Dziennikarze „Gazety Wyborczej”, TVN24 i „Faktów” poinformowali, że nie otrzymali akredytacji na konferencję prezesa Narodowego Banku Polskiego „ze względów sanitarnych”. – Jeśli szczyt pandemii nie będzie ustępował, a zainteresowanie udziałem w konferencji pozostanie tak duże, będziemy rozważać zmianę formuły konferencji w kolejnych miesiącach – mówi Katarzyna Skowrońska-Gąsienica, szefowa zespołu relacji z mediami w NBP.
W czwartek podczas konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński mówił o powodach kolejnego podniesienia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Odniósł się też do publikacji w mediach na temat banku centralnego.
Konferencja rozpoczęła się po godz. 15, tymczasem Hubert Orzechowski, dziennikarz „Gazety Wyborczej” tuż po południu dostał informację, że nie będzie mógł w niej uczestniczyć. „Chyba NBP nie spodobały się moje ostatnie teksty. Trzy godziny przed konferencją prezesa Glapińskiego poinformowano mnie, że jednak nie dostanę na nią akredytacji »ze względów sanitarnych« (jestem w pełni zaszczepiony). A jeszcze we wtorek zapewniano mnie o jej potwierdzeniu” – napisał na Twitterze.
Też tak ostatnio miałem. Klasyk. Nie są tam w @BiuroNbp państwo zbyt odważni. ;))) #KozakWNecie…” – skomentował pod tweetem Krzysztof Berenda z RMF FM.
Akredytacji nie dostali również dziennikarze z Grupy TVN. – Kolejny odcinek serialu pt. „Dostęp do informacji w Polsce”. @BiuroNbp nie wpuszcza na konferencję dziennikarzy @tvn24, @FaktyTVN, @tvn24CnB w tym @LukaszKarusta. Było zaproszenie, a teraz odmowy akredytacji. Ponoć względy sanitarne. Na prośbę o wyjaśnienie wyboru odpowiedzi brak – wyliczył Marcin Gutowski z TVN24.
„Skutki decyzji RPP? Raty kredytu w ciągu dwóch miesięcy podrożały nawet o ponad 30 proc.”, „Członkowie RPP z PiS-em w CV. Kim są ludzie, którzy mają walczyć z inflacją?”, „»Chcą mojej głowy, bo wsparłem armię« – oto jak Adam Glapiński rozgrywa walkę o drugą kadencję” – to tytuły kilku tekstów Orzechowskiego z ostatnich dni na temat RPP i NBP.
Jak opowiada w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, maila otrzymał w czwartek o godz. 12.01. Nie był długi. – „Ze względów sanitarnych nie uzyskał pan akredytacji na dzisiejszą konferencję. Z wyrazami szacunku”, podpisano: zespół relacji z mediami, departament komunikacji NBP – przytacza.
– Na konferencję akredytowałem się na początku zeszłego tygodnia. We wtorek zadzwoniono do mnie i powiedziano, że wszystko w porządku, akredytacja jest. Z toku rozmowy wynikało tylko, że konferencja może się nie odbyć ze względu na szalejącą czwartą falę. Ale nie spodziewałem się, że będzie to polegać na selekcji dziennikarzy – podkreśla Orzechowski.
To nie pierwszy taki przypadek w jego relacjach z NBP. Podobnie zdarzyło się w grudniu 2018 roku. – Po publikacji przez „Wyborczą” tekstów o zarobkach pań z NBP – wspomina Orzechowski. Chodzi o tekst Dominiki Wielowieyskiej i Rafała Wójcika, w którym pisano, że współpracownica Glapińskiego Martyna Wojciechowska zarabia ok. 65 tys. zł miesięcznie.
– Do tej pory uważałem, że moje relacje z NBP były bardzo dobre – mówi jednak Orzechowski, zwracając uwagę na komentarze banku do nieścisłości w tekstach. – Może instytucje, które się tak zachowują, myślą, że w ten sposób utrudniają pracę dziennikarzom. Ale ta konferencja i tak była transmitowana, po prostu nie miałem okazji zadać pytań. To jednak nie jest wielka niedogodność czy sankcja dla mnie, że mnie nie wpuszczono i relacjonowałem ją z domu – dodaje dziennikarz.
NBP: zdecydowały względy sanitarne
Katarzyna Skowrońska-Gąsienica, szefowa zespołu relacji z mediami w NBP, przekazała portalowi Wirtualnemedia.pl, że przyczyną nieprzyznania akredytacji części dziennikarzom były względy sanitarne.
– Większość zainteresowanych weszła na salę, część musiała pozostać poza – konferencja była streamowana w Internecie i na YouTubie oraz we wszystkich telewizjach, więc każdy zainteresowany mógł oglądać lub retransmitować dalej. Wcześniejsza formuła konferencji z dodatkową możliwością zadania pytań przed lub w trakcie, na prośbę przedstawicieli mediów, które co miesiąc pojawiają się na konferencjach, została kilka miesięcy wcześniej zawieszona. Niemniej jednak nadal możliwe jest, w dowolnym momencie, zadawanie pytań związanych z tematem konferencji – opisała.
– Bezpieczeństwo pracowników NBP i naszych gości jest dla nas najważniejsze – jeśli szczyt pandemii nie będzie ustępował, a zainteresowanie udziałem w konferencji pozostanie tak duże, będziemy rozważać zmianę formuły konferencji w kolejnych miesiącach – dodała Skowrońska-Gąsienica.
Biuro prasowe NBP publikuje kalendarium „ataków fake news”
Dział prasowy Narodowego Banku Polskiego zamieścił wczoraj także na Twitterze grafikę, wyliczającą – jak to określono – „ataki fake news”, które przypuściły media w ostatnich tygodniach na tę instytucję.
Na wyrysowanej osi czasu znalazły się tam informacje, które NBP uznał za fake newsy, a także tytuły je zamieszczające. I tak jest np. informacja „Gazety Wyborczej” o domach Adama Glapińskiego (na osi: wrzesień 2021 r.), news o „szarży na złotego” (3 listopada, TVN24), o prywatnych prawach prezesa do wizerunku banknotów (28 listopada, Wyborcza.biz) czy wreszcie informacja sprzed dwóch dni podana przez „Politykę” – o kamerach w siedzibie NBP.
W nowym numerze „Polityki” zamieszczono tekst „NBP pod nadzorem kamer” opisujący starania prezesa o wybór na drugą sześcioletnią kadencję szefa Narodowego Banku Polskiego. „Ostatnio Adam Glapiński zarządził, by na terenie centrali NBP zamontowano ok. 600 kamer z możliwością nagrania głosowego” – czytamy w tekście. Kamery mają być nawet w bufecie, „który ostatnio przez te kamery opustoszał. Ludzie nie mają ochoty, aby prezes słyszał, o czym rozmawiają przy zupie” – opowiada informator „Polityki”.
„Aż śmieszne, że trzeba tłumaczyć”
Komentując swoją grafikę, dział prasowy NBP napisał, przytaczając słowa Adama Glapińskiego z konferencji prasowej: „Wiele takich rzeczy w ostatnim okresie się pojawia w mediach. Nie wiadomo, czy na nie odpowiadać czy nie. (…)To aż śmieszne, że to trzeba tłumaczyć”.
Dziennikarze w odpowiedzi zamieszczają jednak źródła, z których wynika, że nie ma mowy o fake newsach. – Kretynów z ludzi też trzeba umieć robić. Wy nawet tego nie umiecie – napisał trójmiejski reporter Radia Zet, Maciej Bąk, zamieszczając screen z komunikatu NBP, mówiącego o „szarży banku na rynku walutowym w celu osłabienia złotego”. Bąk zestawił to z fragmentem grafiki, gdzie to samo twierdzenie nazwano „fake newsem”.
Głos zabrała też dziennikarka „Polityki”, Anna Dąbrowska, autorka tekstu o kamerach w banku. – Notatka związków zawodowych ze spotkania z prezesem„Pytanie zz w sprawie podejrzenia założenia podsłuchu w pokojach pracowników. Prezes poinformował, że na terenie Centrali zamontowano ok. 600 kamer z możliwością nagrania głosowego. Opcja nagrywania jednak nie jest wykorzystywana” – napisała.
Biuro dba o przekaz komunikacyjny
W połowie listopada br. departament komunikacji Narodowego Banku Polskiego w obszernym komunikacie zapewnił, że „nie dopuści do zaburzania przekazu komunikacyjnego przez toczącą się poza bankiem walkę polityczną”. 7 listopada biuro prasowe Narodowego Banku Polskiego na swoim profilu twitterowym zamieściło kilka wpisów o „kierowniku polowania”, który miał rozpocząć nagonkę na prezesa NBP Adama Glapińskiego.
Kilka dni temu z kolei biuro prasowe zaapelowało do dziennikarzy, by „zaprzestali ataków) na prezesa Adama Glapińskiego”. – Jaki może być cel upowszechniania takich bzdur? Czy są jakieś granice absurdu w kampanii ataków na Prezesa NBP? – pytano w komunikacie.