Polsce nie grozi przeciążenie internetu

Dostawcy internetu zapewniają, że są przygotowani na zwiększone zapotrzebowanie transmisji danych. Nawet jeżeli ruch w sieci jeszcze znacząco wzrośnie, to jej sprawność zostanie utrzymana.

Komisja Europejska w ubiegłym tygodniu zwróciła się z apelem do firm prowadzących serwisy streamingowe o obniżenie jakości przesyłanych filmów, by uniknąć zakorkowania internetu. Powodem przeciążenia sieci jest fakt przejścia milionów użytkowników internetu na zdalną pracę i edukację.

Na apel KE pozytywnienie zareagowały YouTube (zmniejszył domyślną jakość filmów z HD na SD) i Netflix (obniżając jakość filmów, zmniejszył transmisję danych o około 25 procent). – Właśnie te dwie usługi powodowały największe obciążenie łączy – mówi Paweł Pilarczyk, twórca serwisu ITBiznes.pl i były redaktor naczelny PCLab.pl.

Redaktor naczelny Spidersweb.pl Przemysław Pająk dostrzega, że apel KE i reakcja streamingowych potentatów są działaniami wyprzedzającymi. – Moim zdaniem nie grozi nam to, że sieć się przeciąży. Szczególnie w Polsce mamy bardzo dobrą infrastrukturę internetu mobilnego, w światowych rankingach zawsze jesteśmy wysoko, wypadamy znacznie lepiej niż np. Stany Zjednoczone, a nawet Niemcy czy Francja – mówi Pająk.

Im dłuższa izolacja, tym większe zapotrzebowanie

Polscy dostawcy internetu rejestrują wzrost transmitowanych danych o kilkadziesiąt procent. – Nasza sieć ma w tej chwili tak dużo zapasu, że nie ma problemów ze zwiększoną potrzebą klientów zarówno w przypadku dostępu do internetu, jak i rozmów telefonicznych – zapewnia Wojciech Jabczyński, rzecznik prasowy Orange. Komunikaty w podobnym tonie publikują też Play, Polkomtel i T-Mobile. – Trudno oceniać, jak będzie wyglądało zapotrzebowanie w kolejnych dniach. Po wzroście ubiegłego tygodnia widać stabilizację na nowych poziomach – mówi Konrad Mróz,  menedżer ds. komunikacji zewnętrznej T-Mobile.

Zdaniem Przemysława Pająka wraz z trwaniem społecznej izolacji zapotrzebowanie na transmisje danych będzie rosło. Paweł Pilarczyk mówi, że jeżeli faktycznie sieć stanie się mniej wydolna, to istnieją narzędzia, które pozwolą utrzymać jej sprawność. – Wyobrażam sobie bardziej drastyczne kroki, jak np. capping, czyli przycinanie przepustowości łączy przez dostawców łączy internetowych. Jeśli dostaną taki rozkaz rządowy, mogą to zrobić dosłownie jednym kliknięciem myszki – tłumaczy Pilarczyk.

Przemysław Pająk spodziewa się pozytywnych konsekwencji po uporaniu się z epidemią. – Wzrosną inwestycje zmierzające do zwiększenia przepustowości internetu, bo bardzo wiele biznesów i przedsięwzięć będzie musiało przyspieszać swoją cyfryzację. Z kolei zwiększenie przepustowości będzie procentowało szybszym rozwojem gospodarczym. Będziemy lepiej przygotowani na wykorzystywanie nowych dziedzin biznesu związanych z technologią 5G i internetem rzeczy – komentuje Pająk.