Jestem katoliczką. Wierzącą i praktykującą. Przestrzeganie standardów medycznych – noszenie maseczek w przestrzeniach zamkniętych i na zewnątrz, dystans, dezynfekcja/mycie rąk itd. – jest dla mnie oczywistością, podobnie jak dla wszystkich ludzi normalnych i myślących. Proboszcz, który tego nie rozumie, nie nadaje się na tę funkcję – pisze Maria Olecha-Lisiecka, szefowa Newsroomu DZ.
Kościół potrzebuje przemiany i czułości – mówił w niedzielnej homilii o. Maciej Biskup OP, dominikanin, podczas mszy transmitowanej online z klasztoru w Łodzi. Powoływał się na słowa papieża Franciszka, przywołując również cytat z mowy Noblowskiej Olgi Tokarczuk. Ojciec Maciej Biskup mówił też o kryzysie Kościoła, który zagubił umiejętność rozmawiania z wiernymi. Szeregowi duszpasterze w szeregowych kościołach niestety każdego dnia udowadniają, że o. Biskup ma rację, wskazując problemy Kościoła. Najnowszy przykład: Koszęcin.
Za każdym razem, kiedy czytam, że jakiś ksiądz obsztorcował wiernych przyjmujących komunię na rękę (Koszęcin), inny w kościele chce organizować jak gdyby nigdy nic bierzmowanie dla kilkuset uczniów i rodziców (Rybnik), albo proboszcz w miejscowości X twierdzi, że nie ma się czego bać i w kościele nie trzeba nosić maseczek, wszystko się we mnie burzy i buntuje.
Gdy czytam zalecenia proboszcza parafii pw. Świętej Trójcy w Koszęcinie, który drwi z pandemii, pisząc o pandemii strachu, zachęca wiernych do przyjmowania komunii do ust i straszy ich, że za nieuczestniczenie w niedzielnej mszy parafianie odpowiedzą przed Bogiem (mimo że biskup gliwicki dał im dyspensę!), nie mogę milczeć.
Jestem katoliczką. Wierzącą i praktykującą. Słucham kazań oo. dominikanów, oglądam ich nauczanie na kanałach na You Tube i coraz częściej uświadamiam sobie, jak bardzo potrzebujemy mądrych i zaangażowanych księży, duchownych, którzy głoszą Ewangelię (dobrą nowinę). Zwłaszcza w dobie kryzysu, jaki bez wątpienia przeżywa Kościół w Polsce i w dobie pandemii, która sprawia, że znów wielu ludzi czuje się zagubionych, zdezorientowanych, boi się o zdrowie i życie swoje i bliskich, o pracę, o przyszłość, która jest coraz bardziej niepewna.
W sposób naturalny osoby wierzące szukają oparcia w Bogu, a mądry ksiądz powinien ich wesprzeć i uspokoić. Dać nadzieję, a nie straszyć i używać argumentów antycovidowców, co uważam za skandaliczne.
Tymczasem proboszcz parafii w Koszęcinie ewidentnie stracił głowę (a może i wiarę) i nie zauważa świata wokół siebie. Gdyby bowiem zszedł na ziemię, wyszedł do ludzi, zauważyłby, że na świecie, w Polsce i w Koszęcinie też trwa pandemia. I to nie pandemia strachu – jak twierdzi duchowny (powtarzając koronny argument antycovidowców), lecz pandemia COVID-19, wskutek której codziennie umierają ludzie.
Przestrzeganie standardów medycznych – noszenie maseczek w przestrzeniach zamkniętych i na zewnątrz, dystans, dezynfekcja/mycie rąk itd. – jest oczywistością dla ludzi normalnych i myślących. Dotyczy to nas wszystkich, także duchownych. Jesteśmy współodpowiedzialni za siebie nawzajem: rodzice za dzieci, dorosłe dzieci za starszych rodziców, dyrektor szkoły za uczniów i nauczycieli, prezes firmy za bezpieczeństwo swoich pracowników, a proboszcz za swoich wiernych itd.
Proboszcz, który tego nie rozumie, nie nadaje się na tę funkcję.