Sprawa jest związana z tekstem Onetu z sierpnia ub.r. o ówczesnym wiceministrze sprawiedliwości Łukaszu Piebiaku. W artykule podano, że sędzia Przemysław Radzik miał należeć do grupy zajmującej się hejtowaniem w internecie sędziów krytykujących reformę sądownictwa. Napisała o tym „Gazeta Wyborcza”, a za nią informację podała też stacja TVN24.
We wrześniu sędzia Radzik wystąpił do warszawskiego Sądu Okręgowego z wnioskiem, by zakazać „Wyborczej” i TVN publikowania informacji i sugestii o jego udziale w tej grupie. Zamierzał też pozwać Agorę. Wnioskowany zakaz publikacji spełniać ma rolę zabezpieczającą na czas procesów.
Sąd pierwszej instancji uznał jednak, że proponowanemu zabezpieczeniu sprzeciwia się ważny interes publiczny. Od tego wyroku Przemysław Radzik odwołał się do drugiej instancji. Sąd Apelacyjny podtrzymał orzeczenie, uzasadniając, że „opinia publiczna powinna być informowana o zarzutach pojawiających się względem osób pełniących funkcje publiczne w wymiarze sprawiedliwości”.
W przytaczanej przez „Gazetę Wyborczą” sentencji ujęto ponadto, iż ujawniona przez media tzw. afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości oraz „pojawiające się informacje o sędziach prowadzących działalność polegającą na zbieraniu informacji i materiałów mających podważyć wiarygodność innych sędziów – tych krytykujących przeprowadzaną reformę sądownictwa, budzą zainteresowanie społeczne, chociażby z uwagi na podwyższone standardy etyczne, jakie mają spełniać osoby sprawujące władzę sądowniczą”. Ponownie podkreślono ważny interes społeczny, stojący za odrzuceniem wniosku o zakaz publikacji.
Według danych ZKDP w pierwszych trzech kwartałach ub.r. średnia sprzedaż ogółem „Gazety Wyborczej” wynosiła 86 366 egz., o 8 proc. mniej niż rok wcześniej.