Trwające od kilku miesięcy kłopoty Ruchu sprawiły, że wydawcy prasy narzekali na problemy z dystrybucją prasy. Natomiast Grzegorz Fibakiewicz, prezes konkurencyjnego dla Ruchu – Kolportera uważa, że rynek dystrybucji prasy nie znajduje się w kryzysie. – Wręcz przeciwnie, w mojej ocenie ma się bardzo dobrze – przekazał Wirtualnemedia.pl.
Od co najmniej kilku miesięcy media informują o problemach na rynku dystrybucji prasy. Na bieżąco pisaliśmy m.in. o wypowiadaniu Ruchowi umów długoterminowych przez największych wydawców, wniosku złożonym przez ZPR Media o upadłość tej spółki, a Time SA o postępowanie sanacyjne i ostatecznie – o zgodzie sądu na przyspieszone postępowanie układowe.
Sytuacja na rynku prasy była również tematem jednego z posiedzeń Komisji Kultury i Środków Przekazu, podczas którego Jerzy Szmid, prezes Garmond Press zapewniał, że jego firma – wspólnie z Kolporterem jest w stanie obsłużyć cały rynek. Właściciel ZPR Media, Zbigniew Benbenek zaproponował nawet projekt ustawy „500 Plus dla kioskarza”, która miałaby przynieść wsparcie dla kiosków w wybranych gminach.
Z kolei Grzegorz Fibakiewicz, prezes Kolportera uważa, że rynek prasy nie znajduje się w kryzysie.
– Wręcz przeciwnie – w mojej ocenie ma się bardzo dobrze. A pod względem organizacji, jakości świadczonych usług nasza dystrybucja prasy jest jedną z najlepszych w Europie Środkowej. Wiedzą o tym bardzo dobrze wydawcy działający również na innych rynkach – uważa szef tego dystrybutora prasy.
Dodaje, że jest zaskoczony opiniami świadczącymi o tym, że na rynku dystrybucji prasy nie dzieje się najlepiej, również prezentowanymi podczas wrześniowego posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu (Kolporter nie został zaproszony na posiedzenie komisji), podczas którego rozmawiano o tym temacie. – Jestem zdziwiony oceną zaprezentowaną przez część wydawców. Mówienie o zagrożeniu całego rynku kolportażu prasy to moim zdaniem nieporozumienie. Mamy do czynienia z sytuacją, w której jeden z uczestników rynku ma problemy finansowe i jest zagrożony upadłością. W różnych sektorach gospodarki tego typu sytuacje nie są rzadkością i nigdy nie oznaczają upadku całego sektora. Zwłaszcza że nie chodzi przecież o rynkowego lidera. W gospodarce wolnorynkowej każdy jej sektor ma naturalną tendencję do autoregulacji – jeśli pojawia się luka, to jest ona bardzo szybko wypełniona przez pozostałych uczestników danego rynku. Kolportaż prasy nie jest tu żadnym wyjątkiem – uważa Fibakiewicz. Według niego, sytuacja „nie jest ani katastrofalna, ani zaskakująca”.
– Przypomnę to, co już kilkukrotnie mówiliśmy, również w rozmowach z wydawcami: Kolporter może zarówno dystrybuować większe nakłady, jak i dostarczać prasę do większej liczby punktów. Jesteśmy na to w pełni przygotowani i w zasadzie już to robimy. Od co najmniej kilku tygodni, na prośbę wydawców, rozwozimy znacznie większe nakłady, docieramy do nowych odbiorców. Ten proces samoregulacji rynku faktycznie już się dzieje – stwierdza. „
Wszyscy wiedzieli, że ten dług rośnie”
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy, że w ramach porozumienia z Alior Bankiem Igor Chalupec złożył rezygnację ze stanowiska prezesa Ruchu. Właścicielem spółki nadal jest należąca do Chalupca firma Lurena Investments.
Na mocy porozumienia z Alior Bankiem zmieniła się też rada nadzorcza Ruchu. Jej członkami zostali Janusz Koczyk (jako przewodniczący), Wojciech Wróblewski (jako wiceprzewodniczący) oraz Artur Sierant. Seweryn Kowalczyk i Kamil Prokop. Dwaj ostatni zostali wskazani przez bank.
Prezes Kolportera pytany o to, czy taką sytuację – problemy finansowe Ruchu i ich wpływ na rynek – można było przewidzieć, ocenił, że „trudno mówić o przewidywaniu, skoro taka sytuacja trwa już od kilku lat”.
– Problem nie powstał w ostatnich miesiącach. Zobowiązania dystrybutora wobec wydawców, o których mowa, narastały znacznie dłużej. Nie były to więc na pewno przejściowe problemy, jakiś chwilowy zator płatniczy. Wszyscy widzieli, że ten dług rośnie. Dlaczego nie podjęto wcześniej stosownych kroków? Trudno mi znaleźć odpowiedź na to pytanie. My jako firma współpracujemy stale z ponad 24 tysiącami odbiorców prasy. Musimy na bieżąco monitorować przepływy finansowe, oceniać ryzyko. Jeśli uznajemy, że jest ono zbyt duże, natychmiast ograniczamy lub wstrzymujemy dostawy. To zapewnia nam, ale i wydawcom bezpieczeństwo. I m.in. dzięki temu dla nas kolportaż – mimo spadków sprzedaży – jest działalnością stabilną i rentowną – uważa szef dystrybutora prasy.
Według niego rynek prasy jest jednak wymagający i trudny, nie tylko za sprawą spadającej sprzedaży prasy. – Moim zdaniem wciąż jeszcze odczuwamy skutki trwającej przed laty wojny cenowej pomiędzy wydawcami. Jej efektem było utrwalenie bardzo niskich cen prasy, nadal mamy je na jednym z najniższych w Europie poziomów. Niskie ceny przełożyły się oczywiście na wartość marż – dla wielu sprzedawców prasa przestała być atrakcyjnym towarem. Na rynku pojawiało się więcej tytułów, za to ubywało pieniędzy. W efekcie na rywalizacji ceną stracili wszyscy. Tak jak powiedziałem – skutki tego są odczuwane do dziś – stwierdza Grzegorz Fibakiewicz.
Jednocześnie prezes Kolportera twierdzi, że mitem jest, iż „zniknięcie z rynku drugiego co do wielkości dystrybutora spowoduje istotne ograniczenia w dostępie do prasy, zwłaszcza dla mieszkańców małych miejscowości”.
Dodaje, że nawet jeśli zniknęłoby 10 tys. kiosków (tak szacują wydawcy – przyp.red.) to „kioski istnieją dziś przede wszystkim w dużych miastach, natomiast w małych miejscowościach są zastępowane przez sklepy spożywcze, które również obsługują”.
Kolporter liderem dystrybucji prasy
Kolporter jest największym dystrybutorem prasy w Polsce – ma 51 proc. udziału w rynku dystrybucji prasy (Ruch 30 proc.). Oferuje obsługę punktów handlowych i sieci sprzedaży oraz świadczy usługi logistyczne i reklamowe. Zarządza siecią ok. 900 saloników prasowych. Spółka zatrudnia w całym kraju blisko tysiąc osób.