– Czy w TVP jest czarna lista dziennikarzy, polityków i ekspertów? – zapytał Rzecznik Praw Obywatelskich w liście otwartym do prezesa TVP Jacka Kurskiego. O możliwości istnienia takiej listy donosiły media oraz niektórzy dziennikarze. Wobec tego Adam Bodnar poprosił szefa publicznej telewizji o wyjaśnienia.
Rzecznik Praw Obywatelskich powołuje się na doniesienia medialne, z których wynika, że możliwe jest istnienie „czarnej listy” dziennikarzy, ekspertów, polityków, którzy nie mogą być zapraszani do mediów publicznych. Temat ten pojawiał się już kilkukrotnie, m.in. przy okazji organizacji ubiegłorocznego festiwalu w Opolu czy wypowiedzi Pawła Pawlikowskiego, w której stwierdził, że „istnieje lista osób niemile widzianych w TVP”.
RPO przypomina o pluralizmie wypowiedzi
Przy okazji w swoim piśmie RPO zwrócił uwagę prezesowi TVP na konstytucyjne oraz międzynarodowe standardy realizowania misji publicznej, oraz poszanowania swobody wypowiedzi w mediach publicznych, których „ważnym elementem jest obowiązek prezentowania treści o pluralistycznym charakterze”.
– Zasada ta nie odnosi się wyłącznie do pluralizmu własności mediów (tzw. pluralizm zewnętrzny), ale również do różnorodności przekazywanych informacji, a więc do sfery opiniotwórczej (pluralizm wewnętrzny) – poucza prezesa TVP Adam Bodnar.
Zwraca on również uwagę, że przestrzeganie zasady pluralizmu wewnętrznego, tj. przekazywanie społeczeństwu różnorodnych informacji – w tym również poglądów kontrowersyjnych, czy skłaniających do dyskusji społecznej – „ma istotny wpływ na jakość prezentowanych przez media informacji i jest warunkiem wypełniania przez nie swej misji”.
– Wolność słowa i wolność mediów, wyrażone w art. 14 i art. 54 ust. 1 Konstytucji RP, odnoszą się zarówno do mediów prywatnych, jak i do publicznej radiofonii i telewizji. Media publiczne stanowić powinny instytucjonalną gwarancję wolności wypowiedzi i pluralizmu środków przekazu społecznego. Aby tę funkcję spełniać, muszą jednak cechować się niezależnością, zarówno od interesów politycznych, jak i gospodarczych, pozwalającą na zachowanie wewnętrznego pluralizmu – stwierdził RPO.
Według niego, publiczna telewizja zobowiązana jest oferować społeczeństwu zróżnicowane programy, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością, a w związku z tym, programy telewizji publicznej powinny m.in. „umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej”.
– Wykluczenie możliwości udziału określonych osób w audycjach telewizji publicznej musiałoby w związku z tym zostać uznane za naruszenie tych obowiązków – zaznacza Adam Bodnar.
Prawo do wolności posiadania poglądów bez ingerencji władz publicznych
Rzecznik w prezentowanym stanowisku odwołuje się również do art. 10 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności – przepis ten stanowi o prawie do wolności wyrażania opinii, które obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.
„W żadnym więc razie media publiczne nie mogą pozostawać w pełnej kontroli i dyspozycji aktualnego gabinetu rządowego czy większości parlamentarnej” – wskazuje rzecznik.
Dodaje również, że obowiązkiem władz mediów publicznych jest m.in. zagwarantowanie dziennikarzom „możliwości wykonywania swojej pracy bez nacisków, powstrzymania się od niepotrzebnej ingerencji w przekazywane treści”.
– Władze publicznego medium nie mogą prowadzić polityki kadrowej zmierzającej do tego, aby na jego antenie prezentowane było stanowisko pewnej tylko grupy politycznej, społecznej czy religijnej. Również prawo Unii Europejskiej uwzględnia znaczenie niezależności mediów – zaznaczono.
„Następstwa braku pluralizmu w mediach są bardzo groźne z punktu widzenia swobody wypowiedzi, ponieważ bezpośrednio przekładają się na naruszenie praw odbiorców do uzyskiwania rzetelnej informacji na tematy istotne społecznie” – podkreślił RPO na koniec listu.
TVP zaprzecza istnieniu „czarnej listy”
O „czarnej liście” w Telewizji Polskiej napisał jakiś czas temu Cezary Łazarewicz. Pisarz i publicysta opisał na Facebooku sytuację z której wynika, że reporter Telewizji Polskiej prosił go o wypowiedź do jednego z programów informacyjnych. Po tym, jak Łazarewicz zaproponował reporterowi w zastępstwie „znane małżeństwo”, dziennikarz miał mu powiedzieć, że „nie ma na nich zgody”. Łazarewicz sugerował w swoim wpisie w social mediach istnienie tzw. czarnej listy osób, które są niemile widziane w telewizji publicznej.
Temu zaprzeczyło biuro prasowe TVP.- W Telewizji Polskiej nie istnieje żadna „czarna lista”. Doniesienia na ten temat są wymysłem – podkreślono.
Natomiast publicysta Witold Gadowski już w czerwcu ub.r. stwierdził, że władze TVP Info otrzymały zakaz zapraszania go do programów. Jacek Kurski szybko zdementował tę informację, nazywając ją fake newsem.
„Czarna lista” artystów według Pawlikowskiego
Temat tzw. czarnej listy co jakiś czas pojawia się w debacie publicznej. Niedawno głośno było o rzekomej liście artystów niechętnie widzianych w produkcjach telewizji publicznej przy okazji premiery „Zimnej wojny” i nominacji do nagrody festiwalu w Cannes. Wtedy reżyser i scenarzysta, Paweł Pawlikowski przy okazji jednego z wywiadów stwierdził, że w Telewizji Polskiej istniała lista „niepożądanych, niewystarczająco patriotycznych artystów, na której wraz z wieloma wybitnymi kolegami figuruje”.
Według reżysera dwa lata temu z dnia na dzień zdjęto „Idę” z ramówki i zwolniono osobę z redakcji TVP Kultura. Do sprawy odniosła się Telewizja Polska, stwierdzając w oświadczeniu, że „filmy Pawła Pawlikowskiego były wielokrotnie pokazywane na antenach TVP, a „Ida” była emitowana w TVP Kultura czterokrotnie”. Natomiast na antenach telewizji publicznej pokazywano także inne filmy reżysera. Doniesienia o istnieniu „czarnej listy” zdementował także wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, Wcześniej natomiast o „czarnej liście artystów” mówiło się przy okazji ubiegłorocznego festiwalu w Opolu. Pojawiły się wtedy pogłoski, że istnieje spis wokalistów, na których występ nie chce zgodzić się prezes TVP Jacek Kurski. Biuro prasowe Telewizji Polskiej również stanowczo zaprzeczyło tym doniesieniom.
Kurski: doniesienia o „czarnej liście” rozsiewają sfrustrowani
Według Jacka Kurskiego pogłoski o istnieniu w TVP „czarnej listy” rozsiewa „kilka sfrustrowanych osób, które dostały olbrzymi kredyt zaufania od Telewizji Polskiej” i go nie wykorzystały. Do sprawy odniósł się w swoim ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Sieci”.
– Jest kilka sfrustrowanych osób, które dostały olbrzymi kredyt zaufania od Telewizji Polskiej, godziwy budżet, miejsce w ramówce, pełną możliwość realizacji własnych pomysłów, i które, mimo anielskiej cierpliwości TVP, po prostu nie udźwignęły ciężaru wyzwania, przynosząc marny produkt o katastrofalnej oglądalności. Za swoje niepowodzenie obwiniają nie siebie, ale telewizję, nieustannie ją atakując – dodał Kurski.
Zgodnie z art. 14 Konstytucji RP, Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. Natomiast, stosownie do brzmienia art. 54 Konstytucji RP, każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są na mocy Konstytucji RP zakazane.