Nowi posłowie zaczynają powoływać zespoły parlamentarne. Wystarczy wysłać do marszałka listę członków i regulamin – i już zespół może obradować. Do tej pory nie powstał jednak Parlamentarny Zespół ds. Mediów Publicznych, w którym parlamentarzyści mogliby rozmawiać o tym, jak zreformować obecne, upartyjnione media państwowe. A ciało takie istniało w poprzednich kadencjach.
Reforma mediów w ciszy gabinetów
– Może to nie jest zły pomysł – zastanawia się Tomasz Zimoch z Trzeciej Drogi, były wieloletni dziennikarz sportowy Polskiego Radia. – Na posiedzenia takiego zespołu można by zapraszać ekspertów znających się na mediach. Jeżeli znajdą się osoby, które chciałyby należeć do takiego zespołu, to może sam go założę – mówi Zimoch.
Parlamentarny Zespół ds. Mediów Publicznych działał podczas VIII kadencji Sejmu, od 2016 roku. Nie miał jednak większych osiągnięć. Zebrał się zaledwie trzy razy – raz, żeby wybrać prezydium i potem dwa razy, kiedy parlamentarzyści rozmawiali o opłatach abonamentowych na rzecz mediów publicznych.
– Podczas zakończonej niedawno kadencji Sejmu nie było takiego zespołu, nie słyszałem też, żeby ktoś powoływał go w nowym Sejmie – mówi Marek Rutka z Lewicy, członek Rady Mediów Narodowych, który był posłem poprzedniej kadencji, ale nie zdobył reelekcji.
I powątpiewa: – Nie wiem, czy jest sens powoływać zespół zajmujący się mediami publicznymi. Obawiam się, że zapisałoby się do niego wielu polityków PiS tylko po to, żeby paraliżować jego działalność. Natomiast reforma mediów publicznych zostanie opracowana do końca w ciszy gabinetów, najprawdopodobniej w gabinecie nowego ministra kultury – uważa Rutka.