Telewizje lokalne w Polsce borykają się z problemem braku finansowania. Powstał projekt ustawy tworzącej specjalny fundusz, który miałby wesprzeć ich działalność, która ma misyjny charakter. Zdaniem Roberta Kwiatkowskiego, członka Rady Mediów Narodowych, do telewizji lokalnych mogłoby trafić część pieniądze, której szerokim strumieniem od rządu wędrują dziś do TVP.
W Polsce działa ponad 150 telewizji lokalnych. To stacje, które uzyskały koncesję Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i swoje programy kierują do lokalnych społeczności. W ogromnej większości nadają w sieciach kablowych. Zaledwie kilka znaleźć można w naziemnej telewizji cyfrowej.
– Media lokalne z perspektywy polityków pełnią rolę kreatora lokalnych elit i ich kontrolera – mówił Krzysztof Bosak z Konfederacji podczas debaty poświęconej telewizjom lokalnym – Jesteśmy świadkami znikania wielu redakcji, model ekonomiczny który stworzył wiele mediów, zaczyna się wyczerpywać – mówił Bosak.
W ustawie o radiofonii i telewizji zapisano, że koncesjonowane telewizje utrzymywać mają się z emisji reklam i innych przekazów handlowych. Ale na lokalnych rynkach ich nie wielkiego zapotrzebowania na reklamy telewizyjne, co powoduje trudności w działaniu lokalnych stacji. Niektóre w związku z tym znikają z rynku.
Dzieje się tak, chociaż tego rodzaju media mają swoją publiczność. I to niemałą. Z raportu Krajowego Instytutu Mediów wynika, że od 5 sierpnia 2022 roku do 31 lipca 2023 roku 4,9 mln osób powyżej 15 roku życia oglądało przynajmniej jedną stację lokalną.
Paweł Lewandowski, podsekretarz stanu w ministerstwie cyfryzacji, zwrócił uwagę, że trzeba rozróżnić media lokalne. Mowa jest bowiem zarówno o projektach biznesowych jak Toya, która odniosła sukces, ale też jest operatorem kablowym. Jednocześnie są też podmioty z trzeciego sektora, które służą na rzecz społeczeństwa. Podkreślił również, że czwarta władza to nie media, ale domy mediowe. – To do nich należy decyzja, do której telewizji trafią pieniądze – mówił Lewandowski.
Robert Kwiatkowski, były prezes TVP, poseł SLD i członek Rady Mediów Narodowych, zwrócił uwagę, że jeśli opozycja wygra wybory, to na pewno dojdzie do gwałtownej zmiany w mediach publicznych, a one mają sporo pieniędzy do wydania. Mowa o 2,7 mld zł rekompensaty za utracone wpływy abonamentowe w tym roku (do tego dochodzi kilka set zł z abonamentu).
– W tym widziałbym szansę dla nadawców lokalnych – mówił Kwiatkowski, jednocześnie zwracając uwagę, że trzeba przedyskutować kryteria na podstawie których te pieniądze miałyby być przyznawane.
Projekt dofinansowania stacji lokalnych przewiduje projekt ustawy, który został niedawno stworzony przez samych nadawców. Zakłada on powstanie specjalnego funduszu, dofinansowującego maksymalnie po sześć etatów redakcyjnych w każdej telewizji lokalnej – Dla małych redakcji byłaby to znacząca pomoc, dla dużych nieznaczna – mówił prowadzący debatę Witold Graboś.
Fundusz finansowany byłby z części wpływów z opłat za udzielenie lub zmianę koncesji, części wpływów z administracyjnych kar pieniężnych, części wpływów z opłat za prawo do dysponowania częstotliwościami, dotacji z budżetu państwa, darowizn, środków przekazanych przez fundacje czy wreszcie odsetek z tytułu oprocentowania środków funduszu.
55 mln zł dla stacji lokalnych?
– Szacuje się, że uprawnionych do ubiegania się o środki z Funduszu będzie około 150 nadawców lokalnych. Zakładając, iż każdy z nich byłby uprawniony do otrzymania rekompensaty za maksymalnie sześciu pracowników, roczny budżet Funduszu powinien wynieść maksymalnie 55 196 208 zł – zapisano w założeniach do ustawy.
Zdaniem Mikołaja Dorożały z Trzeciej Drogi, diabeł tkwi w szczegółach. Podkreśla on, że cała koncepcja musi być tak stworzona, by uniknąć upolitycznienia. – Chodzi o niezależność od władzy centralnej/lokalnej – mówił polityk.
Krzysztof Bosak byłby przeciwny ustawowemu zapisaniu dofinansowania sześciu etatów. – Powinniśmy finansować tworzenie jakościowych treści, a redakcji zostawić decyzję co produkować – mówił polityk.
– Nie ma innego projektu, a jeśli nie pomożemy w najbliższych miesiącach, to część tych telewizji nie rady, dlatego trzeba siąść i pracować nad tym projektem – podsumował Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.