Na ośmiu kolorowych stronach przedstawione zostały wyniki wyborów do parlamentu. – To żaden ewenement – mówi „Presserwisowi” Jan Rojewski, szef internetowego wydania „Angory”. – Takie dodatki wydajemy od 1991 roku.
„Dodatki się nie sprzedają”
Od tamtego czasu rzeczywistość jednak bardzo się zmieniła. Po pierwsze prasa drukowana nie jest powszechnie kupowana, po drugie – nie niesie newsowych komunikatów, przegrywając z mediami elektronicznymi.
Andrzej Wasik, redaktor naczelny katowickiego „Sportu”, zgadza się: – Dodatki się nie sprzedają.
„Sport” zredukował większość dodatków do czterech kolumn drukowanych w głównym grzbiecie. – Oczywiście wydajemy jeszcze „Skarby Kibica” dla Ekstraklasy czy I ligi piłkarskiej. To solidne wydawnictwa, liczące po 40 kolumn. Ale nie mogę powiedzieć, że to nasze lokomotywy. Sprzedaż takich wydań nie wpędza w depresję, ale też nie wywołuje nadmiernego entuzjazmu.
Z „żelaznego” dodatku zrezygnował też kilka lat temu katowicki „Dziennik Zachodni”. Przez 20 lat wydawał w papierze rozkład jazdy pociągów z głównych stacji w regionie. Dodatek ukazywał się przed kwartalnymi zmianami w rozkładzie PKP, a sprzedaż wydań z nim była wyraźnie wyższa. Dodatek ukazywał się, mimo że koleje oferowały dostęp do rozkładu jazdy online.
Andrzej Wasik ze „Sportu” zwraca uwagę, że coraz trudniej znaleźć partnerów reklamowych na takie przedsięwzięcia. Może dlatego w ostatnich latach w gazetach codziennych pojawiały się głównie dodatki historyczne czy patriotyczne – sponsorowane przez państwowe spółki, które wchodziły w taką współpracę nie z pobudek biznesowych.