Podczas piątkowego meczu na Cichej nie było spokojnie. Na pożegnanie z Ekstraklasą kibice Ruchu urządzili pokaz pirotechniczny. Palili też flagi GKS-u Katowice. Część rac rzucono również na boisko co doprowadziło do przerwania meczu.
Piłkarze zeszli z murawy na ponad dwadzieścia minut. To ważny moment zamieszania z przebranymi za fotoreporterów policjantami. W chwili przerwania spotkania klub zwrócił się bowiem do policji, żeby przejęła z rąk służby ochroniarskiej zabezpieczenie imprezy. Policja miała okazje się wykazać już po spotkaniu, gdy część kibiców wbiegła na boisko, żeby pozbawić piłkarzy koszulek.
Tłum rozganiali policjanci na koniach. Kolejni mundurowi interweniowali na płycie boiska. Interwencje były zasadne, ale dokonywali ich również policjanci przebrani za dziennikarzy.
Policja nie powinna udawać dziennikarzy
Redaktorzy naczelni śląskich mediów wydali w tej sprawie oświadczenie. – Ukrywanie policjantów bądź funkcjonariuszy jakichkolwiek służb pod szyldem mediów nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jest to przejaw kompletnego braku wyobraźni osób kierujących działaniami policji – napisali Kamil Durczok z Silesion.pl, Dariusz Kortko z katowickiej „Gazety Wyborczej” oraz Marek Twaróg z „Dziennika Zachodniego”.
Głos w tej sprawie zabrał też Press Club Polska. – Stanowczo sprzeciwiamy się używaniu emblematów identyfikujących dziennikarzy do działań policyjnych. Policja dysponuje odblaskowymi kamizelkami z napisem „Policja” i nie ma żadnego powodu, by podczas działań na stadionie lub w każdym innym miejscu udawała dziennikarzy – piszą Jarosław Włodarczyk, prezes Press Club Polska, Marcin Lewicki, przewodniczący Rady Press Club Polska.
Ruch Chorzów poprosił policję o pomoc
Policja również wydała w tej sprawie oświadczenie. – Przepisy Ekstraklasy zabraniają przebywania na płycie boiska innym osobom niż zawodnicy, trenerzy czy fotoreporterzy. Aby móc obserwować i nagrywać agresywne zachowania pseudokibiców oraz natychmiast podjąć odpowiednie kroki w przypadku zagrożenia, część policjantów przedstawiciele klubu wyposażyli w kamizelki klubowe, które upoważniają do przebywania na murawie w trakcie meczu. Było to odpowiednie miejsce do szybkiej reakcji – twierdzi śląska policja.
Postanowiliśmy sprawdzić jak te słowa skomentują przedstawiciele klubu. Krzysztof Hermanowicz, kierownik ds. bezpieczeństwa na chorzowskim obiekcie odesłał nas do Witolda Jajszczoka, rzecznika prasowego klubu. – To nie powinno się zdarzyć. Policjant powinien być w czasie prasy policjantem, a dziennikarz dziennikarzem. Tu nie ma miejsca na przebieranki, bo od tego zależy bezpieczeństwo ludzi – mówi Jajszczok, który potwierdza, że po przerwaniu, a następnie wznowieniu meczu, to policja odpowiadała już za bezpieczeństwo na obiekcie.
– Prawdą jest, że stało się to na naszą prośbę. Nie jest jednak prawdą, że to klub wyposażył policjantów w kamizelki z napisami „Media” czy „FOTO”. Wydarzenia z piątkowego wieczora to dla nas bolesna lekcja na przyszłość. Na pewno będziemy wyciągać z niej wnioski – podkreśla rzecznik.
Policja: Szef ochrony stadionu osobiście wręczał nam kamizelki
Komenda policji z całą stanowczością podkreśla jednak, że policyjni spottersi (oficerowie operacyjni pracujący w środowisku szalikowców) kamizelki z napisami „Media” oraz „Foto” dostali od szefa ochrony stadionu w Chorzowie. – Byłem tam i widziałem, jak osobiście rozdaje je naszym ludziom. Były zafoliowane, z logo klubu – powiedział nam Sebastian Imiołczyk, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Chorzowie.
Z jego relacji wynika, że kiedy kibole odpalili race i zaczęli nimi rzucać na murawę, w efekcie czego sędzia przerwał mecz, policjanci stwierdzili, że na stadionie w każdej chwili może dojść do zamieszek. Wtedy część z nich postanowiła zejść z trybun na poziom murawy. Regulamin PZPN wyraźnie jednak określa, że w trakcie meczu na płycie stadionu mogą przebywać tylko upoważnione do tego osoby. – Kiedy poprosiliśmy klub o zgodę na pojawienie się tam policjantów, szef ochrony dał im te kamizelki i powiedział, że mogą się w nich swobodnie poruszać – wyjaśnia Imiołczyk.
Zaznacza, że w tym momencie meczu część szalikowców zaczęła skandować, że „idą po zarząd” i próbowała się przedostać w stronę budynku klubowego. Na szczęście zostali powstrzymani przez szkolonych do walki z tłumem funkcjonariuszy oddziałów prewencji. – Gdyby wtedy ktoś nas zapytał, czy zgadzamy się na wznowienie meczu, kategorycznie bylibyśmy temu przeciwni, bo atmosfera na trybunach była „wybuchowa”. Nikt nas jednak nie zapytał o zdanie – mówi rzecznik chorzowskiej policji.
Po ostatnim gwizdku część szalikowców przeskoczyła płot i wbiegła na murawę. – Niektórzy zdejmowali zawodnikom koszulki, była jednak grupka, która biegła prosto w kierunku budynku klubowego. Obecni na murawie operacyjni funkcjonariusze, wspierani przez jednostkę konną i prewencję powstrzymali tę szarżę. I proszę zauważyć, że to momentalnie ostudziło emocje, nie doszło do eskalacji zdarzeń – podkreśla Imiołczyk.
Po incydencie na stadionie w Chorzowie szef śląskiej policji wysłał do tamtejszej komendy kontrolę. „Wyborcza” ustaliła, że kontrolerzy uznali, że zarówno użycie koni, jak i poruszanie się po murawie operacyjnych policjantów w kamizelkach z napisem „Media” było zgodne z prawem. Wątpliwości budzi tylko obecność na boisku policjanta, który jako jedyny miał na głowie kominiarkę oraz czapkę z napisem policja. Ten wątek ciągle jest wyjaśniany.