Chodzi o poniedziałkowy artykuł napisany przez Życzkowskiego „Kto? Komu i ile? Polityczna gra sprawą umów i unijnych dotacji”. W tekście tym autor zarzuca Jadczakowi, że ten, pisząc swoje teksty dotyczące afery Łukasza Mejzy, współpracował z posłanką Anitą Kucharską-Dziedzic. Życzkowski podaje, że informacje o rzekomych kontaktach Jadczaka i Kucharskiej-Dziedzic podał dziennikarz salon24.pl Marcin Dobski.
Jadczak odpowiada: – Nie znam pani Kucharskiej-Dziedzic, nigdy się z nią nie kontaktowałem, a do czasu tej publikacji nawet nie wiedziałem o jej istnieniu, i nie mam pojęcia, skąd taki Dobski miałby cokolwiek o tym wiedzieć? – stwierdza.
Mejza jest posłem z okręgu lubuskiego i wiceministrem sportu. Pod koniec listopada Wirtualna Polska podała, że założył w przeszłości firmę medyczną, która miała się specjalizować w kosztownym leczeniu nowatorskimi metodami chorych na raka, alzheimera czy parkinsona. Według portalu interes Mejzy nie wypalił, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny.
Jadczak stwierdza: – Przez tydzień w „Gazecie Lubuskiej” nie pisali o aferze Mejzy, a jak już się nie dało nie pisać, to głównym motywem tekstu był nie Mejza, tylko dziennikarz, który o jego aferze napisał. Nikt z „Gazety lubuskiej” w ogóle się ze mną nie kontaktował, opluli mnie, a potem napisali, że zaprzeczam, i ich zdaniem to sprawę załatwia. Może kluczem do rozwiązania tej zagadki jest to, że wicenaczelnym „Gazety Lubuskiej” jest Marcin Kędryna, były dyrektor biura prasowego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, słynący z dużej arogancji wobec dziennikarzy? – stwierdza Jadczak.
„Panie red.@SzJadczak oświadczam, że @gazetalubuska przedstawiła informacje, na podstawie wiarygodnych źródeł. Naszą intencją nie było uderzenie w Pana profesjonalizm. Rolą i celem @Polska_Press jest opisywanie i publikowanie materiałów, budzących społeczne zainteresowanie” – napisał z kolei Adrian Majchrzak, rzecznik Polska Presse Grupa.
Jadczak stwierdza, że nie zamierza domagać się od „Gazety Lubuskiej” sprostowania. – To nie są dziennikarze, więc nie ma sensu im tłumaczyć, czym jest dziennikarstwo. To smutna i żałosna historia – podsumowuje.