Jakub Kwieciński, który w 2018 roku stracił pracę w TVP, wygrał w Sądzie Apelacyjnym proces z telewizją publiczną. Zgodnie z orzeczeniem Telewizja Polska, wówczas kierowana przez Jacka Kurskiego, nie przedłużając z nim umowy, dopuściła się dyskryminacji na tle orientacji seksualnej. Kwieciński ma otrzymać od TVP odszkodowanie i zadośćuczynienie.
– Czekałem na ten dzień sześć lat – dziś w Sądzie Apelacyjnym zapadł prawomocny wyrok w mojej sprawie przeciw Telewizji Polskiej – napisał Kwieciński na profilu Jakub i Dawid na Facebooku, który prowadzi z partnerem Dawidem Myckiem.
Decyzja sądu dotyczy sytuacji z końcówki 2017 roku. Kwieciński i Mycek, już wcześniej działający jako vlogerzy, zamieścili w mediach społecznościowych teledysk „Pokochaj nas w święta”, w którym wystąpiło siedem par homoseksualnych.
Dwa dni później Jakub Kwieciński, pracujący wówczas od 9 lat w redakcji oprawy Telewizji Polskiej, został usunięty z grafiku z dyżurami, a zaraz potem zawieszony. Spółka nie przedłużyła z nim umowy wygasającej z końcem grudnia, nie podając powodów. Przekazano mu jedynie, że postanowił tak dyrektor Piotr Kania.
– Do dziś pamiętam ten dzień sprzed sześciu lat. Miałem akurat wolne, następnego dnia miałem rozpocząć swój kolejny dyżur, a tu nagle telefon od mojego przełożonego ze słowami: „Kuba, widzieli twoje nagranie z Dawidem na YouTube. Kazali mi ciebie zawiesić. Nie mam wyboru”. Z dnia na dzień skończyła się moja praca dla TVP. Nie miałem do niego pretensji. Redakcję Autopromocji, w której pracowałem tworzyli fantastyczni ludzie. Wszyscy byliśmy ze sobą zżyci, przyjaźniliśmy się od lat, ale nie oczekiwałem od nikogo, że będzie ryzykował swoją karierą dla mnie. Był pomysł listu, były próby interwencji, ale każdy bał się, że straci pracę – napisał teraz Kwieciński.
Kwieciński podjął kroki prawne, ponieważ miesiąc wcześniej miał otrzymać od dyrekcji zapewnienie, że jego umowa zostanie przedłużona. – Z dnia na dzień odebrano mi dyżury i podziękowano za dalszą współpracę. Polecenie do redakcji miało przyjść od dyrekcji. Zbieżność dat, jak i uzyskane przez nas informacje od współpracowników, pozwalają nam sądzić, że powodem tej decyzji była moja orientacja – mówił nam w przeszłości Kwieciński.
– W jednej chwili przekreślono całe moje doświadczenie, wiedzę i zasługi, a wszystko dlatego, że kocham Dawida i nie wstydzę się o tym mówić. Na odchodne usłyszałem jeszcze o komentarzach, które miały paść przy podejmowaniu decyzji wobec mojej osoby: „i tak powinien się cieszyć, że tyle się tu uchował i dopiero po dwóch latach zorientowaliśmy się, że u nas pracuje” – dodał.
TVP zapewniała, że jego orientacja seksualna nie miała wpływu na zakończenie współpracy. – Prywatne życie jej pracowników nie jest kwestią braną pod uwagę przy decyzjach kadrowych. Umowa z firmą pana Kwiecińskiego wygasała 31.12.2017 r. i nie została przedłużona, podobnie jak miało to miejsce w kilku innych przypadkach. Żadne inne przesłanki niż merytoryczne nie były brane pod uwagę przy podejmowaniu tej decyzji – podkreślił nadawca.
Sąd poprosił TSUE o stanowisko
Jakub Kwieciński, wspierany prawnie przez Kampanię Przeciw Homofobii, wezwał Telewizję Polską do przystąpienia do rozmów i wyjaśnienia sprawy. Powołał się na przepisy przewidujące obowiązek równego traktowania ze względu na orientację seksualną w zatrudnieniu, obejmujące również zatrudnienie niepracownicze (art. 8 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej w zakresie równego traktowania).
TVP nie zareagowała, dlatego sprawa trafiła do Sądu Rejonowego dla Warszawy – Mokotowa, który skierował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytanie prejudycjalne dotyczące unijnej dyrektywy określającej ogólne warunki ramowe równego traktowania w zakresie zatrudnienia i pracy. Sąd spytał, czy te przepisy można stosować wobec swobody wyboru strony umowy w sytuacji, w której znalazł się powód, a więc gdy przyczyną odmowy byłaby orientacja seksualna potencjalnego kontrahenta.
Polskie władze podczas rozprawy w TSUE argumentowały, że zakaz dyskryminacji w zakresie dostępu do samozatrudnienia, ustanowiony w dyrektywie oznacza wyłącznie zakaz dyskryminowania w momencie zakładania działalności gospodarczej. Dyrektywa nie dotyczy natomiast rozwiązania konkretnej umowy lub jej niezawarcia z osobą samozatrudnioną, nawet ze względu na jej orientację seksualną.
Inne stanowisko zajął TSUE: na początku br. orzekł, że unijna dyrektywa dotyczy każdej formy pracy najemnej, także samozatrudnienia, a swoboda przy zawieraniu umów nie może być uzasadnieniem dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Wyrok sądu pierwszej instancji zapadł w kwietniu 2023 r. Sąd Rejonowy uznał wtedy, że działanie TVP było przejawem dyskryminacji w miejscu pracy ze względu na orientację seksualną, a przepisy krajowe dotyczące niedyskryminacji należy interpretować pro unijnie. Sąd zasądził od TVP na rzecz Jakuba Kwiecińskiego odszkodowanie za dwa miesiące pozostawania powoda bez pracy (powód domagał się odszkodowania za trzy miesiące pozostawania bez pracy), a także zadośćuczynienie w wysokości równowartości miesięcznego wynagrodzenia (całość dochodzonej przez powoda kwoty zadośćuczynienia).
Telewizja Polska odwołała się od tego wyroku. Po zmianie władze pozwu nie wycofano, ale przedstawiciele nie pojawili się na ostatnich rozprawach. Wyrok w Sądzie Apelacyjnym zapadł w środę. Tym razem zasądził on od TVP na rzecz Jakuba Kwiecińskiego odszkodowanie za trzy miesiące pozostawania powoda bez pracy, czyli takie, jakiego się domagał, kwota zadośćuczynienia pozostała bez zmian.
– Po słowach sędzi: „Sąd w całości uznaje pozew Jakuba Kwiecińskiego” miałem łzy w oczach. Myślałem, że po tylu latach podejdę do wyroku na spokojnie, ale okazało się, że te emocje są we mnie wciąż żywe. Lata rządów Jacka Kurskiego, to najczarniejsze karty w historii TVP. To był czas totalnego upolitycznienia, obrzydliwej propagandy, ale też czas niszczenia ludzkich życiorysów. Ja za mój związek z Dawidem – stałem się jedną z ofiar. Dziś doczekałem się sprawiedliwości, ale żaden wyrok, żadne pieniądze nie wynagrodzą mi tego zła, jakie zafundowała mi ekipa Jacka Kurskiego – napisał Kwieciński.
Jakub Kwieciński skomentował sprawę Babiarza
W swoim wpisie Jakub Kwieciński odniósł się też do sprawy zawieszenia przez TVP Przemysława Babiarza po jego komentarzu dot. piosenki “Imagine” zagranej na otwarciu igrzysk olimpijskich. Podkreślił, że zaczynając pracę w TVP w 2008 r. współpracował z komentatorem przy programie – To była mozolna praca dokumentalisty, później scenarzysty, ale ja byłem szczęśliwy, że będę pracował na Woronicza. Wróciłem do Polski. Praca z Przemkiem Babiarzem, to był najlepszy start, jaki mogłem sobie wymarzyć – napisał Kwieciński. Zaznaczył, że Babiarz nie odezwał się do niego, gdy go zwolniono.
– Gdy dziś patrzę z boku na aferę związaną z Przemkiem Babiarzem, to choć nie popieram samego zawieszenia, bo wystarczyłaby zwykła nagana, to rozumiem władze TVP. Wyplenienie zła, które zostało zasiane przez ekipę Kurskiego i rozpleniło się do monstrualnych rozmiarów, wymaga radykalnych kroków. Mój przykład pokazuje jak bezwzględne, bezduszne i bezkarne były to rządy. Trzeba jednak pamiętać, aby teraz przesadnie dbając o wolność słowa i poprawność polityczną, nie wejść w buty swoich poprzedników. Czytam jednak list poparcia dla Przemka Babiarza i jestem spokojny. Podpisy obecnych dziennikarzy TVP świadczą o jednym – że nikt z nich się nie boi, że straci pracę, a strach i absolutna uległość były symbolami tej poprzedniej władzy – napisał Kwieciński.