– Pokłóciliśmy się tak, że nie byliśmy w stanie wydać oświadczenia. Podjąłem decyzję, że nie będziemy się w tej sprawie wypowiadać – powiedział prezes Towarzystwa Dziennikarskiego Seweryn Blumsztajn, tłumacząc brak reakcji organizacji na atak demonstrujących przed siedzibą TVP Info. We wtorek wieczorem kilka osób z Towarzystwa Dziennikarskiego pokojowo manifestowało przed TVP Info, a w środę rano do protestujących dołączył Wojciech Czuchnowski.
We wtorek w programie „Newsweek Opinie” Seweryn Blumsztajn, dziennikarz „Gazety Wyborczej” i prezes Towarzystwa Dziennikarskiego, negatywnie ocenił to, jak w sobotę wieczorem demonstranci przed siedzibą TVP Info zachowywali się wobec Magdaleny Ogórek. Przypomnijmy, że 20-30 osób krzyczało do dziennikarki „Wstyd i hańba”, „Kłamczucha” i „Zatrudnijcie dziennikarzy”, pokazywało kartki z podobnymi napisami, a niektóre starały się zablokować jej wyjazd.
Blumsztajn zaznaczył, że podziela mono krytyczne opinie o TVP, które wypowiedział goszczący z nim w programie Marek Kraszewski, uczestnik zajścia z Ogórek. – To, co oni robią, jest obrzydliwe. To są funkcjonariusze pisowskiej propagandy – stwierdził o telewizji publicznej. – Uważam, że to, co robi pani Ogórek, jest obrzydliwe. Mam ogromny podziw i szacunek dla ludzi, którzy protestują przeciw takiej telewizji publicznej – dodał.
„Pokłóciliśmy się tak, że nie byliśmy w stanie wydać oświadczenia”
– A jednocześnie uważam, że oni zrobili tam głupstwo, przekroczyli pewną granicę. Po pierwsze dlatego, że nie należy dawać pretekstu. Wiadomo było, co może zrobić z tego telewizja Kurskiego i zrobiła – wielkie halo pod tytułem: zamęczono prawie znaną dziennikarkę – zaznaczył Seweryn Blumsztajn. – Ważniejsze jest to, że w ogóle nie należy – po tym, co się stało w Gdańsku i co się dzieje na co dzień – podnosić tej atmosfery, tworzyć takich bezpośrednich konfrontacji, bo ta atmosfera jest zabójcza dla wszystkiego. Po trzecie wreszcie, bezpieczeństwo dziennikarzy, nawet takich pseudodziennikarzy jak pani Ogórek, to warunek wolności słowa. Więc jeżeli stwarzamy sytuację, w której ona może się poczuć zagrożona, nawet jeżeli podejrzewamy, że ona specjalnie sprowokowała ten incydent, to w jakiś sposób naruszamy tą zasadę, która moim zdaniem jest święta. Dziennikarze muszą się czuć bezpiecznie, bo inaczej nie będą pisali prawdy – uzasadnił Blumsztajn.
Przy okazji ujawnił, że Towarzystwo Dziennikarskie w poniedziałek na posiedzeniu nie zdołało ustalić spójnego stanowiska w sprawie zajścia z Magdaleną Ogórek. – Pokłóciliśmy się tak, że nie byliśmy w stanie wydać oświadczenia, zrezygnowałem z tego. Podjąłem decyzję, że nie będziemy się w tej sprawie wypowiadać, bośmy byli dokładnie podzieleni – opisał Blumsztajn. – Co zresztą pokazuje, że sprawa nie jest jednoznaczna – dodał.
We wtorek wieczorem kilka osób z Towarzystwa Dziennikarskiego, m.in. Seweryn Blumsztajn i wiceprezes Jan Ordyński, brało udział w kolejnej manifestacji przed siedzibą TVP Info.
– Towarzystwo Dziennikarskie przed TVP. Było ze 150 osób, Funkcjonariusze TVP wychodzili z ochroną funkcjonariuszy policji. Niech nas pokażą! – skomentował na Twitterze Andrzej Krajewski, w przeszłości m.in. korespondent Telewizji Polskiej i Polskiego Radia w Waszyngtonie, redaktor naczelny „Przeglądu Reader’s Digest” i wicenaczelny „Forum”.
Towarzystwo Dziennikarskie przed TVP. Było ze 150 osób, Funkcjonariusze TVP wychodzili z ochroną funkcjonariuszy policji. Niech nas pokażą! pic.twitter.com/8sa0nuMb1q
— Andrzej Krajewski (@AKrajewski) 5 lutego 2019
Czuchnowski też skrytykował zachowanie wobec Ogórek
Z kolei w środę rano w codziennym proteście Obywateli RP przed siedzibą TVP Info uczestniczył Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”. Protestujący stoją tam w milczeniu, trzymając białe róże.
– .Było nas 22 osoby. Pracownicy szczujni ze wstydu wchodzili od tyłu. Protest odbywa się co dzień rano od czasu śmierci Pawła Adamowicza… – poinformował Czuchnowski na Twitterze. – Białą róże do protestu pod TVP kupowałem w kwiaciarni na Pradze. Gdy właścicielka dowiedziała się do czego potrzebuję tej róży, nie chciała pieniędzy:) – dodał.
Dzisiaj od 8 do 9 stałem z protestującymi pod https://t.co/cKjK2VeNFuło nas 22 osoby.Pracownicy szczujni ze wstydu wchodzili od tyłu.Protest odbywa się co dzień rano od czasu śmierci Pawła Adamowicza… pic.twitter.com/J6fMw978oo
— wojciech czuchnowski (@czuchnowski) 6 lutego 2019
W niedzielę Wojciech Czuchnowski skrytykował zachowanie protestantów w sobotę wieczorem wobec Magdaleny Ogórek. Przytoczył wpis Elżbiety Podleśnej, jednej z organizatorów manifestacji, która zapewniła, że nie widzi zastrzeżeń co do tego zajścia. – Nie jestem święta. Jestem wściekła – podkreśliła.
– Pani Elżbieto, jedną z polskich wartości konsekwentnie niszczonych przez obecną władzę i jej zwolenników jest Okrągły Stół oraz idące za nim porozumienie bez przemocy – napisał do niej Czuchnowski. – Pani Elżbieto, niech Pani spokojnie obejrzy film z incydentu pod TVP. Zobaczy Pani samotną, przerażoną kobietę i agresywny tłum. Wasza walka, wasze protesty mają sens i wielkie znaczenie. Jest Pani „wściekła”, ale nawet wściekłość można demonstrować z szacunkiem dla przeciwnika. Zło zwycięża się tylko dobrem – ocenił.
Podobnie krytyczne opinie o zachowaniu demonstrantów wyrazili m.in. kilku innych dziennikarzy z „Gazety Wyborczej”, a także ci z Onetu i innych redakcji uważanych za mało przychylne wobec władzy i mediów publicznych. W poniedziałek polemizował z nimi w „GW” Krzysztof Pacewicz, w tekście zatytułowanym „Uliczny protest to nie przemoc ani lincz. A okrzyk ‘kłamczucha’ to nie nienawiść” –
Oczywiście, sobotnie działania protestujących były na granicy dopuszczalności. Ale protesty uliczne są często dramatyczne, pełne napięcia, ostrych słów, nawet inwektyw. Jeśli zaś blokowanie wyjazdu Ogórek nazywamy „przemocą”, „nienawiścią”, „linczem” czy „zbydlęceniem”, to nieświadomie przejmujemy język Prawa i Sprawiedliwości. PiS próbuje w ten sposób wykorzystać nastrój „braku zgody na nienawiść” po tragedii w Gdańsku do kneblowania społecznego oporu – argumentował Pacewicz. – Nie dajmy się rozgrywać – zaapelował.
Podobnie to zajście oceniły Ewa Siedlecka i Hanna Lis na Twitterze, a także Piotr Pacewicz na OKO.press i Kalina Błażejowska w serwisie „Tygodnika Powszechnego”. Błażejowska wyliczyła swoje zastrzeżenia wobec zachowania demonstrantów wobec Magdaleny Ogórek, zaznaczając: „Mam jednak wrażenie, że debata po wczorajszym zajściu przybrała cechy paniki moralnej. I że domaga się uporządkowania”.
– Po pierwsze: wczorajsze wydarzenia nie były linczem, tak jak okupacja Sejmu z grudnia 2016 roku nie była puczem. Magdalena Ogórek – na szczęście – nie została fizycznie zaatakowana. Oklejenie auta nalepkami, przykładanie kartek do szyby, skandowanie i siadanie na jezdni może być uznane za nękanie, ale nie jest fizyczną przemocą – wyliczyła dziennikarka.
Policja kieruje wnioski do sądu i szykuje materiał do prokuratury
W sobotę wieczorem policja nie zatrzymała żadnego z manifestujących, ale już w niedzielę na podstawie relacji wideo z zajścia zaczęła identyfikować uczestników i dostarczać im wezwania do złożenia zeznań.
Do wtorku zidentyfikowano 14 osób, sześć stawiło się na komendzie, ale odmówiły zeznań i nie przyjęły mandatu za wykroczenie. Dlatego policja skierowała wnioski do sądu o ukaranie ich. Ponadto zebrany materiał zostanie przekazany do prokuratury, która może podjąć własne postępowanie dotyczące ewentualnych przestępstw karnych.
Z kolei Telewizja Polska w poniedziałek skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. – Wciąż są analizowane kolejne materiały i nie wykluczamy dalszych kroków prawnych – zaznaczył publiczny nadawca w oświadczeniu.