Sytuacja jest niewesoła – mówią na mieście, w dyskusjach prywatnych i publicznych, autobusach, barach i kawiarniach. Dziennikarze to środowisko profesjonalnie liche, a moralnie słabowite, bo:
1. są nieobiektywni – to najpierw – a przecież obiektywizm dziennikarski jest ważny. Nikt co prawda nie chce czytać rozmemłanych rozpraw, gdzie dziennikarz hamletyzuje w tę i z powrotem i sam nie wie, z czym się zgadza, a z czym nie, ale gdyby zapytać, to brak obiektywizmu jest na miejscu pierwszym;
2. są niedouczeni – to zaraz potem – bo wypisują bzdury w stylu „my tu na Śląsku”, zamiast „na Górnym Śląsku” albo nie dodają do Siemianowic słowa „Śląskie”;
3. są rozpolitykowani – to na trzecim miejscu – a rozpolitykowanie wśród dziennikarzy jest złe. Co prawda każdy Polak politykuje – i to jest wtedy dobre – ale dziennikarze rozpolitykowani to absolutna żenada;
4. są sprzedajni – to też ważny zarzut – bo przecież powszechnie wiadomo, że jak napiszą coś dobrego, to pewno wzięli za to w łapę, a jak coś złego – to też wzięli za to w łapę;
5. są przemądrzali – to niemal zawsze – bo krytykują, wytykają błędy i wciskają się między wódkę a zakąskę, a na koniec – last but not least – dodają sobie prestiżu poprzez używanie obcobrzmiących zwrotów.
Raz reaguję, raz nie. W końcu to też o mnie, o mojej branży, moich kolegach, o zespole DZ, święty by się wkurzył. Zdarza się, że wpadnę – chyba bez sensu – w polemiczną furię. Ale niekiedy rozkładam też ręce, przyznaję się do błędu, w końcu wiele zarzutów ma swoje podstawy. Owszem, zdarza się, że łamiemy regułę bezstronności, że myli nam się CO2 z H2O, że wszędzie widzimy politykę i wymądrzamy się ponad miarę. Może i ktoś wziął w łapę, nie wiem. Standardy dziennikarskie są niby takie same jak kiedyś, ale wystarczy zobaczyć propagandę mediów rządowych i już widzimy, że coś nie gra, że nie jest to jednostkowy przypadek upadku człowieka, lecz systemowe rozpirzanie dziennikarstwa w majestacie państwa.
Taki to klimat wokół mediów. I gdy już tak piętnaście razy przeproszę za błędy i ze dwadzieścia pięć razy – na szczęście o wiele częściej – podziękuję Czytelnikom za dobre słowo, trafia się tydzień, jak ten, który się kończy. Tydzień, kiedy mam szczęście oceniać najlepsze polskie prace dziennikarskie mijającego roku, tydzień, kiedy robota jurora nie ma nic z mozołu, a niesie jedynie radość, a może i euforię. Co za świetne materiały! – wykrzykuję od lat, gdy mam zaszczyt pracować przy konkursie Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego albo konkursie Grand Press, dwóch najważniejszych tego typu imprezach w kraju. Kulisy kryzysu dyplomatycznego wokół ustawy o IPN, służby specjalne i Trybunał Konstytucyjny, ujawnienie działań neonazistów pod Wodzisławiem, reportaże o chorej służbie zdrowia, poruszające wywiady, to tylko kilka nominacji z konkursu Woyciechowskiego…
Dziennikarstwo ma się świetnie. Prowadzimy śledztwa, objaśniamy świat, wzruszamy, a niekiedy po prostu bawimy, ale nade wszystko – kontrolujemy władzę. Władza ta ma co prawda swoich klakierów i myśli, że wolne media jakoś ominie, ale to się nie udaje. Propaganda przegrywa z prawdą.
Lista zarzutów wobec dziennikarzy jest więc długa. Ale prawdziwe dziennikarstwo nie umiera. To tydzień, kiedy mówię to z pełnym przekonaniem.
PS Dziękuję Państwu za zaufanie. Według badań Gemius/PBI Dziennik Zachodni (dziennikzachodni.pl) był w październiku 2018 roku największym serwisem internetowym w Polsce o tematyce regionalnej (rzecz jasna – także największym w regionie). Wyniki wyborów, opinie, publicystyka polityczna – to robiliśmy dobrze i szybko. I to Państwo docenili. Dziękujemy.