Państwo z dykty polega właśnie na tym, że uchwala się prawo, które od początku nie ma sensu i wszyscy wiedzą, że nie ma sensu, ale to zupełnie władzy nie przeszkadza. Znów nam to grozi. Niezależnie od krytyki całej nowelizacji ustawy o ochronie granicy państwowej – która wedle władzy ma umożliwić pracę dziennikarzom, tyle że dziennikarze wcale władzy tu nie wierzą – warto zwrócić uwagę na pewien absurdalny niuans, który pojawi się pewnie wkrótce w rozporządzeniu.
Zgodnie z uchwaloną w Sejmie w środę wieczorem nowelą, zakaz przebywania na terenie przygranicznym nie dotyczy wszystkich – np. mieszkańców, uczniów, pracowników (art. 12b. 1.). W punkcie drugim art.12b czytamy także: „W uzasadnionych przypadkach właściwy miejscowo komendant placówki Straży Granicznej może zezwolić na przebywanie, na czas określony i na określonych zasadach, na obszarze objętym zakazem, o którym mowa w art. 12a ust. 1, innych osób niż wymienione w ust. 1, w szczególności dziennikarzy w rozumieniu ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. – Prawo prasowe.”
Tu wszystko jeszcze gra. Lecz wczoraj minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński potwierdził wcześniejsze słowa Ryszarda Terleckiego – wydawało się, że rzucone w locie i nieprzemyślane – w sprawie szczegółowych zasad dopuszczania dziennikarzy do strefy. Terlecki powiedział w korytarzu (a jakże), że „niezbędne jest dopuszczenie części dziennikarzy do obszaru przygranicznego. Przypuszczam, że to będą ogólnopolskie stacje telewizyjne, a nie lokalne”.
Widać, że rząd podąża tym tropem, bo Kamiński wczoraj powiedział, że „Jak ustawa będzie już przyjęta przez parlament, opracujemy, podamy te kryteria do publicznej wiadomości. Nie chcemy, żeby był formułowany jakiś zarzut stronniczości. Zapewne zasięg danego medium będzie kluczowy dla możliwości skorzystania z tych nowych instrumentów prawnych”.
Zasięg mediów. Po pierwsze warto przypomnieć rządowi, że w Prawie prasowym nie ma definicji zasięgu medium. Nie wiadomo więc na gruncie tej ustawy, jaki tytuł lub stacja jest ogólnopolska, jaka regionalna, jaka lokalna.
Po drugie warto przypomnieć rządowi, że istnieje internet i posługiwanie się kategorią zasięgu – rozumianego tradycyjnie, jako obszar ukazywania się medium – nie ma żadnego sensu.
Po trzecie warto przypomnieć rządowi, że nawet w tradycyjnych mediach nic nie jest jasne: czy dziennikarz Radia Białystok, który relacjonuje sytuację dla ogólnopolskiej anteny Polskiego Radia jest dziennikarzem medium regionalnego czy ogólnopolskiego? Podobnie ze stacjami telewizyjnymi. A co z „Kurierem Porannym” i „Gazetą Współczesną” z Białegostoku – dziennikami i serwisami należącymi do Polska Press? Wedle kryterium, które nabiera kształtu w umysłach rządzących, także dziennikarze tych mediów nie będą mogli przebywać przy granicy. A może inaczej: jeśli sprytnie dowiodą, że pracują dla całej grupy PP – to może zostaną uznani za dziennikarzy ogólnopolskich, nie regionalnych?
Limitowanie dostępu dziennikarzy do strefy kryzysu granicznego jest na wielu poziomach złe i szkodliwe – na poziomie prawnym, politycznym i społecznym. Gdy czyni się to na podstawie niejasnego prawa – jest to dodatkowo dla majestatu państwa ośmieszające.
Marek Twaróg, Press.pl