Film „Polityka” Vegi jest karykaturą polskiej polityki, ale też mediów, na co zwrócili uwagę dziennikarze w mediach społecznościowych. W jednej ze scen filmu pokazano jak fikcyjna Telewizja Ufam, prowadzona przez zakon księży, zamówiła za 10 tys. zł reportaż o imieninach Stalina. To zdaniem dziennikarzy nawiązanie do reportażu „Superwizjera” TVN o obchodach urodzin Hitlera pod tytułem „Polscy neonaziści”. W wyemitowanym w styczniu 2018 roku reportażu TVN pokazał obchody urodzin Hitlera zorganizowane w lesie pod Wodzisławiem Śląskim, a reporterzy uczestniczyli w tej imprezie w ramach prowokacji dziennikarskiej. W ub.r. w serwisie Wpolityce.pl i tygodniku „Sieci” (Fratria) napisano, że Mateusz S., prezes stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, zeznał, że impreza neofaszystów została zamówiona przez dwóch mężczyzn i była maskaradą, za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys. zł.
Andrzej Gajcy z Onetu stwierdził na Twitterze, że „najbardziej wkurzona” po filmie powinna być redakcja „Superwizjera” TVN, której Vega „nie oszczędził za materiał o nazistach”. Jego zdaniem film Vegi „przedstawia tylko wycinek polskiego politycznego świata, w którym wiele wątków, choć opartych na faktach, jest naciągniętych do granic możliwości, a czasami wręcz reżyser pozwolił sobie na puszczenie wodzy fantazji” – napisał Gajcy w recenzji w serwisie Onet.pl.
Film Patryka Vegi „Polityka” nie wywoła zapowiadanego trzęsienia ziemi w polskiej polityce. Sprawić może za to, że zwykli ludzie z jeszcze większą niechęcią popatrzą na liderów partyjnych, którym autor na koniec filmu pokazał gołe „cztery litery” https://t.co/TLAc2TFJbN
— Andrzej Gajcy (@A_Gajcy) September 4, 2019
A Sylwia Czubkowska, dziennikarka „Gazety Wyborczej”, zaznaczyła, że „ekipa TVN i autorzy reportażu o polskich naziolach” powinni czuć się obrażeni. – Pokazując w filmie fikcyjną sytuację, ale bardzo podobną do tej z udziałem „Superwizjera”, Vega sugeruje, że ta prawdziwa została wykreowana przez dziennikarzy – komentuje Czubkowska w rozmowie z „Presserwisem”. Jej zdaniem może to zaszkodzić dziennikarstwu. – Jest to wciskanie ludziom do głów bzdury o tym, że media kłamią. Film sugeruje, że śledztwa dziennikarskie są robione na zlecenie – stwierdza Sylwia Czubkowska.
Choć „Polityka” Vegi kończy się napisami, że postać grana przez Królikowskiego to w żadnym razie nie Misiewicz to nie ten powinien czuć się najbardziej obrażony tylko ekipa TVN i autorzy reportażu o polskich naziolach w Uwadze. #małyspoiler
— Sylwia Czubkowska (@sylvcz) September 3, 2019
Podobnego zdania jest Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz „Rzeczpospolitej”: – Sugerowanie ustawki medialnej neonazistów w materiale TVN może w widzach wzbudzić takie odczucia, że media kłamią, kombinują, są uczestnikami politycznych rozgrywek. W ten sposób mówili wcześniej politycy PiS przed finalnym rozwiązaniem sprawy pokazanej w „Superwizjerze” – komentuje Nizinkiewicz. – Może to być atrakcyjne wizualnie, lecz z punktu widzenia interesu społecznego jest to szkodliwe, ponieważ obniża wiarygodność mediów. Ale Patryk Vega ma to pewnie w poważaniu – dla niego liczy się fajna scena, która zrobi wrażenie – mówi Nizinkiewicz.
Jarosław Kaczyński może spać spokojnie po filmie Patryka Vegi. Beata Szydło w „Polityce” może wzbudzić u widzów nawet większą empatię i sympatię niż wcześniej. Prawu i Sprawiedliwości film Vegi nie szkodzi- w @rzeczpospolita analiza po filmie #Polityka. https://t.co/sfYiFq6xVu
— Jacek Nizinkiewicz (@JNizinkiewicz) September 5, 2019
Bertold Kittel, współautor reportażu o polskich neonazistach, mówi tylko, że zajmuje się dokumentami, a nie rozrywkową branżą filmową. – Dlatego nie chcę tego komentować – ucina.
Materiał „Polscy neonaziści” został nagrodzony Grand Press 2018 w kategorii Dziennikarstwo śledcze, a także otrzymał Nagrodę Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego. Bertold Kittel.