Nagrodę Pulitzera w kategorii dziennikarstwo międzynarodowe w tym roku otrzymali dziennikarze agencji Reutera za ujawnienie masakry muzułmanów Rohingja w Birmie. Dwóch z nich zostało za to skazanych na siedem lat więzienia. Rozmawiamy z kierującym birmańską redakcją Reutera Antonim Słodkowskim, polskim laureatem Pulitzera.
28-letni Kyaw Soe Oo i 32-letni Wa Lone zdaniem władz Birmy uzyskali dostęp do tajnych dokumentów, za co zostali aresztowani w grudniu 2017 roku. 3 września 2018 roku obaj zostali skazani na siedem lat więzienia. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Dziennikarze badali sprawę masakry Rohingjów na zachodzie Birmy, dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną. W trakcie procesu zeznali, że podczas pierwszych przesłuchań byli brutalnie traktowani.
Co teraz dzieje się z Wa Lonem i Kyaw Soe Oo?
Od momentu aresztowania odsiedzieli już półtora roku. Od pierwszego wyroku odwołaliśmy się do sądu regionalnego, który odrzucił apelację. Teraz sprawa jest w Sądzie Najwyższym, odbyła się rozprawa, czekamy na wyrok. Myślę, że można się go spodziewać w najbliższych tygodniach.
Za co trafili do więzienia?
Jako Reuters uważamy – tak samo jak niezależni obserwatorzy – że nie zrobili nic złego. To są bardzo dobrzy dziennikarze, którzy robili swoją robotę i powinni zostać uwolnieni.
Jak doszło do zatrzymania?
Prowadząc dziennikarskie śledztwo, rozmawiali z przedstawicielami wojska i policji. Zostali zaproszeni na kolację przez policjanta, z którym próbowali się porozumieć. Wręczył im dokumenty, mówiąc, żeby sprawdzili je później w domu. Kiedy wychodzili z restauracji, zostali zawinięci do dwóch vanów.
Co się działo później?
Przez dwa tygodnie byli w tajnym ośrodku przesłuchiwań. Nie wiedzieliśmy, gdzie są, nikt nie miał z nimi kontaktu – ani rodziny, ani prawnicy. Byli tam pozbawieni snu, przez pewien czas zmuszeni do klęczenia na workach z ryżem. Wiedzieliśmy, że żyją tylko dlatego, że rząd oficjalnie informował o ich aresztowaniu. Ale nic poza tym.
Sam byłeś narażony na szykany ze strony władz?
Nie byliśmy zapraszani na rządowe wyjazdy do rejonu, gdzie miały miejsce wydarzenia, ale nic poza tym. Rząd odnawiał nam wizy. Przynajmniej na powierzchni nie doświadczyłem osobiście wielkich reperkusji.
W maju odbierzecie nagrodę. Czy Pulitzer coś zmieni?
Na pewno będzie miał wpływ na dobre samopoczucie, zwłaszcza Wa Lone’a. Od kiedy się znamy, zawsze mówił o Pulitzerze, był ambitny i niesłychanie dumny z tego, co osiągnął. Cieszy mnie myśl, że nagroda mogła mu choć trochę poprawić nastrój.
Na co przeznaczycie zdobyte 15 tys. dolarów?
Nie mieliśmy jeszcze szansy na ten temat porozmawiać, w Birmie jest teraz święto – Nowy Rok. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby wszystko poszło na pomoc chłopakom.
Masz z nimi kontakt?
Nie widziałem ich od września, kiedy skończył się proces. Z Wa Lonem piszemy do siebie listy.
Jak się czują?
Są w całkiem dobrych warunkach, starają się nie podupadać na duchu. Rodziny mogą widzieć się z nimi nawet codziennie. Wa Lone jest niezwykłym człowiekiem, nawet w więzieniu sadzi kwiaty, pisze książki dla dzieci, co chwilę coś organizuje, działa. Wiele osób na wolności nie wykorzystuje swojego czasu tak dobrze, jak on w zamknięciu. Przeczytał tam po angielsku całego Harukiego Murakamiego.
Co dalej?
W Reutersie nie daliśmy się, nie zatrzymaliśmy. Jesteśmy bardzo ostrożni, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszych dziennikarzy, zwłaszcza lokalnych. To oni są wystawieni na największą presję. Ale chcą dalej pisać, więc będziemy pracowali cały czas.
Antoni Słodkowski jest szefem birmańskiej redakcji Agencji Reutera od 2015 roku, wcześniej od 2010 roku pracował dla agencji w Japonii.
Jailed Reuters reporters given Amnesty Media Award as they fight conviction https://t.co/M9j3tEkBfw pic.twitter.com/DBbGXIlxTM
— Press Gazette (@pressgazette) 4 kwietnia 2019