Pięć osób z zarzutami ws. tragicznego wypadku naszej dziennikarki Anny Karbowniczak

Kierowca: uciekłem, bo nie miałem prawa jazdy

Pięć osób usłyszało zarzuty ws. tragicznego wypadku, w którym zginęła nasza redakcyjna koleżanka Anna Karbowniczak. W czwartek na drodze między Budzyniem, a Wągrowcem jadącą na rowerze Anię śmiertelnie potrącił bus. Kierowca i jego dwaj pasażerowie uciekli z miejsca wypadku. Kierowca twierdzi, że uciekł…, bo nie miał przy sobie prawa jazdy. Jednocześnie prokuratura wyjaśnia wątek gróźb, które tuż przed śmiercią dostała nasza dziennikarka. – Na tym etapie sprawy nie łączymy ze sobą tragicznego wypadku oraz gróźb wysłanych wcześniej do dziennikarki. Wszystkie dowody wskazują, że wypadek był nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności – mówi nam prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Anna Karbowniczak, dziennikarka „Głosu Wielkopolskiego” z Chodzieży, zginęła w czwartek o godzinie 13.53. Tego dnia wybrała się na kolejny trening rowerowy. Ostatnie metry na swojej kolarzówce przejechała na rzadziej uczęszczanej trasie między Budzyniem, a Wągrowcem. W okolicach wsi Brzekiniec uderzył w nią samochód, którego kierowca i jego pasażerowie nie udzielili jej pomocy i uciekli.

Nasza dziennikarka, co ujawniliśmy w sobotę, tuż przed śmiercią dostała anonimowe groźby. W zeszłą niedzielę w redakcji w Chodzieży Ania odebrała adresowany na nią list. Był to anonim z pogróżkami.

– Przestań pisać o złamanej nodze dziecka bo wszystko każdemu może się naraz złamać, np. też noga, paluszek, kręgi, coś na buzi itp

– taki pisał autor anonimu. Jak wynikało z treści, znał wygląd dziennikarski i sytuację rodzinną.

Pogróżki były związane z niedawnym tekstem Anny Karbowniczak o śmierci 2-letniego Marcela z Chodzieży. W marcu został uduszony przez matkę, która wcześniej wraz z konkubentem znęcała się nad dzieckiem. W sprawie, jak się okazało, doszło do zaniedbań ze strony chodzieskiej policji i prokuratury. Kto groził Ani? Tego nie wiadomo, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że był to ktoś, kogo dotyczył jej niedawny tekst.

Dziennikarka groźby odebrała poważnie, w środę wysłała zawiadomienie do prokuratury. Nie do Chodzieży lecz do Poznania. W czwartek jej pismo trafiło do Prokuratury Okręgowej. Również w czwartek doszło do jej tragicznej śmierci.

W czwartek i piątek trwały poszukiwania sprawcy wypadku. W piątek po południu policja ogłosiła, że pod Gołańczą udało się odszukać kierowcę oraz dwie inny osoby, które miały pomagać w zacieraniu śladów. Kierowcę i jego busa udało się namierzyć dzięki kamerom monitoringu oraz pracy policjantów i innych osób. W sobotę zatrzymano dwie kolejne osoby.

– W sobotę na policję zgłosiła się kobieta i mężczyzna, byli pasażerami busa, który potrącił dziennikarkę. Zostali zatrzymani i przewiezieni na przesłuchanie – powiedział nam Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Łącznie zatrzymanych zostało pięć osób. Najsurowsza kara grozi 24-letniemu kierowcy Maciejowi N. Potrącił jadącą na rowerze dziennikarkę, nie udzielił jej pomocy, uciekł z miejsca zdarzenia, potem zacierał ślady. Grozi mu do 12 lat więzienia.

– Podczas przesłuchania twierdził, że uciekł, bo nie miał przy sobie prawa jazdy. Umniejsza swoją winę, ale więcej nie mogę w tej chwili powiedzieć. Każdy z uczestników zdarzenia przedstawia inne wersje, które musimy zweryfikować – zaznacza prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prokuratury.

Do pięciu lat więzienia grozi 21-letniej Oliwii P. oraz 22-letniemu Mateuszowi C. Byli pasażerami opla vivaro. W sobotę, dwa dni po wypadku, sami zgłosili się na policję. Usłyszeli zarzuty nieudzielenia pomocy, ucieczki z miejsca zdarzenia, zacierania śladów.

Kolejne dwie zatrzymane osoby to dwaj mężczyźni, którzy nie byli pasażerami busa, ale także mają związek ze sprawą. Obaj zostali zatrzymani w piątek, razem z kierowcą. Wśród tej dwójki podejrzanych jest brat kierowcy, czyli Krystian N. Wiadomo, że w dniu wypadku przyjechał w okolice tragedii, nie udzielił pomocy dziennikarce, nie wezwał pomocy, pomagał w zacieraniu śladów, w tym w ukryciu zniszczonego busa. Wiele wskazuje na to, że kierowca tuż po wypadku zadzwonił po brata, ukryli się w lesie i naradzali się, co dalej zrobić.

Kulisy policyjnej obławy

Prokuratura nie łączy ze sobą sprawy wypadku i gróźb pod adresem naszej dziennikarki

Piątym podejrzanym jest mechanik samochodowy Tomasz P., którego również zatrzymano w piątek. On miał zająć się naprawą uszkodzonego busa.

Prokuratura podjęła już decyzję o skierowaniu wniosków do sądu ws. aresztowania czterech podejrzanych. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie wnioskować o areszt dla mechanika Tomasza P. Prokuratura wskazuje, że istnieje obawa matactwa ze strony podejrzanych.

Obecnie prokuratura nie łączy ze sobą wątku gróźb i wypadku drogowego. – Obie sprawy będą przez nas wyjaśniane. W tej chwili wszystko wskazuje, że wypadek był nieszczęśliwym, tragicznym w skutkach zdarzeniem – zaznacza prokurator Łukasz Wawrzyniak.

W niedzielę, odbyła się sekcja zwłok tragicznie zmarłej Ani. Badanie wykazało, że przyczyną zgonu było uszkodzenie rdzenia kręgowego. Końcowa opinia biegłych, jak zaznacza prokuratura, będzie gotowa po rekonstrukcji przebiegu czwartkowego wypadku.