Portal OKO.press skrytykował rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza za grożenie na Facebooku degradacją generałowi Waldemarowi Skrzypczakowi. Rzecznik MON informuje na Twitterze, że ktoś stworzył fikcyjny wpis o degradacji, który OKO.press bezkrytycznie powielił. Dziennikarz OKO.press Stanisław Skarżyński rozmowie z Wirtualnemedia.pl przyznaje: – Nie widziałem oryginału, screena notki dostałem w poczcie.
Stanisław Skarżyński, dziennikarz śledczy OKO.press, opublikował materiał na temat wpisu Bartłomieja Misiewicza na Facebooku. Miał on zareagować na krytykę pod swoim adresem, wypowiedzianą publicznie przez generała Waldemara Skrzypczaka i opublikować notkę na swoim profilu, uderzająca w generała. „Proszę dać mi spokój!!! Kolejny Generał moralista, który przysięgał na wierność Związkowi Sowieckiemu tworzy bzdury na mój temat. Kim jest gen. Waldemar Skrzypczak?” – zaczyna się wpis, sygnowany przez Bartłomieja Misiewicza. Kończy się natomiast słowami: „Dzisiaj złożyłem skargę do MON w sprawie pozbawienia stopnia generalskiego Waldemara Skrzypczaka.”
Skarżyński: Nie widziałem oryginału
„Bartłomiej Misiewicz na urlopie wojskiem zarządza przez Facebook. Ogłosił, że pozbawi stopnia generalskiego Waldemara Skrzypczaka” – zaczyna swój tekst na OKO.press Stanisław Skarżyński. Dalej publikuje pełen wpis i zrobionego z niego screena. W tekście zarzuca także Misiewiczowi m.in. plagiatowanie książki i pomylenie dwóch wojskowych.
– Nie widziałem oryginalnego wpisu Bartłomieja Misiewicza. Dostałem screena na maila, ale dostałem go od zaufanego, dobrego informatora. Gdy później próbowałem znaleźć pierwotną wersję wpisu na Facebooku u rzecznika MON, nie znalazłem jej. Założyłem więc, że notka była, ale została skasowana, gdy zaczęto ją sobie podawać pocztą elektroniczną. Ponieważ jednak to już krążyło po internecie i wiele osób podawało sobie ten wpis zupełnie na serio, uznałem, że jest prawdziwy i postanowiłem opublikować tekst na jego temat – wyjaśnia Skarżyński w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl. Dodaje, że najlepszym dowodem na to, że to był prawdziwy wpis, jest informacja o zwolnieniu się generała Skrzypczaka ze stanowiska wykładowcy w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia, co miało nastąpić po naciskach ze strony MON. Tekst na ten temat OKO.press opublikował w czwartek po południu.
Misiewicz: Ten wpis to fałszywka
Już po opublikowaniu przez Oko.press informacji o wpisie z zapowiedzią degradacji generała, Bartłomiej Misiewicz zabrał głos na Twitterze. „Kolejny dowód na rzetelność @oko_press Można było sprawdzić że sprawa mojego rzekomego wpisu jest fałszywką portalu Dziennik-polityczny.com” – napisał.
Stanisław Skarżyński mówi, że ten wpis był pierwszym zabraniem głosu w sprawie. – Dzwoniłem do niego przed publikacją, ale miał wyłączony telefon – wyjaśnia portalowi Wirtualnemedia.pl.
Rzeczywiście: po wejściu na stronę Dziennik-polityczny.com znaleźć można tekst pod tytułem „Bartłomiej Misiewicz OSTRO o gen. Waldemarze Skrzypczaku: „Był skażony genetycznie”” Tekst nie tylko podaje do wiadomości treść wpisu, ale także zamieszcza tego samego screena, co OKO.press.
Stanisław Skarżyński w odpowiedzi na twitta Bartłomieja Misiewicza napisał także na swoim koncie mikroblogowym: „Odpowiedź zarzucająca fałsz @oko_press pojawia się na tym samym koncie, z którego pochodzi wpis o #Skrzypczak. Kiepsko to wypada”.
Sprawa trafi do sądu?
Wcześniej autor tekstu zaproponował, że jeżeli – zdaniem Misiewicza – notka, na która powołuje się Oko.press jest nieprawdziwa, niech poda go do sądu, a ten rozstrzygnie wątpliwości. „Proszę zdementować. Będzie słowo przeciw słowu. Optymalnie – podać mnie do sądu i tam dowieść, że pan tego skandalicznego wpisu nie popełnił” – czytamy na Twitterze dziennikarza.
W rozmowie z nami Stanisław Skarżyński mówi, że nie sądzi, aby sprawa trafiła do sądu. – Myślę, że Bartłomiej Misiewicz tylko straszy. Mam pewność, że ten wpis był prawdziwy. Zniknął, gdy screen zaczął krążyć po internecie. Ale na pewno tam był – podsumowuje stanowczo.
W poniedziałek redakcja OKO.press przeprosiła czytelników za publikację tekstu Bianki Mikołajewskiej, opartego na błędnym zarzucie wobec doradcy ministra rolnictwa Sebastiana Łukaszewicza. Portal zarzucił mu, że nie wpisał swojej firmy do oświadczeń urzędniczych. Okazało się, że redakcja pomyliła się i opisała osobę o takim samym imieniu i nazwisku jak ministerialny doradca.