Dziennikarze i szefowie TV Biełsat protestują przeciwko zarzutom kierownictwa Telewizji Polskiej, m.in. w sprawie nieprawidłowości finansowych, do jakich miało dochodzić przy zawieraniu umów na usługi informatyczne. „Fałszywe oskarżenia, oparte na całkowicie niekompetentnej ocenie sytuacji” – napisali w oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych Biełsatu.
Likwidator TVP Daniel Gorgosz zarzucił byłej dyrektorce TV Biełsat Agnieszce Romaszewskiej i dziewięciu jej współpracownikom działania „wspólnie i w porozumieniu”, które wyrządziły TVP „szkodę majątkową w wielkich rozmiarach” – wynika ze szczegółów doniesienia Gorgosza, na podstawie których prokuratura wszczęła śledztwo, a które niedawno ujawnił Onet.
Oświadczenie Romaszewskiej i Dzikawickiego
Z doniesienia do prokuratury zaznaczono: „W okresie od dnia 10 sierpnia 2018 roku do 10 stycznia 2024 roku, działając wspólnie i w porozumieniu w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Szymona Puacz, a następnie Devkom sp. z o.o. w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru (Romaszewska i jej współpracownicy — przyp.red.) doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości (…). Strata TVP na łącznie 7,1 mln zł wynikać ma z zawarcia 248 umów na świadczenie usług i zleceń na zakupy od firm Szymona Puacza – prowadzonej przez niego działalności gospodarczej pod nazwą Devkom Szymon Puacz”.
„Stanowczo odrzucamy oskarżenia kierowane pod naszym adresem, przytoczone w tekście pod tytułem »Onet ujawnia. Ponad 200 umów telewizji Biełsat ze spółką zarejestrowaną w prywatnym mieszkaniu«. Protestujemy przeciwko zniesławianiu zarówno nas osobiście, jak i Biełsatu – niezwykle ważnej dla Białorusinów, ale także dla państwa polskiego instytucji, której budowaniu poświęciliśmy kilkanaście lat życia” – napisano w oświadczeniu, pod którym podpisali się m.in. była dyrektorka TV Biełsat Agnieszka Romaszewska i obecny szef stacji, a wcześniej zastępca Romaszewskiej – Aleksy Dzikawicki.
W oświadczeniu zaznaczono, że „infrastruktura TVP była zupełnie nieprzystosowana do sprostania wymogom Biełsatu, czyli nadawania na zagranicę, i to w dodatku w warunkach wojny informacyjnej”.
W dalszej części tłumaczą, w jaki sposób próbowano zapewnić Biełsatowi i jego dziennikarzom bezpieczeństwo informatyczne. Autorzy oświadczenia zaznaczają, że „posiadając dużą redakcję na Białorusi – a także korespondentów w Rosji – oczekiwaliśmy opracowania takiego systemu, który pozwoli na bezpieczną zdalną pracę. Należało zapewnić bezpieczeństwo współpracownikom Biełsatu nie tworząc jednocześnie luk, poprzez które można by się włamać do systemu. W ten sposób został stworzony wewnętrzny system zarządzania i edytowania treści w architekturze rozproszonej”.
„Fałszywe oskarżenia mogą zaszkodzić nie tylko nam”
W oświadczeniu dodano, że po generalnym ataku na Biełsat ze strony służb białoruskich (po masowych protestach społecznych w 2020 r.) „nasi informatycy stworzyli system »luster« stron WWW, co powodowało, że byli w stanie w ciągu pół godziny przenieść stronę Biełsatu na inny adres internetowy. Zapewniało to ciągłość rozpowszechnienia treści Biełsatu przez sieci społecznościowe pomimo blokady podstawowego adresu WWW. Były one w tym czasie intensywnie rozbudowywane. Dyrekcja Biełsatu zdecydowała też uzupełnić program wideo skierowany do rosyjskojęzycznych odbiorców (poświęcony głównie tematyce międzynarodowej i regionalnej) o rosyjskojęzyczny portal Vot-tak.tv. Została więc zbudowana odrębna strona tej redakcji”.
Autorzy oświadczenia podkreślają: „Przez cały czas swojego istnienia Biełsat nie otrzymywał środków na inwestycje w infrastrukturę informatyczną, był więc zmuszony do outsourcingu także usług takich jak konfiguracja sygnału TV do dystrybucji IT i uwzględnienia tego w wydatkach bieżących”.
W oświadczeniu wskazano też, że „System IT stworzony przez firmę Devcom użytkowany przez Biełsat okazał się przy tym wyjątkowo bezpieczny i odporny zarówno na ataki DDoS, jak i na próby włamania (…). Mając na uwadze bardzo szeroki zakres wykonanych prac, kosztów poniesionych przez Biełsat nie można uznać za zbyt wysokie. Argument, że spółka TVP poniosła straty wydając środki na zabezpieczenie działalności Biełsatu w Internecie, jest o tyle nietrafiony, że gdyby Biełsat opierał się wyłącznie na technice telewizyjnej, koszty (pokrywane zresztą w całości przez MSZ) byłyby o wiele wyższe”.
„Obecnie, gdy oskarża się nas, że zdefraudowaliśmy pieniądze przeznaczone na usługi IT, gdy firma, która ofiarnie i efektywnie pracowała z Biełsatem przez wiele lat, jest oskarżana o wystawianie fałszywych faktur, obawiamy się, że system dystrybucji IT wypracowany przez Biełsat przez lata ulegnie zniszczeniu, a TVP nie będzie w stanie go ani pozyskać, ani zastąpić. Niestety mamy już pierwsze niepokojące sygnały, że tak się dzieje. Fałszywe oskarżenia, oparte na całkowicie niekompetentnej ocenie sytuacji, mogą bowiem zaszkodzić nie tylko nam osobiście, ale i poważnie utrudnić funkcjonowanie Biełsatu” – czytamy w oświadczeniu, które w całości można przeczytać tutaj.