Już ponad pięć miesięcy trwa postępowanie wyjaśniające Agory dotyczące dziennikarza „Gazety Wyborczej” Marcina Kąckiego, któremu Karolina Rogaska zarzuciła napaść seksualną. Kącki cały czas jest zawieszony w pracy – dowiedział się portal Wirtualnemedia.pl. – To sytuacja bardzo niewygodna dla wydawcy. Zwłaszcza z perspektywy Agory, która zawsze była rydwanem postępu wszelkiego, progresizmu – komentuje Bogusław Chrabota z „Rzeczpospolitej”.
Na początku stycznia br. Marcin Kącki w obszernym artykule „Moje dziennikarstwo – alkohol, nieudane terapie, kobiety źle kochane, zaniedbane córki i strach przed świtem” zamieszczonym w sobotnio-niedzielnym numerze „Gazety Wyborczej” opisał swoją historię życiową, m.in. traumę rodzinną po śmierci starszego brata, wymagające warunki swojej pracy dziennikarskiej i pisania książek, wieloletnie uzależnienie od alkoholu, problemy zdrowotne i rodzinne, a także liczne relacje z kobietami.
– Lubiłem towarzystwo kobiet, bo czułem się przy nich bezpieczny, zaopiekowany, bo wszyscy moi bohaterowie to męskie demony zniszczenia, i nie poznałem nigdy kobiet złych, a prawie zawsze źle kochane, także przeze mnie. Usynawiały mnie albo chodziły ze mną do łóżka, pocieszały, kazały się leczyć albo spierdalać, i to był z reguły dobry pomysł – stwierdził. Kącki zaznaczył, że od siedmiu lat jest w stałym związku, a w efekcie psychoterapii skontaktował się w częścią swoich byłych partnerek, żeby wytłumaczyć swoje wcześniejsze zachowanie i przeprosić.
W dniu publikacji tekstu dziennikarka „Newsweek Polska” Karolina Rogaska zarzuciła Kąckiemu, że pominął w tekście szczegółowy opis tego, jak niewłaściwie zachował się wobec niej. – Naprawdę, szczere przeprosiny zapewne bym przyjęła, za tę OGROMNĄ krzywdę, która wiązała się dla mnie z brakiem zaufania, z omawianiem tematu na terapii, z zaburzeniami lękowymi. Marcin, skoro byłeś tak szczery w swoim tekście dlaczego nie napisałeś wprost co zrobiłeś mi i innym dziewczynom? – spytała.
– Czemu nie napisałeś, że moje wielokrotne NIE potraktowałeś jak niebyłe, czemu nie padło, jak rzuciłeś do mnie, że „teraz odmawiasz, a po 30-stce nie będziesz już tak wybrzydzać i będziesz ruchać się jak popadnie”? Jak za stosowne uznałeś rozebranie się i masturbację mimo mojego ewidentnego przerażenia? Obrzydliwe zachowanie. OBRZYDLIWE. Przepraszam za dosłowność, ale już nie mam siły na półsłówka – opisała.
Współpracę z Kąckim natychmiast zerwała Polska Szkoła Reportażu. – Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że została skrzywdzona przez Marcina Kąckiego. Odsunęliśmy go od pracy ze studentkami i studentami PSR, poinformowaliśmy go o powodach tej decyzji – poinformowała.
Kącki zawieszony, wyjaśnianie przez Agorę trwa
Wicenaczelni „Gazety Wyborczej” Roman Imielski, Aleksandra Sobczak i Bartosz T. Wieliński we wspólnym oświadczeniu poinformowali, że Marcin Kącki został zawieszony, więc nie będzie pracował z innymi dziennikarzami „GW”.
Dodali też, że „aż do sobotniego wpisu Karoliny Rogaskiej, a później oświadczenia Polskiej Szkoły Reportażu nikt w redakcji ‘Gazety Wyborczej’ nie miał świadomości, że Marcin Kącki został oskarżony przez Karolinę Rogaską o napaść seksualną i że został on zawieszony przez Polską Szkołę Reportażu”. Kącki przy oddawaniu tekstu nikogo nie poinformował o powyższych faktach, “czym nadużył zaufania naszego i Czytelników”.
– W efekcie redakcja „Gazety Wyborczej” opublikowała jego „spowiedź” nieświadoma, że może mieć drugie dno – wyprzedzające usprawiedliwienie własnych występków – dodali wicenaczelni. Następnego dnia artykuł Marcina Kąckiego usunięto z portalu internetowego „GW”.
Co w ciągu ponad pięciu miesięcy zdarzyło się w tej sprawie? – Postępowanie wyjaśniające trwa, a Marcin Kącki jest nadal zawieszony. Nie mam w tej chwili nic więcej do dodania w tej sprawie – przekazała Anna Marucha, dyrektor komunikacji korporacyjnej w Agorze, odpowiadając na pytania Wirtualnemedia.pl.
Marcin Kącki nie chce wypowiadać się o sprawie. Zapowiedział to zresztą w połowie stycznia w obszernym wpisie facebookowym, w którym jedyny raz odniósł się do stawianych mu zarzutów.
Dziennikarz zapewnił, że jego relacja z Rogaską nie była „incydentem, w którym, zwyrol napastuje kobietę”. – To historia dwóch spotkań. Pierwszego, na festiwalu literackim w Miedziance, latem 2017 roku, i ostatniego, również w 2017 roku, w mieszkaniu, w którym, wtedy mieszkałem i do którego przyszła Karolina Rogaska, a przebieg tego spotkania był odmienny, niż zostało to opisane – stwierdził.
– Liczne treści na mój temat publikowane w ciągu ostatniego tygodnia sugerują, że występują inne sytuacje, niż przypadek Karoliny Rogaskiej. Nie ma i nie było takich sytuacji. Takie informacje jedynie nakręcają spiralę nienawiści – zapewnił Kącki.
Jego zdaniem współpracownicy z redakcji „Gazety Wyborczej” wiedzieli, że przygotowuje artykuł o swoim życiu, „a jeśli zgłaszali wątpliwości, to wobec odbioru tematu w kontekście silnych emocji związanych z walką kobiet o swoje prawa”.
Szybsze postępowania ws. Wybieralskiego i Durczoka
Wcześniejsze postępowania wyjaśniające właścicieli mediów dotyczące zarzutów mobbingu i molestowania trwały znacznie krócej. W przypadku Michała Wybieralskiego, ówczesnego szefa wydawców portalu „Gazety Wyborczej”, zarzuty pojawiły się pod koniec listopada 2017 roku w serwisie Codziennik Feministyczny. Wybieralski został zawieszony, a powołana w Agorze komisja po miesiącu pracy przedstawiła zarządowi Agory raport, w którym stwierdziła, że należy bezzwłocznie rozwiązać umowę o pracę z dziennikarzem. Ten zdecydował się samemu odejść.
Z kolei komisja TVN sprawdzająca pogłoski o mobbingu i molestowaniu w zespole „Faktów”, które wybuchły po artykułach „Wprost”, od połowy lutego do początku marca 2015 roku zdążyła przeprowadzić rozmowy z 37 ówczesnymi i byłymi pracownikami stacji. W raporcie końcowym stwierdziła, że trzy zatrudnione osoby mogły być narażone na niepożądane zachowania (zaoferowano im rekompensatę pieniężną). Jednocześnie za porozumieniem stron rozwiązano umowę z redaktorem naczelnym „Faktów” Kamilem Durczokiem.
Dlaczego tym razem Agorze wyjaśnienie sprawy zajmuje dużo więcej czasu? – To sytuacja bardzo niewygodna dla wydawcy. W epoce post „me too” tego typu postawa (czyny zarzucane Marcinowi Kąckiemu – przyp.) nie może być akceptowana przez redakcję. Zwłaszcza z perspektywy Agory, która zawsze była rydwanem postępu wszelkiego, progresizmu – komentuje dla Wirtualnemedia.pl Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”.
– Moim zdaniem Marcin Kącki jest na przegranych pozycjach. Jeśli opisane wydarzenia potwierdzą się faktograficznie, nie zostanie już tej firmie. Co nie znaczy, że to dla niego wyrok śmierci zawodowej. To bardzo zdolny facet jeśli idzie o pisanie, na pewno sobie poradzi. Nie wykluczam też, że trafi do innej redakcji, gdzie na tego typu historie patrzy się mniej kategorycznie – dodaje.