Donald Tusk i sztaby kryzysowe o powodzi

Jak oceniają to PR-owcy

Tomasz Siemoniak, Donald Tusk i Władysław Kosiniak-Kamysz podczas sztabu kryzysowego

Gdy powódź zalała pierwsze miejscowości na Dolnym Śląsku, Donald Tusk zaczął organizować publiczne sztaby kryzysowe, co spotkało się z dużą krytyką, głównie ze strony opozycji. -Wejścia na żywo ze spotkań zespołu kryzysowego z premierem na czele nie są polską codziennością, stąd zaskoczenie i krytyka – ocenia dr hab Monika Kaczmarek-Śliwińska. Dr Krystian Dudek dodaje, że przyjęcie formuły otwartej kurtyny i bieżących transmisji online staje się naturalne.

Po tym, jak w połowie września powódź zalała Głuchołazy, Stronie Śląski, Lądek Zdrój i wiele innych miejscowości na Dolnym Śląsku, w region ten udał się premier Donald Tusk, ministrowie: Tomasz Siemoniak, Dariusz Klimczak, Władysław Kosiniak-Kamysz i inni, a także szefowie policji, Wojsk Obrony Terytorialnej i Państwowej Straży Pożarnej.

Od poniedziałku 16 września dwa razy dziennie (rano i późnym popołudniem) głównie we Wrocławiu odbywały się posiedzenia sztabu kryzysowego z udziałem tych osób, a także przedstawicieli Wód Polskich, Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej oraz samorządowców z terenów objętych, jak i zagrożonych powodzią. Posiedzenia sztabu transmitowały media, m.in. telewizyjne stacje informacyjne. Ostatnie posiedzenie sztabu we Wrocławiu odbyło się w niedzielę, 22 września, kolejne było w Warszawie.

Na posiedzeniach tych ministrowie oraz przedstawiciele służb i instytucji raportowali do premiera o sytuacji powodziowej na terenach już dotkniętych żywiołem, podejmowanych działaniach przez samorządy i służby, o sytuacji hydrologicznej na kolejnych odcinkach rzek, potencjalnych zagrożeniach dla terenów, do których zbliżała się fala wezbraniowa, przygotowaniach, by uchronić zagrożone tereny przed powodzią itp.

To na sztabach pojawiało się po raz pierwszy wiele informacji, jak np. ta o braku współpracy między spółką Wody Polskie a Tauronem, czy – jak się szybko okazało nieprawdziwa -informacja przekazana przez prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka o pękniętym wale w Mietkowie.

“Niewyobrażalne w innym państwie”

Pomysł publicznych posiedzeń sztabów kryzysowych z udziałem premiera Donalda Tuska ostro krytykowali przede wszystkim przedstawiciele opozycji, ale też i niektórzy eksperci.

– Jesteśmy jedynym państwem na świecie, gdzie transmituje się na żywo posiedzenia sztabu zarządzania kryzysowego. Czy gdyby w Polsce kiedyś wybuchła wojna to sztaby generalne transmitowane byłyby na żywo? – powiedział na antenie Polsat News poseł PiS, Paweł Szefernaker. – Przecież to jest niewyobrażalne w żadnym innym państwie. Państwo było sparaliżowane w pierwszych godzinach, a do tego doszedł ten teatr polityczny związany z zespołami zarządzania kryzysowego – ocenił. Dodał, że ci ludzie [przyp.red. – uczestnicy sztabów] są specjalistami od tego jak ratować ludzkie życie, dobytek, oni nie są specjalistami w wystąpieniach medialnych – podkreślił.

Zdecydowanym przeciwnikiem transmitowania posiedzeń sztabu kryzysowego z udziałem premiera jest dr hab. Bartłomiej Biskup, ekspert od komunikacji politycznej i zarządzania kryzysowego. – Na tych spotkaniach przekazywane są różne informacje, w tym nie do końca sprawdzone, jak ta o rzekomym pęknięciu obwałowania w Mietkowie. Tego typu błędy mogą wywołać panikę, spowodować zamieszanie i mieć inne, daleko idące konsekwencje – zwrócił uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską. Dodał, że na jednym ze sztabów pojawiły się odnośniki dla służb i samorządowców, które nie powinny być udostępnione publicznie. – I nie chodzi o to, żeby coś ukrywać, ale żeby nie ujawniać spraw newralgicznych. Pewnych kwestii nie należy ujawniać – zaznaczył.

To nie jest polska codzienność

Dr hab. Monika Kaczmarek-Śliwińska, ekspertka, doradczyni i trenerka w obszarze budowy wizerunku i relacji z mediami z Uniwersytetu Warszawskiego nie jest zaskoczona krytyką publicznych sztabów kryzysowych z udziałem Donalda Tuska.

– Z pewnością wejścia na żywo ze spotkań zespołu kryzysowego z premierem na czele nie są polską codziennością, stąd zaskoczenie i krytyka. Jesteśmy w sytuacji wyjątkowej, więc premier i rząd – być może nauczeni doświadczeniem poprzedników z czasów pandemii – starają się pokazać transparencję działań i aktywności. Sam premier i ministrowie mogą natomiast zaprezentować się jako liderzy na bardzo wymagającym polu działań. Większość sytuacji kryzysowych posiada część informacji, które nie są upubliczniane i taka komunikacja z pewnością realizowana jest poza światłem kamer. Natomiast to, co widzimy w przekazach mediów jest komunikacją, która ma zabezpieczać powstawanie lub powiększanie się luki informacyjnej. Rzeczywiście ta otwartość komunikacja jest krytykowana przez adwersarzy politycznych, natomiast przy tak silnej polaryzacji i w trudnej sytuacji na scenie politycznej (wybory prezydenckie na horyzoncie, walka PiS o utrzymanie pozycji) można się było tego spodziewać – uważa Monika Kaczmarek-Śliwińska.

Prof. Akademii WSB dr Krystian Dudek, specjalista z zakresu komunikacji kryzysowej i marketingu politycznego wskazuje z kolei, że obecnie wyborcy i odbiorcy mediów przyzwyczajeni są do innych standardów niż lata temu. Świadczyć o tym mógł chociażby okres Sejmflixu – gdy masowo oglądane były, zazwyczaj nie aż tak atrakcyjne dla obywateli – obrady sejmu. Jego zdaniem w dobie oczekiwania pełnej transparentności i jawności działań – przyjęcie formuły otwartej kurtyny i transmisji online staje się naturalne. Podczas posiedzeń sztabu nie ma tajemnic, nie są prezentowane dane dotyczące np. sfery obrony narodowej.

– Krytyczne komentarze opozycji zdają się być tymi z kategorii – cokolwiek by nie zrobili – skrytykujemy. Można odnieść wrażenie, że PIS próbuje odwrócić tym uwagę od niewygodnych dla tej formacji twardych faktów i danych GUS, które obecny rząd mógłby komunikacyjnie mocniej akcentować. Chodzi o poziom zaniedbań obecnej opozycji z ostatnich 8 lat rządów PIS – zanikającą liczbę kilometrów zbudowanych wałów przeciwpowodziowych czy definitywną rezygnację z budowy zbiorników retencyjnych – podkreśla Krystian Dudek.

Rzetelna, bieżąca, użyteczna komunikacja

Zdaniem ekspertów największym wyzwaniem w kryzysie jest zaopiekowanie się komunikacją w taki sposób, aby była rzetelna, bieżąca, użyteczna. – Jakakolwiek niespójność czy nie błędy, pomyłki, skutkować będą krytyką najczęściej zmierzającą w stronę agresji online. To bardzo wymagający czas, ponieważ komunikaty zespołu kryzysowego są kluczowe dla mieszkańców terenów zagrożonych. Już teraz widać, że nie udało się do tej pory prowadzić perfekcyjnej komunikacji, zdarzyły się nieścisłości i błędy. Należy także podkreślić, że część negatywnej komunikacji tworzona jest przez opozycję, której zależy na wskazaniu braku kompetencji organizacyjnych i zarządczych rządu – zauważa Monika Kaczmarek-Śliwińska. Dodaje, że to świadomość, że zarządzanie komunikacją jest pochodną realizowanych działań.

– Komunikacja nie istnieje sobie a muzom, musi być potwierdzona realizacją. Rząd musi dbać o maksymalne wypełnianie zobowiązań wobec obywateli, zarówno w samym kryzysie, jak i podczas usuwania skutków pokryzysowych. Nic tak silnie nie mści się jak niewypełnione oczekiwania i zobowiązania. Istotnym zagrożeniem jest także dezinformacja, co oznaczać powinno przyjęcie zasad komunikacyjnych, które w maksymalnym stopniu będą minimalizować jej ryzyko. Za wcześnie jeszcze na ocenę zarządzania kryzysem w ogóle. To, że najgorsze warunki pogodowe mamy za sobą, nie jest równoznaczne z tym, że możemy mówić o zakończeniu sytuacji kryzysowej – zaznacza ekspertka.

Czas na budowanie liderstwa Krystian Dudek zwraca uwagę, że sytuacje kryzysowe to trampolina i najlepszy czas na budowanie liderstwa (pamiętamy Busha Juniora i ataki na WTC czy zamachy w Paryżu i zwyżkę notowań Hollande’a).

– Dlatego Donald Tusk pokazuje się stale w kontekście zarządzania kryzysem. Jego nieformalny strój, t-shirty, polary, ubłocone buty i niedogolona twarz, uczestnictwo w sztabach i odwiedziny na terenach objętych powodzią – to symbolika lidera będącego blisko ludzi. Tusk stara się wyciągać wnioski z poprzedniej powodzi i błędów poprzedników (jak wypowiedź Cimoszewicza), ale stara się też nadrobić wykorzystywaną przeciwko niemu wypowiedź z pierwszych dni, gdy mówił, że prognozy nie są przesadnie alarmujące. Teraz dba o każdy detal, bazując też na swoim doświadczeniu międzynarodowym i prezentując sprawczość w kontaktach z naszymi sąsiadami i UE – czego dowodem była wizyta przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen, kanclerza Austrii Karla Nehammera, premiera Czech Petra Fiali i premiera Słowacji Roberta Fico w Polsce – wylicza nasz rozmówca.

Podkreśla, że transmisje sztabów kryzysowych związanych z powodzią mają jeszcze jeden wymiar – gdy wszystko realizowane jest przy podniesionej kurtynie, trudno wyrywać z kontekstu, dopowiadać czy redefiniować. Odbiorcy widzą 1 do 1, jak wygląda praca premiera i mogą ją ocenić samodzielnie.

Komunikacyjnie modelowe działanie

W ocenie dr Elizy Misieckiej, dyrektor generalnej Genesis PR takie transparentne zarządzanie kryzysowe jest nie tylko modelowe z punktu widzenia warsztatu komunikacyjnego, ale przede wszystkim potrzebne z punktu widzenia wszystkich interesariuszy zaangażowanych w taką trudną sytuację – a jest ich wielu.

– Nie tylko służby na wszystkich szczeblach, samorządy, szkoły, etc. To praktycznie każdy obywatel, na terenach dotkniętych powodzią. Zdecydowanie sztaby powinny być powoływane w każdej sytuacji kryzysowej, powinny być transmitowane i budują wizerunek rządzących oraz służb jako profesjonalistów, w pełni zaangażowanych w rozwiązywanie problemu i pomoc obywatelom – uważa Eliza Misiecka.

W podobnym tonie wypowiada się Sebastian Hejnowski, head of Eastern EMEA region w agencji SEC Newgate. Twierdzi, że transmisja sztabu kryzysowego to dobre zagranie PR-owe i społeczeństwu się spodoba.

– Już tylko krok nas dzieli od relacji z obrad rządu. W naturalny sposób w telewizji wszyscy chcą dobrze wypaść i zamiast merytorycznej dyskusji mamy pokaz skuteczności wszelkich służb. Oczekiwane są też same dobre wieści, a ich posłańcy nagradzani. Oczywiste jest, że prawdziwe zarządzanie kryzysem działo się poza kamerami, ale na pewno transmisja dała społeczeństwu wgląd w złożoność materii – komentuje.