Przestarzała ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych po latach doczekała się nowelizacji w Sejmie. Branży mediów cyfrowych i drukowanych nie udało się wywalczyć sprawiedliwych ram negocjacji z gigantami cyfrowymi (głównie Google i Metą) o pieniądze za swoje treści. Jak na regulacje patrzą sami dziennikarze? – W teorii nowelizacja poprawi sytuację na rynku mediów. W praktyce wszystko zależy od tego, jak zachowają się big techy – mówi Wirtualnemedia.pl Jolanta Ojczyk z Business Insider Polska.
Sejm w ostatni piątek przyjął nowelizację ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dostosowuje ona porządek prawny do zmienionego przez digital i technologie rynku zawodów kreatywnych – artystów, twórców czy dziennikarzy. Nowela wdraża do naszego prawodawstwa dwie unijne dyrektywy – SATCAB II (satelitarno-kablowa), której celem jest stworzenie warunków umożliwiających szersze rozpowszechnianie w państwach członkowskich programów telewizyjnych i radiowych pochodzących z innych państw członkowskich. Ma ona wspierać rozpowszechnianie programów telewizyjnych i radiowych z innych państw członkowskich, ułatwiając udzielanie licencji na materiały chronione prawami autorskimi.
Druga dyrektywa DSM (Digital Single Market, dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym), wprowadza m.in odpowiedzialność pośredników usług internetowych, czyli tak zwanych dostawców usług udostępniania treści online. Zapisy tworzą m.in. nowe formy dozwolonego użytku utworów, przedmiotów praw pokrewnych i baz danych.
DSM daje wydawcom nowe prawo pokrewne do korzystania z ich publikacji online. DSM ma także zapewniać twórcom i wykonawcom przenoszącym swoje prawa lub udzielającym licencji godziwe wynagrodzenie oraz ułatwiać jego egzekwowanie.
Termin na wprowadzenie w życie dyrektyw DSM i SATCAB II minął 7 czerwca 2021 r. Polska jest jednym z ostatnich państw UE, gdzie te przepisy nie zostały jeszcze wdrożone.
Teraz projekt ustawy trafił do Senatu.
– Ustawa wprowadza w końcu, po pięciu latach od uchwalenia dyrektywy, dwie korzystne zmiany. Jedna to nowa kategoria prawa wyłącznego – prawo wydawcy prasowego do wyłącznej eksploatacji online jego publikacji prasowych przez platformy internetowe, a co za tym idzie – prawo do wynagrodzenia od Google, Mety czy Microsoft. Druga zmiana to zobowiązanie wydawcy, aby wypłacił dziennikarzom 50 proc. otrzymanego wynagrodzenia. Problem w tym, że wydawcom bardzo trudno się negocjuje z big techami, bez silnego wsparcia ze strony organów państwa, rządu czy UOKiK. Bez takiego wsparcia wydawcy i dziennikarze długo mogą nie zobaczyć wynagrodzenia. Google zapewnia, że nie będzie robił problemów. Tu jednak potrzebne nie są zapewnienia, ale narzędzia, które pozwolą szybko wyegzekwować wynagrodzenie w odpowiedniej wysokości – wyjaśnia Wirtualnemedia.pl Jolanta Ojczyk, szefowa działu „Prawo” w Business Insider Polska.
Wydawcy i dziennikarze z nowymi prawami
W rozmowie z Wirtualnemedia.pl Monika Blandyna Lewkowicz z Cyberdefence24.pl twierdzi, że przyjęta właśnie w Sejmie nowelizacja to dla dziennikarzy dobra wiadomość.
– Artykuł 43. ustawy prawo autorskie został uchwalony już wcześniej i to on zapewnia godne wynagrodzenia dla twórców, w tym właśnie twórców utworów publicystycznych, czyli dziennikarskich. Przepis wskazuje, że wynagrodzenie ma być „proporcjonalne i godziwe”. Więc uchwalenie ustawy to dobry krok – mówi redaktorka Cyberdefence24.pl.
Monika Blandyna Lewkowicz podkreśla, że środowisko dziennikarskie i wydawnicze może jeszcze promować korzystne dla siebie poprawki w Senacie, gdzie trafiła teraz ustawa. Chodzi o poprawki Lewicy, które miały zabezpieczać interesy dziennikarzy i wydawców prasy w zakresie równego negocjowania z koncernami technologicznymi (jak Meta i Google).
– W interesie dziennikarzy i wydawców leży, żeby jak najgłośniej mówić im o naszej perspektywie. Uświadamiać polityków i społeczeństwo, że tantiemy z platform obejmują też dziennikarzy i dziennikarki, bo nie każdy może sobie zdawać z tego sprawę. I nie chodzi o to, że jesteśmy chytrzy – chcemy, żeby duże platformy internetowe dzieliły się zyskami, które czerpią z wykorzystywania naszych treści, de facto chronionych prawem autorskim. A poprawki wniesione przez Lewicę mogłyby przyspieszyć i ułatwić ten proces – wskazuje Monika Blandyna Lewkowicz. – Senat ma 30 dni na wniesienie poprawek, więc mamy jeszcze szansę, aby przekonać senatorów do naszych racji. Często relacjonujemy protesty innych grup społecznych czy zawodowych, ale nie jest dla nas oczywiste, żebyśmy zaprotestowali we własnej obronie – podsumowuje nasza rozmówczyni.
Dziennikarze nie zobaczą pieniędzy z big techów?
Michał Wąsowski, zastępca szefa redakcji Biznes i Finanse w Wirtualnej Polsce Media, wskazuje, że choć ustawa teoretycznie wprowadza prawo do wynagrodzenia dla dziennikarzy, to diabeł tkwi w szczegółach.
– W obecnym kształcie przepisów teoria może znacząco rozjechać się z praktyką. Giganci powinni bowiem płacić wydawcom, ale ze względu na brak ram negocjacyjnych, o które postulowała branża, w praktyce może to nie przynieść wydawcom żadnych korzyści na przestrzeni lat, a dalej umacniać pozycję tech gigantów. Wysokość tych wynagrodzeń media mają bowiem negocjować bezpośrednio z platformami, wśród których największy jest Google. Wydawcy apelowali o narzucenie m.in. nieprzekraczalnych terminów na odpowiedź oraz prosili o zapisy zwiększające transparentność procesu. Te postulaty nie zostały uwzględnione i istnieje wysokie ryzyko, że mediom po prostu ciężko będzie negocjować z wielkimi korporacjami – szczególnie mniejszym wydawcom. A jak wskazuje prezes UOKiK, jeśli wydawcy i platformy się nie dogadają, to kolejna interwencja europejskiego regulatora nastąpi dopiero za 3-4 lata – wyjaśnia dziennikarz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Zdaniem Wąsowskiego, dziś redakcje, zwłaszcza te mniejsze i lokalne, stoją na słabej pozycji w negocjacjach z globalnymi platformami technologicznymi. To może być szczególnie groźne dla ogólnej kondycji rynku mediów, pozbawionych wsparcia własnego rządu.
– Dzisiaj duża część odbiorców przychodzi do mediów właśnie z wyszukiwarki Google i Discovera, gdzie to algorytmy, raz na jakiś czas modyfikowane, decydują o tym, co zobaczy internauta. Facebook już swoje zrobił w tej kwestii, bo nie jest tajemnicą, że od dłuższego czasu posty zawierające linki do zewnętrznych stron przynoszą znacząco mniej ruchu niż kiedyś. Mówię o tym, bo na skutek tych okoliczności media – bez odpowiedniego wsparcia regulacyjnego czy urzędów – będą po cichu, kawałek po kawałku, tracić przychody i suwerenność jednocześnie, bo oba te zjawiska są ze sobą powiązane. Jest to silne zagrożenie szczególnie dla mniejszych wydawców, w tym mediów branżowych i lokalnych, których istnienie jest kluczowe dla społeczeństwa. To często one pilnują małych-wielkich spraw, które bezpośrednio dotyczą ludzi i ich otoczenia – ocenia Michał Wąsowski.
Ostrą ocenę big techów w rozmowie z naszym portalem formuje Rafał Pikuła, szef magazynu Spidersweb+.
– Niestety koalicja rządząca odrzuciła kluczowe dla branży medialnej poprawki do ustawy o prawie autorskim. Poprawki zgłoszone przez posłanki Lewicy miały pomóc wydawcom w walce z big techami. Niestety wielkie korporacje takie jak Meta czy Google będą mogły korzystać z pracy dziennikarzy i nie płacić za to ani grosza. Poprawki zakładały m.in. zagwarantowanie prawa do uczciwych negocjacji z platformami cyfrowymi. Teraz big techy dalej będą mogły grać w swoją ulubioną grę, czyli odwracanie kota ogonem, zwlekanie, mieszanie wątków i porządków. Brak jasnych reguł „współpracy” między mediami a big techami, jest na rękę tym drugim – uważa dziennikarz.
Jego zdaniem, korzystne dla mediów poprawki przepadły z powodu braku woli politycznej.
– Temat ustawy o prawie autorskim nie grzeje publiki, w tym tej internetowej, jak związki partnerskie, aborcja czy definicje gwałtów, więc mediom trudno było przekonać odbiorców do swoich racji. Uważam, że politykom, niezależnie której opcji, no może poza Lewicą, nie zależy na silnych mediach – mówi nam Rafał Pikuła. I dokłada kolejną diagnozę: – Politycy mają swoich liderów opinii, „silnych razem” czy innych „Prawych Polaków”, mają swoje tożsamościowe portale czy gazety udające media, więc te prawdziwe, niezależne media im tylko szkodzą. Bo pytają, szukają, wiercą dziurę w całym. Każda władza nie lubi mediów, w ostateczności traktuje je instrumentalnie. Nowelizacja nie poprawi sytuacji branży – podsumowuje redaktor Spidersweb.
W ocenie Jolanty Ojczyk, o odrzuceniu korzystnych dla wydawców rozwiązań mogły zdecydować jednocześnie zbyt słaba determinacja środowiska oraz lobbing koncernów technologicznych, głównie tych amerykańskich.
– Z jednej strony wydawców i dziennikarzy nie było widać i słychać przed Sejmem, z drugiej premier Donald Tusk rozmawiał tylko z big techami, Google i Microsoft. Tematem rozmów było bezpieczeństwo, ale gdyby chciał, mógłby poruszyć problem wydawców. Z komunikatu na stronie CIR wynika jednak, że o problemach rynku mediów nie rozmawiano. Być może premier nie zdaje sobie sprawy, jakie to problemy, że ściskają media z dwóch stron jak w imadle, pozbawiając finansowania. Z jednej strony przejęły rynek reklam, zabierając wydawcom duży kawałek tortu, z drugiej manipulują zasięgami, co też uderza w przychody z ogłoszeń. Ale może nie chce wiedzieć, bo woli media słabe lub posłuszne. Gdyby chciał wiedzieć, znalazłby czas na spotkanie się z przedstawicielami mediów, a nie znalazł – uważa dziennikarka Business Insider Polska.
Zapytana o to, czy nowelizacja prawa autorskiego poprawi sytuację na rynku mediów, Jolanta Ojczyk analizuje: – W teorii nowelizacja poprawi sytuację na rynku mediów. W praktyce wszystko zależy od tego, jak zachowają się big techy. Czy będą proponować wynagrodzenie adekwatne, czy minimalne, czy będą udostępniać rzetelne dane, czy te korzystniejsze dla nich, czy w końcu posuną się do szantażu, jak Meta w Kanadzie i Australii, gdzie na Facebooku nie ma newsów. Jeśli nie zachowają się uczciwie, to nowelizacja niewiele zmieni, zwłaszcza, że tak naprawdę stoimy przed kolejnym wyzwaniem, czyli wpływem AI na rynek mediów. Dlatego generalnie może się okazać, że jest to pyrrusowe zwycięstwo, niby pozytywne prawo, ale uchwalone za późno, i bez narzędzi do jego egzekwowania.
Google zabiera głos
Marta Jóźwiak, szefowa komunikacji z Google, w stanowisku przesłanym redakcji Wirtualnemedia.pl deklaruje, że koncern jest gotowy do „licencjonowania treści wydawców w Polsce po wdrożeniu unijnej dyrektywy o prawie autorskim, na takich samych zasadach jak w pozostałych krajach UE”.
– W ciągu ostatnich kilku lat wprowadziliśmy w Europie program Extended News Previews (ENP), który określa, w jaki sposób płacimy za chronione treści informacyjne w takich usługach jak wyszukiwarka Google, Wiadomości Google i Discover, zgodnie z lokalnymi implementacjami art. 15 w poszczególnych państwach członkowskich UE. Współpracując z powodzeniem zarówno z indywidualnymi wydawcami, jak i organizacjami zbiorowego zarządzania, Google płaci już za licencjonowanie treści w ramach ENP wydawcom ponad 4000 publikacji w 19 krajach europejskich. Jesteśmy przygotowani, żeby rozszerzyć ten program licencyjny dla polskich wydawców każdej wielkości, stosując tę samą spójną metodologię, której używamy wobec wydawców w całej Europie. Spójność polskiego prawa z zapisami dyrektywy pozwoli nam program licencyjny uruchomić niezwłocznie, gdy tylko zakończy się proces legislacyjny – czytamy w stanowisku Google Polska.
Wydawcy do posłów: ustawa krzywdzi media
Grupa największych wydawców mediów cyfrowych i drukowanych wystosowała do posłanek i posłów list, w którym apeluje o odrzucenie projektu ustawy w obecnym, niekorzystnym dla rynku mediów kształcie. List podpisali Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych, Katarzyna Białek, CEO Grupa ZPR, Bartosz Hojka, CEO Agora, Aleksander Kutela, CEO Ringier Axel Springer, Artur Potocki, CEO Interia, Jacek Świderski, CEO Wirtualna Polska.
“Obecny projekt jest niekorzystny dla polskich mediów. Pogarsza ich sytuację i może w konsekwencji doprowadzić do upadku wielu firm medialnych. Może też zmusić je do funkcjonowania w modelu, w którym dostęp do wiarygodnych treści będzie wyłącznie płatny, co będzie stanowić zagrożenie dla fundamentalnych wartości demokratycznych, dla pluralizmu mediów, otworzy przestrzeń dla dezinformacji i manipulacji. Dla dobra Polski i demokracji nie możemy na to pozwolić! Wierzymy, że jest jeszcze czas, aby wprowadzić zmiany i zapisy, które spowodują, że wdrażane regulacje pozwolą na uczciwą konkurencję i będą odzwierciedlać interesy i potrzeby wszystkich stron, a nie faworyzować firmy technologiczne i utrwalać ich dominację na cyfrowym rynku w Polsce. (…) Szczególnie istotne jest ustanowienie mechanizmów, które zagwarantują wcielenie prawa w życie, a twórcom i wydawcom zapewnią odpowiednie wynagrodzenie za korzystanie z ich treści” – czytamy w liście.