O placu Plac Szewczyka zrobiło się głośno w 2018 roku, kiedy siłą przemianowano go na pl. Marii i Lecha Kaczyńskich. Po burzliwej debacie i obronie starej nazwy, katowiccy samorządowcy obwieścili moralne zwycięstwo i triumf lokalnej demokracji. Szkoda, że w tożsamościowym zamieszaniu umknęła najważniejsza kwestia, mianowicie – czym ten plac ma w zasadzie być?
Historia pl. Szewczyka jest wyboista i pechowa, bowiem nigdy nie udało się wpisać tego miejsca na stałe w miejską tkankę Katowic. Obecny plac to zaledwie namiastka tego sprzed lat, mieszczącego w sobie wiele obiektów i funkcji. Starsi mieszkańcy z pewnością pamiętają długą estakadę rozpostartą nad dworcem autobusowym. Jednak kiedy w 2010 roku rozpoczęło się burzenie modernistycznego dworca, miejsce placu zajęła Galeria Katowicka. W ten sposób pl. Szewczyka stał się aleją spacerową wciśniętą między futurystyczną fasadę katowickiej galerii, a dawną wschodnią pierzeję ulicy Stawowej.
Tomasz Borówka na łamach Ślazaga proponował zmianę nazwy placu Szewczyka na Plac Burzliwej Historii Katowic. Jednak przyglądając się dzisiejszej kondycji tego miejsca, lepszą nazwą będzie Plac Chaotycznej Polityki Przestrzennej Katowic.
Może plac Szewczyka straszy nagromadzeniem reklam, ale za to można na nim nabawić się udaru w słoneczne popołudnie.
Kiedy Brytyjski fundusz inwestycyjny Meyer Bergman został jedynym właścicielem Galerii Katowickiej, postanowił zbudować przy placu Szewczyka 10-kondygnacyjny biurowiec Grand Central. Jak poinformowało nas biuro prasowe Galerii Katowickiej, w tej chwili żadna budowa nie jest planowana. W miejscu niedoszłego biurowca zorganizowano „miejską farmę”, która miała nieco poprawić wizerunek tego miejsca.
„Zależy nam na tym, żeby ta część placu była przyjazna dla oka, rośliny potrzebują jednak trochę czasu. Łąka ta ma jednak nie tylko znaczenie estetyczne – na tego typu łąkach, nawet obsianych w donicach, owady-zapylacze znajdą schronienie, co w dużych miastach jest bardzo ważne” – poinformowało nas biuro prasowe Galerii Katowickiej.
Jednak tylko spostrzegawcze oko będzie w stanie dostrzec uroki „miejskiej farmy”, gdyż szczelnie otoczono ją płotem, kontenerami oraz dwoma urządzeniami do odbierania paczek. W lato na płycie placu pojawia się już tradycyjnie wodna kurtyna, która ma za zadanie neutralizować działanie nagrzanego betonu. Dziwi również brak publicznych ławek, które z pewnością ulżyłyby oczekującym na pociąg lub autobus.
Trudno nie odnieść wrażenia, że farma to zwyczajnie nieudane działanie marketingowe, a miasto nie ma pomysłu na zagospodarowanie tego, jakby nie patrząc, reprezentatywnego miejsca na mapie Katowic; szczególnie istotnego pod względem turystycznym, gdyż jest to pierwsze miejsce, z którym stykają się dojeżdżający do miasta turyści. Być może chaotyczna zabudowa placu Szewczyka to świadome posunięcie katowickiego magistratu, w celu zachowania przepustowości tłocznego trotuaru.