Okazało się, że „wygaszenie stosunku pracy” na podstawie tzw. małej ustawy medialnej – którą PiS przeforsował na początku swoich rządów w 2015 roku, aby w fotelu prezesa TVP posadzić Jacka Kurskiego – było niezgodne z prawem pracy.
Ograniczona możliwość odwołania
Janusz Daszczyński na funkcję prezesa TVP został wybrany przez radę nadzorczą 10 czerwca 2015 roku. Jednak już w styczniu 2016 odwołano go na bazie przepisów tzw. małej ustawy medialnej, która w ekspresowym tempie wygasiła kadencję władz mediów publicznych.
W marcu 2016 roku ówczesny rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar zaskarżył małą ustawę medialną w Trybunale Konstytucyjnym w przekonaniu, że narusza ona konstytucyjne gwarancje wolności słowa i wolności mediów, podporządkowując publiczne radio i telewizję bezpośrednio rządowi. Sąd konstytucyjny uznał, że przeforsowane przez PiS przepisy małej ustawy medialnej wyłączające Krajową Radę Radiofonii i Telewizji z procesu wyłaniania władz mediów publicznych są niezgodne z konstytucją.
W ocenie mec. Marcina Wojewódki, pełnomocnika Janusza Daszczyńskiego, wyroki dotyczące pozbawienia go stanowiska oraz odwołania ówczesnego prezesa Polskiego Radia Andrzeja Siezieniewskiego (którego również zwolniono na podstawie tych samych przepisów) pokazały pośrednio, że mała ustawa medialna jest również niezgodna z fundamentalnymi przepisami prawa pracy.
– Janusz Daszczyński został zatrudniony na stanowisku prezesa TVP na czteroletnią kadencję z ograniczoną możliwością odwołania go – mówi Marcin Wojewódka. – Podstawą zatrudnienia była umowa o pracę uregulowana przepisami Kodeksu pracy. Mała ustawa medialna wygaszała kadencję władz TVP – a więc również Janusza Daszczyńskiego – z dnia na dzień, bez uwzględnienia wymogów wynikających z przepisów prawa pracy. A te nie pozwalają na jednostronne wypowiedzenie umowy o pracę z osobą będącą w wieku przedemerytalnym – Janusz Daszczyński zaliczał się do tej grupy. Dodatkowo prawo pracy nie daje możliwości jednostronnego i natychmiastowego doprowadzenia do ustania umowy o pracę zawartej na konkretny okres. Chyba że zachodzą przesłanki do tzw. dyscyplinarnego rozwiązania umowy. A do tego oczywiście nie było podstaw – dodaje Marcin Wojewódka.
TVP musi wypłacić zasądzone kwoty
Janusz Daszczyński uzyskał korzystny dla siebie wyrok w sądzie pierwszej instancji. Jednak TVP złożyła skuteczną apelację do sądu okręgowego. – Złożyliśmy skargę kasacyjną i Sad Najwyższy uchylił niekorzystny dla pracownika wyrok oraz nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy przez sąd okręgowy. Ten ostatni przyznał Januszowi Daszczyńskiemu wnioskowane 62 tys. zł odszkodowania, które są równowartością trzech miesięcznych uposażeń – mówi Marcin Wojewódka. – Dodatkowo mój klient dochodzi wypłaty sześciu miesięcznych wynagrodzeń, należnych tytułem zagwarantowanego w umowie o pracę sześciomiesięcznego okresu wypowiedzenia.
Jak podkreśla mec. Marcin Wojewódka, sądy pracy wskazały, że odpowiedzialność za niezgodne z prawem pozbawienie stanowiska Janusza Daszczyńskiego ponosi przede wszystkim ówczesny ustawodawca, który dopuścił się w uchwalonych przepisach nadużycia instytucji wygaszenia stosunku pracy, łamiąc tym samym zasady prawa pracy.
– Natomiast zasądzone kwoty na rzecz Janusza Daszczyńskiego musi wypłacać oczywiście TVP, a nie Skarb Państwa, bo to z telewizją miał zawartą umowę – zaznacza Marcin Wojewódka.