Czym tak kanał NEXTA drażnił Łukaszenkę?

"Ogromna siła działania"

Raman Pratasiewicz

Jego dziennikarze nie mają nawet trzydziestu lat. Żyją gdzieś w Polsce. Policja nie odstępuje ich na krok. To oni tworzą najpopularniejszy kanał na Białorusi. Dostępny jest nawet, gdy Łukaszenka odłączy internet.

NEXTA działa od 2019 r. Kanał założyło dwóch kumpli: Sciapan Puciła, który dziś ma 23 lata i Raman Pratasiewicz, 26-latek, który w niedzielę został zatrzymany na lotnisku w Mińsku. – To zdolni, młodzi dziennikarze, skłonni do ryzyka i niesamowicie odważni. Trudno sobie wyobrazić, jaką odpowiedzialność na siebie wzięli i jakie konsekwencje własnych działań mogą ponieść – mówi Wiktoria Bieliaszyn, dziennikarka „Gazety Wyborczej”.

NEXTA to znienawidzony przez Aleksandra Łukaszenkę kanał internetowy, z którego co piąty Białorusin czerpie informację o tym, co dzieje się jego kraju. I „Baćka” nic z tym nie może zrobić, nawet jeśli odłączy rodaków od internetu. Tak zrobił tuż po sfałszowanych wyborach prezydenckich z 9 sierpnia 2020 r. NEXTY nie udało mu się jednak zablokować.

Internet nie działa, a NEXTA tak

Kanał ma swoją siedzibę w Warszawie. Jej dziennikarze – z obawy o własne życie – pracują w Polsce. Nikt nie wie, ilu ich jest i gdzie dokładnie pracują. Są cały czas ochraniani przez policję. – Zdają sobie sprawę, że łapy reżimu mogą ich dosięgnąć nawet za granicą. To ogromnie stresująca praca. I bardzo ważna, bo pokazuje, co dzieje się naprawdę, a o czym na pewno ludzie nie usłyszą w mediach kontrolowanych przez Łukaszenkę. A na Białorusi już za samo śledzenie kanału można trafić do aresztu albo być dotkliwie pobitym przez siłowików, więc zarówno ci, którzy czytają te informacje, jak i ci, którzy je publikują, są narażeni na prześladowania – wyjaśnia Bieliaszyn. Dodaje, że NEXTA – oprócz zbierania informacji – przeprowadza także dziennikarskie śledztwa na wzór „Pałacu Putina”, które zrobił Aleksiej Nawalny. Redaktorzy kanału ujawnili np., że Alaksandr Łukaszenka zawłaszczył państwowe posiadłości i ma aż 17 pałaców na terenie Białorusi.

Kanał jest prowadzony na Telegramie, najpopularniejszym komunikatorze w Europie Wschodniej. – Najłatwiej to porównać do Twittera, choć nie ma tam limitu znaków – dodaje Bieliaszyn. Komunikator zapewnia prywatność użytkowników i pozwala wysyłać szyfrowane wiadomości. Do redakcji NEXTA mieszkańcy Białorusi wysyłali materiały dokumentujące to, co działo się podczas wyborów i w trakcie kampanii. Dziennikarze weryfikowali te treści.

– Byłam na Białorusi na protestach, gdy władze odłączyły internet. Wystarczyło za pomocą prywatnej sieci VPN połączyć się z Telegramem i śledzić to, co się dzieje. Bardzo wielu Białorusinów wiedziało o tej możliwości, bo już wiosną podczas kampanii władze odłączały internet. Ludzie nauczyli się, jak sobie z tym radzić – opowiada dziennikarka.

W godzinę czyta ich milion ludzi

Kanał NEXTA odegrał szczególną rolę tuż po wyborach prezydenckich na Białorusi. Oficjalnych wyników nie uznało prawie żadne państwo na świecie. Dlatego przez kraj przetoczyły się wielotysięczne manifestacje. Obserwatorzy podkreślali, że od upadku ZSRR na Białorusi nie było tak licznych protestów. O tym, jak one wyglądały, mogli się przekonać ludzie na całym świecie. Głównie za sprawą kanału NEXTA.

– Popularność zaczął zyskiwać jeszcze w 2019 r. oraz już w 2020, w czasie kampanii wyborczej, gdy publikował sensacyjne informacje, które pozyskiwał z anonimowych źródeł – mówi Kamil Kłysiński, ekspert ds. białoruskich z Ośrodka Studiów Wschodnich. Dodaje, że kanał stał się jeszcze popularniejszy po wyborach. – Gromadził ok. 2 mln użytkowników, co w skali ponad 9-milionowego kraju robi wrażenie – mówi ekspert.

NEXTA nie tylko publikowała filmy i zdjęcia z protestów, ale też niemal codziennie informowała użytkowników, gdzie i kiedy mają się spotykać na kolejnych manifestacjach i jak rozprawiać się z siłami reżimu. – Kanał od początku był bardzo radykalny, stanowczo antyłukaszenkowski, nawoływał do manifestacji. Publikował szczegółowe plany działania, co wzbudzało ogromne zainteresowanie, nie tylko na Białorusi. Władze to dostrzegły. Twierdziły, że NEXTA stanowi śmiertelne zagrożenie dla żywotnych interesów państwa – opisuje Kłysiński.

Ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich dodaje, że każdy może śledzić NEXTA, także oficer KGB, bo kanał jest publicznie dostępny tak jak strony internetowe. – Rzecz nie polega na tajności, tylko zasięgu oddziaływania. Wrzucano drastyczne opisy, filmy i zdjęcia, na których pokazywano, jak milicja pałuje, bije i torturuje ludzi. W godzinę kanał czytało milion ludzi. To ogromna siła działania. I pada na podatny grunt, bo ludzie byli zbuntowani i mieli dość Łukaszenki, dlatego wychodzili na ulice. Stąd dla reżimu kanał NEXTA był groźny, a jego redaktor naczelny Roman Protasiewicz był postacią wiodącą, bo to on odpowiadał za publikowane tam treści. To, co stało się w niedzielę, to odwet za działania z sierpnia i jesieni, gdy NEXTA zachęcał Białorusinów do protestów – mówi Kłysiński.

Ludzie nie wyjdą już na ulice

We wrześniu Pratasiewicz odszedł z kanału. Przeprowadził się do Wilna. Tam rozpoczął własny projekt. Pomaga Swietłanie Cichanouskiej, kandydatce na prezydenta Białorusi, która – zdaniem opozycji – wygrała sierpniowe wybory. Kanałem dowodzi teraz Sciapan Puciła. Czy po aresztowaniu Pratasiewicza kanał NEXTA będzie dalej działał? – Puciła powiedział mi, że muszą być jeszcze bardziej radykalni i ostrożni – opowiada Bieliaszyn. – Na Białorusi nikt nie jest bezpieczny. Tam panuje terror, który jest porównywany do tego z czasów stalinowskich, z podobnymi prześladowaniami. Do człowieka na ulicy może podejść milicjant czy funkcjonariusz OMON-u i zażądać pokazania telefonu. Gdy zobaczy treści, które są niezgodne z oficjalną narracją, osoba może być zatrzymana.

Kamil Kłysiński uważa, że Białorusini nie wyjdą w obronie Pratasiewicza. – W zeszłym tygodniu zamknięto Tut.by, największy, niezależny portal informacyjny na Białorusi. Miał 3,6 mln użytkowników miesięcznie i 60 proc. rynku internetowego. Ludzie w tej sprawie nie wyszli na ulice. Po zatrzymaniu Romana pewnie część społeczeństwa jeszcze bardziej się przestraszy represji, choć nadal będą krytyczni wobec Łukaszenki. Bardziej zdeterminowani będą ci, którzy są na emigracji, ale oni są bezpieczniejsi.

Rozmówcy przyznają, że gdyby nie publikacje NEXTY na pewno mniej ludzi protestowałoby na Białorusi. – Teraz brakuje wiary w to, że wychodząc na ulicę, można coś zmienić. NEXTA również jest bezradny i działalność tego kanału nie ma już takiego przełożenia na ludzi – ocenia Kłysiński.