Zapewne doszli do słusznego wniosku, że nie mają szans na pozostanie w odnowionej TVP. Być może, w dowód wdzięczności dotychczasowych patronów politycznych, dostali posady w którymś z PiS-owskich „instytutów”? – pyta retorycznie Jan Ordyński, związany kiedyś z TVP.

Sprzeciw wobec „opcji zero”

W mediach społecznościowych ze strony zwolenników opozycji pojawiały się głosy, żeby wdrożyć „opcję zero”, czyli zwolnić wszystkich z mediów publicznych. Nawet, gdyby wiązało się to z koniecznością czasowego zawieszenia emisji. Zdominowane przez wysłanników PiS Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji i Rada Mediów Narodowych, których kadencja kończy się w 2028 roku, sprzeciwiają się jakiekolwiek formie likwidacji TVP i Polskiego Radia. Nazwy tych spółek zapisano w ustawie o radiofonii i telewizji.

Czy w TVP powinna być zastosowana odpowiedzialność zbiorowa? – Odpowiedzialność zbiorowa to zawsze zły pomysł. Nie widzę powodu by pozbywać się pracowników odpowiedzialnych za kwestie techniczne i organizacyjne związane z przygotowaniem programu. Nie ulega natomiast wątpliwości, że natychmiast powinny zniknąć z ekranu osoby, które oddały swą twarz i nazwisko na służbę kłamliwej propagandy realizowanej w TVP nie tylko w programach informacyjnych. Nie mogą też pozostać w TVP osoby, które były odpowiedzialne za kształt programów sprzecznych z powinnościami mediów publicznych i szerzej z dobrem społecznym. Wymaga to jednak decyzji podejmowanych indywidualnie przez nowe władze spółki – mówi Wirtualnemedia.pl Juliusz Braun, w latach 2011-2015 prezes TVP.

Osoby, które będą w imieniu dotychczasowej opozycji decydować o TVP, muszą już teraz przygotowywać się do tego zadania. Znaleźć dziennikarzy, którzy będą w stanie szybko zastąpić obecne twarze. – Konieczne jest – moim zdaniem – zachowanie ciągłości emisji. I tu większy problem niż ze zwolnieniem osób skompromitowanych widzę w możliwości szybkiego pozyskania kompetentnych, rzetelnych dziennikarzy gotowych podjąć prace w TVP. Widzowie muszą zobaczyć dobre programy, a nie tylko programy „słuszne”. Trzeba też szanować wrażliwość widzów. Wszelkie „kuracje wstrząsowe”, czy próby rekonkwisty mogą przynieść skutki odwrotne do zamierzeń. Należy też pamiętać, że konieczne zmiany dotyczą nie tylko centrali TVP, ale także jej ośrodków regionalnych. Podobnie w radiu: nie tylko „duże” radio w Warszawie, ale też samodzielne spółki w regionach – ocenia Braun.

„Spory tłumek” straci pracę w TVP?

Przeciwko „czystkom” opowiada się także Dworak. – Zmiany w mediach publicznych muszą być głębokie. Najpierw ocena pracy kierownictwa oraz reporterów i wydawców. Żadnych czystek, rzetelna ocena ich dokonań antenowych, przecież w mediach nic nie ginie. Na moje doświadczenie, a oglądałem niekiedy „Wiadomości” i TVP Info, w bardzo wielu wypadkach ocena będzie skrajnie negatywna. Zmiany powinny się od tego zacząć, ale nie mogą na tym skończyć. Niezbędna jest głęboka reforma strukturalna, bo PiS stworzył i posługiwał się karykaturą mediów publicznych, gdzie na polityczne zamówienie np. prezesa można było mieć i usłużne kadry, i każdy program o określonej porze, nawet łamiąc ramówkę i przerywając inne programy w połowie – przekonuje ekspert.

Nasi rozmówcy są zdania, że zmiany nie powinny objąć tylko osób, które były głównymi twarzami TVP w ostatnich latach, ale także postacie nieco mniej wyeksponowane, które uderzały w wizerunek tej instytucji. – Można by oczywiście uznać, że każdy kto przyłożył rękę do takiej degeneracji mediów publicznych, czy kierował, produkcją, czy prowadził program, czy był kierowcą czy montażystą, czy sprzątał, czy zarządzał redakcją, pomagał w jej wyradzaniu. Ale to nie ma sensu. Skalę winy i zgnilizny trzeba opisać indywidualnie. I to się da zrobić. Co nie znaczy, że ten klub będzie jakoś szczególnie ekskluzywny. Oj nie! To będzie spory tłumek – przekonuje Czyż.

Choć pojawiały się pomysły, żeby zmienić nazwę kanału TVP Info albo programu „Wiadomości”, to takie kwestie będą miały drugorzędne znaczenie. – Zmiany powinny pomóc TVP stać się na powrót nie tylko „polską telewizją”, jak to anonsują prezenterzy, ale „publiczną telewizją”. Powinny zniknąć symbole groteskowej propagandy lat 2016-23 – niezależnie od tego, czy mówimy o nazwach, o logo, czy twarzach osób, które zdecydowały się realizować i firmować politykę Jacka Kurskiego i jego następców. Nie oznacza to oczywiście zbiorowej odpowiedzialności – ta jest sprzeczna i z prawem i ze sprawiedliwością i z przyzwoitością – przekonuje Kwiatkowski.

Skompletowanie redakcji może być łatwiejsze dzięki osobom, które w TVP pracowały przed 2016 rokiem. – Programy informacyjne i publicystyczno-polityczne w nowej TVP powinny mieć nowy kształt i wygląd. Tworzyć je powinny nowe zespoły. Mogliby w nich, między innymi, znaleźć się dziennikarze i dziennikarki zwolnieni w czasie PiS-owskiej czystki lub ci, którzy sami – nie godząc się „nowe porządki” – opuścili wówczas TVP. Zmienione kierownictwo firmy powinno dotrzeć do tych osób i zaproponować im powrót. Operatorzy, montażyści i inni pracownicy techniczni – według mnie – mogą spać spokojnie – ocenia Ordyński.

Liczba pracowników Telewizji Polskiej w ub.r. zmniejszyła się z 2 913 do 2 893, a liczba etatów – z 2888,95 do 2 876,08. Zatrudnienie w spółce było o ponad 100 pracowników i etatów niższe niż planowane przed rokiem. W Telewizji Polskiej w ub.r. zatrudniono 274 nowych pracowników. Równocześnie ze spółką rozstało się 289 osób.

W ub.r. Telewizja Polska zanotowała 50,7 mln zł straty netto, pod kreską była pierwszy raz od 2016 roku. Co prawda jej przychody wzrosły mocniej od wydatków operacyjnych, ale obsługa rekompensaty abonamentowej przyniosła aż 184 mln zł kosztów. Przychody Telewizji Polskiej zwiększyły się w ub.r. o 9,5 proc. do 3,56 mld zł, z czego wpływy sprzedażowe netto – z 3,15 do 3,14 mld zł. Natomiast koszty wytworzenia produktów na własne potrzeby poszły w górę z 88,2 do 166,3 mln zł, a wynik ze zmiany stanu produktów poszedł w dół z 19 mln zł zysku do 17,9 mln zł straty.