W środę wieczorem we Wrocławiu narodowcy zaatakowali protestujące kobiety, wśród których znalazły się także dwie dziennikarki „Gazety Wyborczej”. Zaniepokojona napaściami na dziennikarki, redakcja dziennika opublikowała w czwartek oświadczenie, w którym zaprotestowała przeciwko – jak to określono – „temu barbarzyństwu”. Przeciwko atakowi na dziennikarki swój protest wystosowało też działające przy SDP Centrum Monitoringu Wolności Prasy, nazywając go skandalicznym przykładem utrudniania pracy reporterom podczas wykonywania zawodowych obowiązków. Zaapelowano też o szybkie ukaranie sprawców.

Domniemanego sprawcę ujęto i postawiono mu zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej dziennikarki, a także posiadania środków odurzających i dopingujących. W piątek wrocławska Prokuratura Okręgowa złożyła wniosek o areszt dla Roberta G.. Po kilku godzinach jednak – jak donosi wrocławska „Gazeta Wyborcza” – ta sama prokuratura wycofała wniosek z sądu, po interwencji Prokuratury Krajowej. Po wycofaniu wniosku Robert G. wyszedł na wolność.

List w sprawie tego, co zaszło we wrocławskiej prokuraturze w związku z wnioskiem o areszt dla G. napisał do Zbigniewa Ziobry Marcin Lewicki, szef Press Clubu Polska. – Areszt tymczasowy nie jest karą, a jego ewentualne zastosowanie nie przesądza o winie lub niewinności oskarżonego. Skoro jednak prokurator prowadzący postępowanie zdecydował się wnioskować o ten najsurowszy z dostępnych środków zapobiegawczych, musiały istnieć ku temu poważne przesłanki – pisze Lewicki.

Dalej szef dziennikarskiej organizacji pyta: – Kto konkretnie wydał polecenie wycofania wniosku i co było powodem tej decyzji? A co ważniejsze: czy bojówkarze napadający na relacjonujących trwające protesty dziennikarzy są pod specjalną ochroną prokuratury?

Wcześniej Press Club zaapelował o nie przypuszczanie ataków na dziennikarzy przygotowujących relacje z protestów społecznych, przetaczających się przez Polskę, przypominając, że utrudnianie pracy reporterom jest karalne.