Teksty dotyczące abonamentu RTV biją rekordy klikalności. Jednak bardziej interesujemy się tym, czy musimy go płacić i czy coś nam grozi, jak nie zapłacimy. Obecnie opłatę wnosi już mniej niż co dziesiąte gospodarstwo domowe. Abonament od dawna jest fikcją, ale politycy mimo deklaracji nie zdecydowali, by go zlikwidować. Obecnie zresztą tzw. media publiczne dostają pieniądze z państwowej kasy. Płacenie abonamentu już dawno przestało mieć sens.
– Wszystkie dotychczasowe starania, takie jak (…) instytucja abonamentu, mające prowadzić do ochrony mediów publicznych przed nadmiernym upolitycznieniem, okazały się wyłącznie instrumentami – mówię to z pełną odpowiedzialnością – wyłudzania pieniędzy od Polaków na rzecz budowania propagandowej machiny rządowej – to słowa Donalda Tuska. Potem dodał: – Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi; dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia.
Kiedy Donald Tusk wypowiedział te słowa? Pierwsza wypowiedź pochodzi z listopada 2007 r., kolejna z kwietnia 2008 r. Od nich minęło kilkanaście lat, szef PO ma takie samo zdanie o obecnych media publicznych, a archaiczny abonament RTV nadal istnieje.
PO nie zlikwidowała abonamentu, PiS też nie
Platforma Obywatelska chciała w czasie swoich rządów zlikwidować tę opłatę. Jesienią 2013 r. ówczesny minister kultury Bogdan Zdrojewski zapowiedział zastąpienie abonamentu opłatą audiowizualną. Miała ona wynosić 10-15 złotych miesięcznie i być uiszczana wraz z rachunkiem za prąd.
– Opłata audiowizualna nie będzie pobierana za odbiór programu telewizyjnego czy radiowego, ale za możliwość tego odbioru. Polskie państwo zagwarantuje każdemu obywatelowi określoną usługę, a to czy ktoś z tego skorzysta czy nie – zależy wyłącznie od niego – mówił Zdrojewski. Jednak skończyło się na słowach. Do 2015 r. ustawa w tej sprawie nie została uchwalona.
Temat wrócił po wyborach wygranych przez PiS. W 2016 roku grupa posłów tej partii złożyła w Sejmie projekt ustawy o opłacie audiowizualnej. Był to pomysł podobny do projektu Zdrojewskiego. Jednak tych planów też nie zrealizowano.
Po słowach Donalda Tuska o likwidacji abonamentu wpływy z niego zaczęły spadać. Powołana w 2010 r. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji na czele z Janem Dworakiem walczyła z tym spadkiem, nasilając kontrole. Z kolei PIS w ostatnich latach zdecydował się na nowatorskie rozwiązanie – wprowadził rekompensaty za utracone wpływy abonamentowe, które wprost z budżetu trafiają do Telewizji Polskiej i Polskiego Radia. Rekompensaty nie dotyczą osób, które nie płacą, ale osób zwolnionych z tej danin. A ich katalog jest bardzo szeroki. to m.in seniorzy powyżej 75 lat czy osoby, które ukończyły 60 lat i mają prawo do emerytury, której wysokość nie przekracza połowy przeciętnego wynagrodzenia.
Efekt ogromnej liczby zwolnionych z płacenia i ogromnej liczby niepłacących jest taki, że wpływy z daniny nie są wysokie. Płaci ją już mniej niż co dziesiąte gospodarstwo domowe w naszym kraju. W 2020 r. z tytułu abonamentu zebrano 685,2 mln zł. Tymczasem rekompensata dla mediów publicznych wyniosła aż 1,95 mld zł.
Kontrola płacenia abonamentu jest niewydolna
Poczta Polska stara się ścigać abonamentowych dłużników. Ale jej działania są skuteczne jedynie wobec osób, które płaciły kiedyś, przestały płacić i nie wyrejestrowały telewizora. Ci, którzy nigdy nie zarejestrowali odbiornika, są niewidoczni dla systemu. Poczta może dokonywać kontroli płacenia abonamentu, ale zgodnie z prawem nie musimy wpuszczać kontrolera do domu. To wszystko jedna wielka fikcja.
Młodzi nie mają zamiaru rejestrować telewizorów, zresztą oglądają na nich już niekoniecznie telewizję. A abonament dotyczy odbiorników, które mają dostęp do sygnału telewizji naziemnej, kablowej czy satelitarnej. Jeśli się go wykorzystuje do oglądania serwisów streamingowych, to już konieczności płacenia abonamentu nie ma. To pokazuje jak anachroniczny jest ten cały system.
Inna sprawa, że płacenie abonamentu jest utożsamiane z opłatą za korzystanie z mediów publicznych, w końcu do nich trafiają pieniądze z tej daniny. A wiele osób nie ma żadnej ochoty na oglądanie programów TVP, której programy newsowe wpierają jedną partię i cały czas atakują opozycję czy na słuchanie Polskiego Radia, w którym np. wprowadzono radykalne zmiany w Trójce, skutkujące zniknięciem z anteny znanych i lubianych głosów. Ta wszystko nie sprzyja zachęcania Polaków do płacenia abonamentu.
W założeniu rekompensaty dla mediów publicznych miały być tylko rozwiązaniem doraźnym, istniejącym do czasu wypracowania nowego systemu finansowania. Jednak obecnie nie ma woli politycznej w PiS, by z archaicznym abonamentem w końcu skończyć, skoro finansową kroplówkę dla TVP i Polskiego Radia zapewniają właśnie rekompensaty. Znów życie pokazało, że prowizorki są najtrwalsze.
KRRiT zdecydowała, że od 2023 roku opłaty abonamentowe wzrosną o ponad 10 proc. Opłata za używanie odbiornika radiowego ma wynosić 8,70 zł miesięcznie (w br. to 7,50 zł). Posiadacze odbiorników telewizyjnych lub telewizyjnych i radiowych powinni płacić 27,30 zł (obecnie to 24,50 zł). To wzrost odpowiednio o 16 i 11,4 proc.