Krzysztof Mularczyk był prezenterem i komentatorem Poland In, a następnie TVP World. Twierdzi, że zmuszono go do odejścia z anglojęzycznego kanału telewizyjnego, po bezpodstawnych jego zdaniem zarzutach o molestowanie jednej z wydawczyń. – Nigdy nie byliśmy nawet sami – zapewnia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. TVP nie chce komentować sprawy.
Mularczyk to absolwent m.in. London Queen Mary College, London School of Economics, Leeds University i King Edward VII School, Sheffield. W latach 2008-2011 był dyrektorem Warszawskiego Biura Programu Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich (ONZ-HABITAT). W 2018 roku trafił do Poland In, który w listopadzie ub.r. został przekształcony w TVP World. Mularczyk był w stacji prezenterem i komentatorem. Od kilku miesięcy dyrektorem TVP World jest Filip Styczyński. W 2017 roku jako dziennikarz TVP Info wraz Lucjanem Ołtarzewskim miał pokazywać obraźliwy gest w kierunku przeciwników rządu. Ówczesny szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Klaudiusz Pobudzin zawiesił reporterów. Później Styczyński zaczął pracę w innej jednostce, w centrali spółki, awansując na kolejne stanowiska.
„Ujawniając całą historię nie robię sobie dobrze”
Mularczyk o przyczynach swojego odejścia z TVP World przez kilka miesięcy milczał. Kulisami z tego zdarzenia podzielił się w social media. – Udało się panu dyrektorowi TVP World Filipowi Styczyńskiemu razem z koleżanką (przyp. red. wydawczyni nie życzy sobie, aby podać jej nazwisko) zrobić seksaferę bez seksu! Cała historia jest dobrym przykładem jak kampania „MeToo” potrafi być wykorzystywana w korporacjach w wewnętrznych rozgrywkach – stwierdził, nawiązując do akcji związanej z problemem molestowania kobiet. Nagłośnionej m.in. w Hollywood.
– Wiem że ujawniając całą historię wcale nie robię sobie dobrze. Nie tylko dlatego że rozdrapuję ranę która zaczęła się już goić. Wiadomo że ludzie reagują na takie historie mówiąc „nie ma dymu bez ognia” lub „zwolnili go to się mści” i „jak on tak się stawia to i tak nigdzie go nie zatrudnią” . Nie mogę też liczyć na wsparcie od tych którzy zostali w TVP World bo ludzie mają partnerów, dzieci i kredyty , także boją się stracić pracę, a umowy cywilno-prawne nie dają pracownikowi dosłownie jakiejkolwiek ochrony. Trudno. Uważam że ktoś musi mieć odwagę powiedzenia że używanie mody na oskarżanie mężczyzn o niestosowne zachowania stała się zbyt często bronią w wewnętrznych rozgrywkach w świecie korpo i nie tylko – dodał.
TVP nie chce komentować sprawy
W swoim wpisie Mularczyk twierdzi, że prawdziwą przyczyną zakończenia z nim współpracy był konflikt personalny z jedną z wydawczyń TVP World.
– Zaczęło się od tego że miałem na terenie newsroomu TVP World sprzeczkę z (nazwisko wydawczyni) w sprawie jej podejścia do kilku spraw, między innymi poziomu języka angielskiego w redakcji i odmawianiu współpracy przy programach ze względu na osobistą niechęć, i na koniec naszych sporów ona ostentacyjnie zaczęła krzyczeć abym jej nie ‚zaczepiał’. To już zapaliło w mojej głowie czerwone światełko bo „zaczepianie” w tych czasach stało się pojęciem podpadającym pod molestowanie, a to w tych czasach już sprawa bardzo poważna. Gdy kilka dni później odmówiła pracy ze mną nad jednym z programów postanowiłem zareagować i zwróciłem uwagę kolegom kierującym serwisami informacyjnymi i publicystyką że koleżanka mnie bezpodstawnie oskarża i na dodatek nie chce ze mną współpracować w redakcji, ale że ja jestem gotów do rozmowy aby sytuację uspokoić bo nie chcę dalszej eskalacji konfliktu. W poniedziałek 4 kwietna, zostałem wezwany do gabinetu Dyrektora Styczyńskiego na Woronicza. On siedział w swoim gabinecie w obecności pani z wydziału prawnego i oznajmił mi że rozwiązuje umowę współpracy ze mną z powodu „poważnych zarzutów” które się pojawiły na mój temat i że skoro to nie pierwszy raz gdy coś przeskrobałem- a chodziło mu o to że poprzednio sprzeczałem się z nim w sprawie stawek za programy – to musi umowę rozwiązać. Gdy zapytałem o jakie zarzuty chodzi stwierdził że koleżanka twierdzi że ją „nagabywałem” , do czego nie potrafił mi wyjaśnić, i że są jakieś moje maile i smsy które jej wersję potwierdzają. Nie przedstawiono mi żadnych zarzutów na piśmie. Nie zostałem poinformowany o temacie spotkania także nie miałem okazji mieć ze sobą prawnika. Dwa dni później na kolegium na którym mnie już nie było po rozwiązaniu ze mną umowy, pan dyrektor raczył podobno stwierdzić że ja koleżance „groziłem” – wyjaśnia Mularczyk.
Portal Wirtualnemedia.pl skontaktował się z wydawczynią, aby przedstawiła swoją wersję wydarzeń. Stwierdziła, że bez zgody kierownictwa kanału nie może się wypowiadać. Później odesłała nas do biura prasowego TVP. – Kierownictwo TVP World zdecydowało o zakończeniu współpracy z panem Krzysztofem Mularczykiem. Spółka nie komentuje wpisu, który opublikował pan Mularczyk na profilu oraz nie informuje o okolicznościach, które sprawiły, że nie kontynuuje pracy w redakcji – poinformował nas Zespół Rzecznika TVP. Dyrektor Styczyński nie odpowiedział na mailowe i SMS-owe pytania w tej sprawie. Nieoficjalnie dziennikarze TVP World twierdzą, że żadnego molestowania nie było. Przedstawiciele stacji przekonują, że ich zwolniony kolega już kilka razy zmieniał wersję wydarzeń w tej sprawie.Dziwią się, że pisze o na profilach o molestowaniu.
TVP posiada dowody w sprawie nieprawidłowości?
Mularczyk twierdzi, że chciał poznać dowody, które miały doprowadzić do zakończenia z nim współpracy. – Mamy już trzy wersje tego czego, miałem się dopuścić- zaczepianie, nagabywanie i grożenie. Przejrzałem uważnie całą moją korespondencję z panią red. i żadnych zaczepek, nagabywania ani gróźb nie potrafię znaleźć, dlatego poprosiłem dyrekcję jak i koleżankę, z którą pracowałem w zespole Poland IN, a później TVP World przez 4 lata, o przedstawienie mi dowodów które podobno mają. Czekam już trzeci miesiąc bez żadnego echa. Oczywiście dzięki temu że umowy są cywilno-prawne pracownicy nie mają żadnych praw do dostępu do swoich teczek poza fakturami i umowami. A etaty to w TVP World są tylko dla ścisłego kierownictwa kanału – zdradza były dziennikarz TVP World.
Mularczyk twierdzi, że jego była firma nie jest wiarygodna, jeśli chodzi o prawa kobiet. Przypomina zatrzymanie w ub.r. Bartłomieja M., byłego prezentera Poland In, który usłyszał zarzut gwałtu na trzech nastolatkach – w wieku od 15 do 17 lat. – Ja żadnych propozycji niemoralnych nie składałem. Relacje między członkami zespołu są rzeczą normalną. Nigdy z nią nie byłem sam na sam. Nigdy w ciągu czterech lat naszej współpracy. Jak miało dość do jakiegoś zaczepiania, molestowania? Nie rozumiem tego. Były wymiany e-maili, jak to bywa między członkami zespołu, ale wcale nie było ich dużo. Nie było też wielu SMS-ów. Z innymi członkami zespołu znacznie więcej korespondowałem. Muszą oni się wypowiedzieć. Niech zdradzą co uważają. Zobaczymy czy to zrobią. Średnia moja wiara, że cokolwiek powiedzą, ale zobaczymy – przekonuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Mularczyk.
Były dziennikarz czeka na oficjalne stanowisko TVP
Czy były dziennikarz będzie domagał się odszkodowania od TVP? – Nie mam takiej możliwości, bo nic nie przedstawiono mi na piśmie. Nic nie mogę z tym zrobić, póki oni czegoś nie wygenerują na piśmie. Nic nie przedstawili, bo nic nie mają. Nic nie miało miejsca. Umowa cywilno-prawna nie zobowiązuje ich do przedstawienia czegokolwiek. To umowa o cząstkowych zamówieniach, czyli skomplikowana forma umowy o dzieło. Pracobiorca nie ma nic do powiedzenia. Oni mogą w każdej chwili tę umowę rozwiązać albo nie dać więcej zamówień. To mi zresztą powiedziano: nie chcesz pan się pogodzić, że umowa zostanie rozwiązana, to nie gódź się, ale nie dostaniesz żadnego dodatkowego zlecenia do końca czerwca, kiedy kończyła się umowa – tłumaczy Mularczyk.
Kanał TVP World rozpoczął nadawanie w listopadzie ub.r. w związku z kryzysem na polsko-białoruskiej granicy. Na początku działalności anglojęzyczna stacja Telewizji Polskiej była dostępna pod adresem tvpworld.com i w godzinach nocnych na antenie TVP Info. Przez kilka tygodni stream TVP World na żywo można było oglądać również w serwisie streamingowym YouTube, ale zrezygnowano z tej emisji. Niektórzy internauci zwracali uwagę, że widownia stacji na tej platformie rzadko jest większa niż kilkadziesiąt osób. Pod koniec kwietnia br. informowaliśmy, że z redakcją kanału pożegnało się 9 osób, w tym 7 prezenterów.