W środę 25 stycznia sąd apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który oddalił pozew o ochronę dóbr osobistych, jaki były działacz Samoobrony Robert Smolański wytoczył Agorze, wydawcy portalu Gazeta.pl. Chodzi o tekst, który w maju 2006 roku ukazał się w Gazeta.pl. Napisano w nim m.in. – powołując się na artykuł w „Super Expressie” Jacka Harłukowicza (dziś w „Gazecie Wyborczej”), że Robert Smolański, wówczas bliski współpracownik dawnego posła Samoobrony Piotra Kozłowskiego, pod koniec lat 80. ub. wieku ugodził nożem Cygana i trafił za to do poprawczaka. Poza tym portal opisał szerzej życiorys Smolańskiego. Ten pozwał Agorę o ochronę dóbr osobistych (choć dość późno, bo dopiero na przełomie 2013 i 2014 roku) i domagał się przeprosin oraz 60 tys. zł zadośćuczynienia.
– Sąd okręgowy stwierdził, że jeśli dziennikarz bazuje na informacjach z wcześniejszej publikacji innego autora i ma przekonanie, że tenże autor działał rzetelnie i starannie, źródło to może być uznane za wiarygodne – stwierdza pełnomocnik Agory Tomasz Ejtminowicz, radca prawny z kancelarii Meritum Ejtminowicz, Skibicki, Trojanowski i Partnerzy. – Według sądu nie ma zamkniętego katalogu wiarygodnych źródeł. Stwierdził on, że ocena tego, czy ktoś jest wiarygodnym źródłem, powinna być dokonywana indywidualnie w realiach konkretnej sprawy – dodaje.
A na Facebooku mecenas skomentował: „Jak dotąd utarło się, że powoływanie się przez media na cudze publikacje nie zwalniało z odpowiedzialności. Opisujesz po >>Wprost<< sprawę Durczoka = odpowiadasz razem z Latkowskim itd… Takie podejście do obiegu informacji w praktyce paraliżuje jakiekolwiek pisanie o aferach ekskluzywnie nagłośnionych w jednym medium, ponieważ pozostałe media często boją się powtarzać te doniesienia w obawie przed odpowiedzialnością. W czasach, w których informacja roznosi się po globie lotem błyskawicy najrozmaitszymi alternatywnymi kanałami komunikacji (FB, Twitter, niszowe serwisiki itp.), stosowanie przez sądy tej zasady jest kompletnie anachroniczne. Skoro >>mleko się rozlało<<, to nie ma powodu, aby inne media nie opisywały kałuży”.