Mrożenie cen energii przestało w Polsce obowiązywać od 1 lipca 2024 roku. Rząd określił jednak m.in. dla małych i średnich przedsiębiorstw, a takimi są lokalne wydawnictwa, tzw. cenę maksymalną. Ustalono ją na poziomie 500 zł/MWh oraz 693 zł/MWh dla instytucji samorządowych, podmiotów użyteczności publicznej, np. szkół, żłobków, szpitali oraz małych i średnich przedsiębiorstw. Dla wydawców nawet ustalenie ceny maksymalnej oznacza podwyżki rachunków za prąd.
Niektórzy, tak jak Jerzy Jurecki, wydawca „Tygodnika Podhalańskiego”, szukają oszczędności w ograniczaniu pracy redakcji.
– Moi dziennikarze pracują w domach. Do redakcji przychodzimy tylko we dwóch, z redaktorem naczelnym Pawłem Pełką. Wyłączyliśmy gaz w całym budynku „TP”, a prąd zużywamy minimalnie – mówi Jurecki. Cenę podnosił ostatni raz dwa lata temu, kiedy wzrost cen prądu spowodował wzrost cen druku i gwałtownie podrożał papier. Dziś „TP” kosztuje 5 zł.
Andrzej Andrysiak, wydawca „Gazety Radomszczańskiej”, ceny podnosił nie będzie. – Podnosiłem kilka miesięcy temu, ale i tak bardziej interesuje mnie rozwój subskrypcji cyfrowych – mówi. Dodaje, że struktura podwyżek, jakkolwiek dotkliwa, nie jest taka, by musiał teraz szukać oszczędności.
Spokojnie do ewentualnych podwyżek podchodzi też Mateusz Orzechowski, szef Wydawnictwa Wspólnota, wydający kilkanaście tygodników i portali lokalnych na Lubelszczyźnie i Podlasiu.
– Mamy stosunkowo niewielkie koszty zużycia energii, dlatego nie musimy wprowadzać żadnych planów oszczędnościowych. Nie myślę też na razie o podwyżce cen gazet – mówi.