Jak dowiedział się „Presserwis”, strona niemiecka wszczęła procedury związane z nagłym zgonem dziennikarza. W poniedziałek wieczorem miała zapaść decyzja, czy zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Potem sprawą ma się zająć prokuratura. Pogrzeb Pawła Kotwicy nie odbędzie się na pewno szybciej niż w przyszłym tygodniu, kiedy jego ciało trafi do Polski i zostanie zgodnie z jego wolą skremowane.
Śmierć dziennikarza na trybunie prasowej
Materiał na temat Pawła Kotwicy pojawił się na stronie jego macierzystego „Echa Dnia”. Autorem jest Stanisław Wróbel, dziś redaktor naczelny dziennika, a w czasach, gdy Kotwica zaczynał dziennikarską karierę, szef działu sportowego. To on odkrył jego zdolności w dziennikarstwie sportowym. Przytacza słowa samego Kotwicy, który pisał o sobie sam: „Zlecił mi on napisanie tekstu o młodym, kieleckim kartingowcu, potem napisałem pierwszy tekst o mojej największej, sportowej pasji – piłce ręcznej. I tak mi zostało do dziś…”. Jego pasją była nie tylko piłka ręczna, ale również kulinaria. Przygotowywał książkę o kuchni Podlasia, która miała niebawem trafić do promocji.
Urodzony w 1972 roku Paweł Kotwica zaczynał w „Echu Dnia” w 1993 roku i był związany z tytułem przez 30 lat. Wróbel w rozmowie z „Presserwisem” wspomina go tak: – Pracowaliśmy razem przez 30 lat, a ponieważ ja sam byłem zawodnikiem piłki ręcznej, godzinami rozmawialiśmy o meczach, zawodnikach, taktyce – wiedział o tym wszystko, szczególnie o dawnej Vive Kielce i dzisiejszym Barlinek Industria. Był wspaniałym dziennikarzem, wybitnym specjalistą od piłki ręcznej, którą po prostu kochał. Ostatnio miał problemy zdrowotne, ale wiedzieliśmy, że gdybyśmy go nie puścili na te finały, pojechałby na nie sam. I wydaje mi się, iż to dobrze, że odszedł w trakcie meczu – robiąc to, co kochał.
Informacja dotarła do kibiców i redakcji sportowych, kiedy w 48. minucie niedzielnego spotkania, przy stanie 22:20 dla Polaków grę przerwano, a na trybunę prasową wbiegła ekipa medyczna i osłoniła miejsce swojej akcji czarnym parawanem. Według relacji Radia Eska widzowie zgromadzeni w strefie kibica na kieleckim rynku, kiedy dotarła do nich wiadomość o problemach polskiego dziennikarza, zaczęli skandować jego nazwisko. O śmierci Pawła Kotwicy dowiedzieli się już po spotkaniu.
Niezwykłe zachowanie trenera niemieckiej drużyny
Tragiczną informację przekazała Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF) na swoim profilu na Twitterze w niedzielę o 21.13. „EHF opłakuje śmierć kolegi z mediów podczas TRUCKSCOUT24 EHF FINAL4. W drugiej połowie finału udzielono mu pomocy medycznej, ale niestety zmarł. Nasze myśli i modlitwy są z jego rodziną, przyjaciółmi i krewnymi” – napisano w krótkim komunikacie.
Wpis z kondolencjami dla rodziny zmarłego opublikował też w niedzielę wieczorem po meczu kielecki klub piłki ręcznej, który ostatecznie przegrał po dogrywce 29:30. „Paweł, my tu jeszcze wrócimy i wygramy, ale Ciebie już nam nikt nie odda…”.
Niezwykle zachował się szkoleniowiec niemieckiej drużyny. „Wspaniały gest w tak tragicznym wypadku. Trener Magdeburga Bennet Wiegert chciał, aby przeciwnik z Kielc zwyciężył w finale Ligi Mistrzów piłki ręcznej” – napisał w relacji z meczu niemiecki „Bild”. W obliczu wypadku Wiegert był gotów uznać prowadzenie polskiej drużyny i zakończyć mecz.
Cytowany przez „Bild” trener powiedział po meczu: „Podchodzę z całkowitą pokorą do tego, co tu się wydarzyło. I strasznie mi przykro. Mój smutek i kondolencje kieruję w stronę zmarłego dziennikarza z Kielc. Tak mi przykro. Nie mogę powiedzieć więcej na ten temat”.
Po śmierci dziennikarza kondolencje jego rodzinie i najbliższym złożył Prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Henryk Szczepański, który przypomniał, że Paweł Kotwica był nie tylko jednym z najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się piłką ręczną w Polsce, ale również członkiem Kapituły Gladiatorów PGNiG Superligi.