Po zawieszeniu przez TVP współpracy z dziennikiem „Fakt”, szefowie organizacji dziennikarskich mówią zgodnie: reakcja przesadzona. – To naruszenie prawa czytelników do informacji o publicznej telewizji – mówi nam Jarosław Włodarczyk, szef stowarzyszenia Press Club Polska. A osoba z kręgów zbliżonych do Rady Mediów Narodowych dorzuca: – Prywatna wojenka prezesa Kurskiego.
We wtorek „Fakt” (Ringier Axel Springer Polska) ujawnił, że Joanna Klimek w 2016 roku otrzymała ponad 60 tys. zł premii. Klimek od stycznia do listopada była szefową biura koordynacji programowej TVP, a przez część tego okresu kierowała też biurem marketingu. Dziennik podkreśla jej prywatny związek z prezesem Jackiem Kurskim. Po artykule tej treści TVP i Jacek Kurski zapowiedzieli pozwanie dziennika za publikacje, podkreślając, że świadczenia dla Klimek były uzasadnione, a wyższe nagrody finansowe otrzymało w ub.r. dziewięcioro innych pracowników firmy.
TVP zdecydowała też o zerwaniu współpracy z „Faktem”. – To atak na wolność słowa i powrót do cenzury – mówił dla Wirtualnemedia.pl Bartosz Pańczyk z redakcji, któremu wycofano akredytację na konferencję ramówkową. I dlatego mi – dziennikarzowi showbiznesowemu, cofnięto wejście na ramówkę, gdzie chciałem zrobić materiał o programie THE VOICE OF POLAND https://t.co/QULWRP5ono
— Bartosz Pańczyk (@bartines) 22 sierpnia 2017
Organizacje dziennikarskie nie chcą reagować oficjalnie na konflikt pomiędzy publiczną telewizją, a dziennikiem. Jednak jej szefowie chętnie komentują to, co się wydarzyło.
Jarosław Włodarczyk z Press Club Polska w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl podkreśla, że jego zdaniem niedobrym jest proceder, gdy – w wyniku publikacji na temat konkretnych osób – do sporu miesza się instytucje.
– To, że prezes Jacek Kurski, czy też TVP, chce wytoczyć dziennikarzowi proces z powództwa cywilnego jest w porządku, w tym sensie, że mają do tego prawo. To jest prawidłowa droga rozstrzygania tego typu sporów. Natomiast niedobrym obyczajem jest mieszanie w takie spory instytucji. Ograniczenie dostępu dziennikarzy „Faktu” do TVP uważam za błąd. To w końcu nie jest prywatna stacja telewizyjna, lecz telewizja, która realizuje program za pieniądze wpłacane z abonamentu. Wspólna własność, względem której inne media pełnią funkcję kontrolną, choćby w zakresie realizowania misji publicznej. Ograniczenie dziennikarzom możliwości zadawania pytań, jest naruszeniem prawa obywateli do informacji na temat wydawania publicznych pieniędzy z abonamentu – uważa.
Włodarczyk mówi, że byłby jednak ostrożny z nazywaniem tego precedensu „atakiem na wolność słowa”. – Ale jest to na pewno naruszenie prawa czytelników „Faktu” do uzyskania informacji. To nie powinno mieć miejsca – podsumowuje.
https://t.co/QTEExWMTeT do sądu z oszczercami z Faktu, prywatnie i korporacyjnie pic.twitter.com/JDDclhn9gl
— Jacek Kurski PL (@KurskiPL) 22 sierpnia 2017
Wątpliwości w tej materii nie ma jednak Seweryn Blumsztajn, prezes Towarzystwa Dziennikarskiego. – Oczywiście, że jest to zamach na wolność słowa. Ale cała telewizja publiczna jest teraz zamachem na wolność słowa. Jej praktyka dziennikarska i zadania nie mają nic wspólnego z niezależnością mediów – mówi Blumsztajn.
Uzasadniając, podkreśla, że – jego zdaniem – publiczna telewizja „jest teraz tubą propagandową rządu”. – Musimy być przygotowani, że właśnie tak jak z dziennikarzem „Faktu” będzie się działo ze wszystkimi niewygodnymi żurnalistami. Rząd zapowiada, że we wrześniu zabierze się za media – i to jest także poważne zagrożenie. Za pół roku – rok cała Polska być może będzie oglądała wyłącznie telewizję w stylu telewizji publicznej – podsumowuje Blumsztajn.
Osoby z kręgów Rady Mediów Narodowych nie chciały komentować tego, co dzieje się na linii wydawca „Faktu” – TVP. Nieoficjalnie jedna z nich powiedziała jednak, że w radzie panuje przeświadczenie, że „mamy do czynienia z prywatną, nieładną wojenką Kurskiego z Faktem”.