Protestujący z opozycyjnej partii Szacunek i Wolność (TISZA) twierdzą, że państwowy nadawca MTVA uprawia propagandę, a w telewizji występują wyłącznie politycy z partii i rządu premiera Orbana oraz analitycy powtarzający ich narrację.
Wymachując flagami narodowymi i transparentami „Stop propagandzie”, krzyczeli „nie boimy się” i „mamy dość”. Zgromadzenie zostało zwołane przez przywódcę opozycyjnej, centroprawicowej partii Petera Magyara.
„Mamy dość złośliwości, kłamstw, propagandy, nasza cierpliwość się skończyła. To, co mamy dziś jako media publiczne na Węgrzech, to globalny skandal, mamy tego dość” – przemawiał Magyar do tłumu. Lider TISZA zażądał, aby telewizja publiczna pokazała protest na żywo.
MTVA na swojej antenie opublikowała relację z opozycyjnej demonstracji. Jednak w jej trakcie oraz w późniejszych serwisach informacyjnych zarzuciła Magyarowi grożenie w swoim liście otwartym przemocą. Padły zarzuty, jakoby Magyar powierzył swoim współpracownikom stworzenie oddziału szturmowego, a także planował zaatakowanie siedziby MTVA z użyciem siekier i kilofów. Oprócz tego publicyści przekonywali, że zrealizowanie postulatów prowadziłoby do „przywrócenia nadzoru politycznego nad mediami publicznymi”.
Na Węgrzech media publiczne przedstawiają stanowisko rządu, ale i media prywatne są w dużej mierze kontrolowane przez sojuszników Fideszu, partii Viktora Orbana.
Według sondażu opublikowanego w zeszłym miesiącu przez Median partia TISZA, czyli Tisztelet es Szabadsag, cieszy się 39-proc. poparciem wśród wyborców w porównaniu z 43 proc. dla rządzącej partii Fidesz.
Następne wybory na Węgrzech odbędą się na początku 2026 roku.