Prezydent Mariusz Max Kolonko: drugie życie reportera

Mariusz Max Kolonko jako prezydent Stanów Zjednoczonych Polski

Kiedy był korespondentem Telewizji Polskiej w Stanach, jego relacje oglądali i komentowali niemal wszyscy, a Mariusz Max Kolonko i jego charakterystyczny akcent byli na tyle rozpoznawalni, że trafili do reklamy. Gdy zniknął z mediów tradycyjnych, najpierw próbował sił w wyścigu do fotela prezesa TVP, potem – prezydenta RP. Gdy odpadał, zawsze oskarżał o złe intencje wszystkich dookoła. Ostatecznie ogłosił się prezydentem Stanów Zjednoczonych Polski i na swoim kanale YT wygłasza osobliwe orędzia.

Urodził się niewielkim Lublińcu na Śląsku, ale do szkoły średniej chodził już w Bydgoszczy i wciąż w tym mieście ma grono stałych wielbicieli, ale i oni rozmawiają o nim coraz ostrożniej. – Jedna klasa, cztery lata. Nie byliśmy blisko, ale zawsze go podziwiałam. Teraz… Teraz nie przyznaję się, że chodziliśmy do jednej szkoły – mówi jedna z jego starych znajomych.

Sikorski, Hoffmann, Kolonko

Jeszcze jako Mariusz Kolonko chodził do bydgoskiej „Jedynki” – I Liceum Ogólnokształcącego im. Cypriana Kamila Norwida – szkoły z ogromnymi tradycjami, pysznie wznoszącej swoje pruskie, czerwone mury w samym centrum miasta, na Placu Wolności. Jesienią 2019 roku „Jedynka” hucznie świętowała swoje 400-lecie i z dumą prezentowała w mediach swoich najbardziej znanych absolwentów. Byli wśród nich Marian Rejewski, który złamał kod Enigmy, Jerzy Hoffmann – reżyser m.in. „Potopu”, Radosław Sikorski i właśnie Mariusz Max Kolonko.

W Bydgoszczy przyszła gwiazda mediów rozwijała dwie swoje pasje, które ukształtowały mu charakter: szachy i muzykę. Jego rodzice w materiale przygotowanym 17 lat temu dla Uwagi TVN, mówili, że nie mieli z nim żadnych problemów wychowawczych. Wyróżniała go wyjątkowa dbałość o wygląd. – Nie wyszedł z koszem ze śmieciami, jeżeli nie był ubrany jak należy. Jak był w dresach, to mówił poczekaj mamusiu, założę dżinsy to wyniosę – wspominała przed kamerą TVN mama reportera, Eugenia Kolonko.

„Nie było rzeczy, której nie umiał zrobić”

Wszyscy opisujący karierę dziennikarską Mariusza zaznaczają, że zaczął ją w telewizyjnej „Panoramie”. Tymczasem to nieprawda. Już w latach 80-tych XX wieku Kolonko pracował bowiem w radiowej Trójce, prowadząc kultowe „Zapraszamy do Trójki”. Był wtedy jeszcze studentem dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, jednak pracę wykonywał – jak wspominają jego dawni koledzy – z dużym zaangażowaniem. Już wtedy drobiazgowy, przykładający wagę do sposobu mówienia, wyszukanych słów i metafor, które potem – gdy będzie nadawał na żywo z USA – staną się jego znakiem firmowym, obok sztucznego, bardzo charakterystycznego akcentu.

I jeszcze coś: ambicja. – Mariusz był bardzo ambitny. Nie było takiej rzeczy, której nie umiał zrobić. Był przebojowy – wspominał przed laty Marek Niedźwiecki. Podobnego zdania była też pracująca z nim Beata Michniewicz.

Samochód, który ma 300 koni

Mimo, że zawsze chciał być dziennikarzem, a praca w Trójce zdaje się osiągnięciem szczytu marzeń – Kolonko nie czuje satysfakcji. Znowu gra ambicja. – To wszystko było trudne. To tak, jakby mieć samochód, który ma 300 koni i kazać mu jeździć po polnych drogach. Tak się czułem cały czas, jak byłem w Polsce – mówi w 2005 roku „Uwadze”.

Właśnie dlatego – że nie znajduje spełnienia dla swoich ambicji i energii – w 1988 roku emigruje do Ameryki. Tam m.in. prowadzi firmę budowlaną, ale bakcyl dziennikarstwa – raz zaszczepiony nas Myśliwieckiej – nie daje mu spokoju. W 1992 roku podejmuje więc pracę z telewizyjną „Panoramą” i zaczyna pojawiać się coraz częściej na antenie.

Już w Ameryce „Mariusz Kolonko” staje się „Mariuszem Max Kolonko”. Środkowy człon nazwiska plus wystudiowany amerykański akcent ma mu nadać poloru autentycznego mieszkańca USA, który od tej pory pozwoli mu ze znawstwem i znajomością miejscowych realiów opowiadać Stany Zjednoczone całej Polsce. Najpierw robi to tylko w „Panoramie”, ale w 1993 roku zakłada własną spółkę producencką, Media 2000, i zaczyna przygotowywać korespondencje dla pozostałych programów TAI.

„Gwiazdą telewizji jest z pewnością Kolonko”

Przełomem jest wrzesień 2001 roku i jego relacje spod walących się wież World Trade Center. 11 września Kolonko wchodzi na żywo ze swoimi emocjonalnymi, zaangażowanymi relacjami, do wszystkich informacyjnych programów TVP. Jest wtedy taki, jakim pokochali go widzowie: wyluzowany, autentyczny, relacjonujący to co widzi ze swadą i bez kartki, patrząc proso w kamerę.

Po WTC Stany zaczynają wojnę z terroryzmem, a Max Kolonko dzięki niej pojawia się na ekranach jeszcze częściej. – Gwiazdą Telewizji Polskiej z pewnością jest Mariusz Max Kolonko, którego relacje z USA oglądamy ostatnio w „Wiadomościach” bardzo często ze względu na prowadzoną przez Amerykę walkę z terrorystami islamskimi – mówił 20 lat temu portalowi Wirtualnemedia.pl Piotr Sławiński, ówczesny szef „Wiadomości” TVP1.

W 2001 roku Max Kolonko i jego producencka firma są na fali wznoszącej, którą dziennikarz umie wykorzystać. Błyskawicznie podpisuje z TVP umowę na cykl „Odkrywanie Ameryki”. Będzie pojawiał się na antenie TVP przez następnych kilka lat, aż w końcu – z powodu coraz marniejszej oglądalności – publiczna telewizja zdejmie go po cichu z anteny. Mariusz napisze wtedy (2006 rok) książkę o tym samym tytule, którą teraz co lato bez kłopotu i za parę złotych można kupić w składach tanich książek nad Bałtykiem.

Durczok, Jaworowicz, Lis, Kolonko

Jeszcze w 2004 w badaniu OBOP zostaje sklasyfikowany w pierwszej czwórce najpopularniejszych dziennikarzy w Polsce, tuż obok Kamila Durczoka, Tomasza Lisa i Elżbiety Jaworowicz. Z całej tej czwórki tylko Lis robi dzisiaj karierę zawodową. Durczok zmarł, wcześniej wpędzając się w kłopoty, Jaworowicz prowadzi swój program, któremu – zdaniem obserwatorów – coraz bliżej jest do skansenu reporterskiego, niż do magazynu „z nerwem”. Max Kolonko w 2004 roku od trzech lat jest już w gronie czołowych korespondentów zagranicznych „Wiadomości” TVP1, ale tylko rok dzieli go od odejścia z publicznej telewizji.

Wiosną 2005 roku rozstaje się z TVP. 31 marca 2005 roku skończył mu się kontrakt, który nie został przedłużony. – TVP SA potrzebuje korespondenta – komentatora politycznego, a Max jest specjalistą od interesujących obrazków pokazujących jego indywidualna wizje USA – tak w rozmowie z nami uzasadniał nieprzedłużenie kontraktu Jarosław J. Szczepański, ówczesny rzecznik TVP. Dodaje też tajemnicze zdanie: – Nie może być korespondentem telewizji publicznej dziennikarz, który nie ma akredytacji Departamentu Stanu. Kolonko ich nie ma, bo nigdy nie mógł ich dostać.

Gwiazda ma problemy z kodowaniem

W kilka miesięcy po rozstaniu z telewizją publiczną, TV4 zaczyna emitować na swojej antenie jego cykl „Odkrywanie Ameryki”. W sumie stacja pokaże dziewięć odcinków, ale współpraca na tym się zakończy, a nieoficjalnie powielane informacje mówić będą o wpadkach producenckich Kolonki i problemach z dekodowaniem programu przesyłanego przez satelitę. Już zupełnie oficjalnie Nielsen podawał, że cykl notuje gorsze wyniki niż audycje nadawane w czasie jego emisji na antenie Czwórki rok wcześniej. Tego było dla stacji zbyt wiele.

Mariusz kończy więc pracę dla TV4, zaczyna nadawać korespondencje dla Dzień Dobry TVN (2006 rok). W 2007 roku jeszcze niesie go fala: zaczyna współpracować z „Super Expressem”, potem z Interią. W 2008 roku zaczyna stałą współpracę z „Newsweekiem”, rok później – z „Rzeczpospolitą”. Jeszcze w 2009 roku plasuje się wysoko w rankingu „Forbesa” (pozycja 9. wśród najcenniejszych dla reklamodawców dziennikarzy w Polsce) – i nagle wszystko się urywa, a Max Kolonko zaczyna swoje drugie życie. Na pewno barwniejsze i ciekawsze, niż dotychczasowe.

W 2011 roku zostaje blogerem The Huffington Post i zaczyna czuć po raz pierwszy siłę, jaką daje internet. W 2012 roku co prawda komentuje jeszcze wybory prezydenta USA dla Superstacji, ale jednocześnie udziela też komentarza Onetowi. Tego samego roku przeprowadzony z nim wywiad „Jakiś gówniarz mówi mi, jak mam żyć” wygrywa w konkursie „Best of Onet 2012” na najlepszy tekst roku, generując ponad milion odsłon.

„MaxTV będzie prawdziwym rywalem dla telewizji”

Pod koniec 2012 roku Mariusz Max Kolonko jest już pewien: przyszłość mediów to wcale nie telewizja, lecz internet i rodzące się media społecznościowe, oferujące szybsze, bezpośredniejsze dotarcie do widza. Szybko więc zakłada swój kanał na YouTube, a w czerwcu 2013 roku – w siedem miesięcy od jego uruchomienia – osiąga 172 tys. subskrybentów i 11 mln wyświetleń. Skąd takie wzięcie?

Stanisław M. Stanuch w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl szukał przyczyn w umiejętnościach zawodowych Kolonki, ale nie tylko tam. – Każdy materiał Kolonko ma swoją dramaturgię czy kontrowersję. Widz już przez sam tytuł wie, że zamieszczone video to subiektywne i często bardzo dyskusyjne zdanie dziennikarza. Kolonko robi też to, czego jak ognia unikają polscy dziennikarze: rozmawia ze swoimi widzami – opisywał Stanuch.

Co się wydarzy za 5 lat? – Upatruję w MaxTV prawdziwego rywala dla publicystyki telewizyjnej w tradycyjnych kanałach – mówił z kolei Michał Brański. Po ośmiu latach widać, jak bardzo się pomylił.

„Nagrodę wsadźcie sobie w dupkę”

W sierpniu 2016 roku Mariusz Max Kolonko poinformował na Twitterze, że chce wystartować w przygotowywanym wówczas konkursie na prezesa Telewizji Polskiej. Mówi też o swoich planach tygodnikowi „Wprost”, a ten publikuje je mimo – jak twierdzi dziennikarz – odmowy autoryzacji tekstu. – Grafomani z „Wprost” publikują wywiad ze mną o prezesurze TVP mimo odmowy na publikację za złamanie umowy o autoryzacji. Not nice – pomstuje Kolonko na Twitterze. – Reforma TVP zamienia się w pogorzelisko, a „Wprost” w polską gadzinówke.

Ostatecznie wycofa się z wyścigu o fotel prezesa TVP, a ten przypadnie wówczas Jackowi Kurskiemu. „Grafomanami” Kolonko nazwie dwa lata później także dziennikarzy tygodnika „Do Rzeczy”, którzy zacytowali któryś z jego wpisów na Twitterze. Dwa lata wcześniej Kolonko przyjmie Nagrodę Kisiela w kategorii Publicysta, a wręczy mu ją naczelny „Do Rzeczy”. – Wsadźcie sobie waszą nagrodę w dupkę – stwierdzi Mariusz Kolonko, srodze już już pogniewany, w 2018 r.

Wycofujący się z wyścigu o fotel prezesa TVP Kolonko zdąży jeszcze powiedzieć publicznie, że konkurs uważa za nielegalny i ustawiony. – Członkowie Rady Mediów Narodowych są przecież jurorami konkursu i jako jurorzy nie mogą publicznie zachęcać jednych do udziału w konkursie albo wręcz wskazywać swoich faworytów jak to miało miejsce. Tacy członkowie Rady powinni być zatem odsunięci od oceniania w konkursie co nie daje quorum potrzebnego Radzie do jego przeprowadzenia. Konkurs zatem nie powinien się w ogóle odbyć – tłumaczył w rozmowie z nami.

Jeszcze nie przebrzmią echa jego nieudanego startu w konkursie na szefa publicznej telewizji, a już Mariusz Max Kolonko zaoferuje publicznie swoje programy nagrywane na YouTube telewizji TVN (listopad 2016 r.). Na swoim na swoim fanpage’u facebookowym zamieszcza list do prezesa Grupy TVN Jima Samplesa deklarując, że chciałby współpracować z TVN przy dalszej realizacji programu MaxTV „Mówię Jak Jest”. – Jest to obecnie najpopularniejszy program opiniotwórczy w języku polskim w sieci, który ma lepszy nieraz rating niż programy publicystyczne telewizji w Polsce- stwierdza z właściwą sobie skromnością.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Polski

W roku 2019 Mariusz max Kolonko, coraz rzadziej widziany na ekranie telewizyjnym, inicjuje utworzenie Komitetu Wyborczego Wyborców Patriotyczna Rewolucja Maxa Kolonko na wybory parlamentarne. Zapomina jednak – bądź lekceważy ten wymóg – zarejestrować list: nie ma ich w żadnym z 41 okręgów wyborczych, o czym media donoszą z pomieszaniem niedowierzania i rozbawienia. To go jednak nie zniechęca. W 2020 roku ogłasza – notując trochę tylko mniejszą oglądalność na YouTube – że wystartuje w wyborach prezydenckich w Polsce, jednak nie udaje mu się zebrać i złożyć wymaganych 100 tys. podpisów, co media znowu podchwytują i opisują z coraz większą rezerwą względem Kolonki.

Wreszcie latem 2021 roku Mariusz Max Kolonko ogłasza się Prezydentem Stanów Zjednoczonych Polski, a wybranego w lipcu 2020 roku Andrzeja Dudę – w specjalnej odezwie do narodu – nazywa prezydentem wybranym nielegalnie, zarzuca mu też, że jest uzurpatorem i przestępcą. Od tej pory na kanale Maxa Kolonki pojawiają się filmy, w których m.in. informuje, że wydał nakaz aresztowania byłego ministra zdrowia czy też zapowiada (w kontekście swojego rewolucyjnego ruchu): „Nigdy nas nie pokonacie sk…syny”. Swoje orędzia do narodu wygłasza i po polsku, i po angielsku. I wciąż ma niezłe zasięgi: jego film z połowy ub. roku pt. „Prezydent Trump popiera Prez. Maxa Kolonko: Chiny muszą zapłacić za COVID 19” ma ponad 56 tys. wyświetleń. Kanał na YouTube – ponad 570 tys. followersów. Nie jest już tak swobodny jak kilkanaście lat temu, nie trzyma kontaktu wzrokowego z widzem, posiłkując się prompterem lub wręcz kartką – lecz kamera na pewno nadal go lubi.

Kontrowersja to jego trzecie imię (po „Maksie”), a spięcie i treści na granicy dobrego smaku mają przykuć uwagę widza, tak było zawsze. Cokolwiek by więc nie mówił Mariusz Max Kolonko, jakkolwiek by nie opowiadał świata, zawsze znajdzie chętnych, którzy będą go słuchali. Mniejsza już zresztą o to, na ile się kreuje w tych filmach, a na ile wierzy, że ma misję do spełnienia: póki co jedyną jego misją jest oglądalność. Niezmiennie od kilku już dekad.