W miniony weekend odbył się pierwszy Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu od czasu, jak doszło do wielkiego przetasowania na szczytach władzy w TVP. W trakcie wydarzenia nie brakowało wpadek i kontrowersji, które wzbudzały skrajne reakcje w odbiorcach. Co na to eksperci? – Wydumane problemy całościowo nie miały większego znaczenia przy ocenie tegorocznego festiwalu, który był jednym z lepszych, jakie były w Opolu od wielu lat – ocenia Michał Wolniak.
Tegoroczny festiwal w Opolu odbywał się w dniach 31 maja – 2 czerwca i w zasadzie od początku do końca wywoływał niemałe emocje wśród odbiorców. Na scenie wystąpiło bowiem nie tylko mnóstwo dawno niewidzianych gwiazd, ale też po raz pierwszy od wielu lat do Opola zawitały kabarety. Niestety, nie wszystkie poczynione przez organizatorów zmiany zostały pozytywnie przyjęte przez odbiorców, choć Marek Sierocki będący rzecznikiem prasowym festiwalu w rozmowie z Plejadą wskazuje na sporą oglądalność 61. edycji. – Myślę, że to było udane Opole, o czymś świadczy bardzo wysoka oglądalność. Każdy z tych trzech dni miał powyżej 2 milionów oglądalności, tym bardziej że w sobotę była mocna konkurencja w postaci finału Ligi Mistrzów.
Jak wynika z danych Nielsena, którymi pochwaliło się Centrum Informacji TVP, najliczniejszą widownię przyciągnął niedzielny koncert „Zakochani są wśród nas, czyli piosenki Janusza Kondratowicza”. Łącznie w TVP1 i TVP Polonia obejrzało go ponad 2,3 mln widzów, co dało udział w rynku na poziomie 20,1 procent. Najmniejszą widownię przyciągnął piątkowy koncert “Premiery” (oglądalność w TVP1 i TVP Polonia na poziomie 1,8 mln widzów), sobotnie “Superjedynki” śledziło prawie 2,2 mln widzów, a “Kabareton” na TVP1 w peaku oglądały 2,4 mln odbiorców.
Łącznie średnia widownia trzech dni muzycznej imprezy Telewizji Polskiej wyniosła w Jedynce 1,63 mln osób,a w TVP Polonia – 144 tys. widzów. Przełożyło się to na 18,03 proc. udziału w rynku wśród wszystkich widzów, 12,47 proc. w grupie 16-49 oraz 13,35 proc. w grupie 16-59.
Festiwal w Opolu bez wielu gwiazd
Tegoroczny festiwal w Opolu odbył się pod znakiem nowej władzy w TVP i zakończenia bojkotu wydarzenia przez pokaźną grupę artystów. Mówiło się nawet, że to ma być Opole “odmienione”. Zabrakło artystów pojawiających się na scenie w poprzednich latach, takich jak Halina Mlynkova, Justyna Steczkowska, Edyta Górniak czy Maryla Rodowicz. Część z tych gwiazd starała się tonować nastroje i wskazywała, że w ich nieobecności “nie ma się co doszukiwać sensacji”. Inni, jak choćby Maryla Rodowicz, głośno wyrażali swoje niezadowolenie.
Na ich miejsce przybyły zaś gwiazdy, który od lat próżno było szukać na festiwalu. Oprócz artystów kabaretowych do Opola powrócili m.in. Janusz Panasewicz, Kayah, Krzysztof Skiba, Kasia Kowalska czy Beata Kozidrak. Inna sprawa, że brak gwiazd bawiących Opole od wielu lat to tylko jedna strona medalu. Bo na emitowanych przez TVP festiwalu zabrakło też po prostu artystów obecnie będących na topie, na co uwagę zwraca Marcin Wolniak z Plotka, który w tym roku po raz ósmy działał na miejscu jako akredytowany dziennikarz.
– Wcale nie uważam, że w Opolu co roku powinna śpiewać Maryla Rodowicz, chociaż ona akurat ma tak bogaty repertuar, że mogłaby. Organizatorzy postanowili wyraźnie pokazać, że to czas na zmianę i oddali scenę tym, którzy bojkotowali Opole w niektórych latach, bądź też nie byli tam zapraszani. Oczywiście z wyjątkami – Lanberry, Marcin Sójka, Kasia Moś – pojawiali się tu i wciąż pojawiają. Mnie bardzo brakowało artystów, którzy faktycznie rządzą obecnie na polskiej scenie muzycznej, jak chociażby: Ralph Kamiński, Mery Spolsky, Oskar Cyms, Dawid Podsiadło, Kaśka Sochacka, Mrozu, Vito Bambino, Daria Zawiałow czy Sanah. Nie było ich w Opolu ponieważ w większość mieli już pobookowane terminy. To jest kwestia organizacji. Opole 2025 powinno być organizowane już od października, listopada 2024 roku – wtedy nie byłoby takiego problemu – wyjaśnia dziennikarz.
Narzekania gwiazd niezaproszonych przez TVP wcale a wcale nie zakończyły się wraz ze startem festiwalu. W jego trakcie nie zabrakło bowiem dalszych kontrowersji. Wielu osobom nie spodobało się, że koncert “Debiuty” polegał na tworzeniu przez młode gwiazdy nowych aranżacji kultowych piosenek Czesława Niemena. Zdaniem m.in. właśnie Maryli Rodowicz debiutanci nie podołali zadaniu, bo też podołać nie mieli tak naprawdę szans.
Sporo kontrowersji wywołał także sposób potraktowania na miejscu Sławy Przybylskiej. Według jej menadżera gwiazda musiała długo przebywać w zimnej garderobie, a w dodatku została potrącona przez jednego z techników i o mało nie upadła. Pretensje do organizatorów za formułę “Superjedynek” miała z kolei Halina Mlynkova, a Gabriela Kurylewicz publicznie skomentowała fakt, że TVP nie zgłosiło się do niej po licencję w związku z wykonaniem na scenie utworu jej zmarłego ojca.
Jak jednak zaznacza dziennikarz portalu Interia Muzyka Michał Boroń kontrowersje tego typu zawsze są niejako wpisane w organizacje wydarzeń muzycznych na taką skalę: “Opole, jak każda duża impreza, zawsze budziło gorące emocje. W ubiegłych latach te emocje dotyczyły nawet bardziej spraw pozamuzycznych, bo najważniejsze stawało się to, kto tam wystąpi lub kto odmówi udziału. W tym roku również nie brakowało dyskusji na ten temat, doszukiwania się drugiego dna, dlaczego zabrakło Maryli Rodowicz, dlaczego nie pojawili się wykonawcy mocno kojarzeni z poprzednimi władzami TVP. Raptem tydzień temu gorąco dyskutowano na temat Polsat Hit Festiwalu, pewnie za kolejne parę tygodni będziemy emocjonować się innym dużym telewizyjnym wydarzeniem, a o zwycięskich piosenkach zapomnimy już za parę dni” – przekonuje Boroń.
Wpadki prowadzących: Jacek Cygan na plus, Kayah i Piasek na minus
Niemało emocji wywołały zachowania prowadzących na Opolu 2024. Pierwszego dnia w role konferansjerów wcielili się Kayah i Andrzej Piaseczny, koncert “Superjedynek” prowadził Marcin Daniec, a w niedzielę do Kayah dołączył Jacek Cygan. I o ile ten ostatni był chwalony za olbrzymią wiedzę oraz próby zapanowania nad energią współgospodyni, o tyle wszyscy pozostali nie uniknęli poważnych wpadek. Daniec nie tylko pośpieszał artystów i przerywał wypowiedzi Andrzeja Pietrasa i Beaty Kozidrak, ale też pomylił nazwisko obecnego wokalisty Oddziału Zamkniętego. Z kolei Kayah wyraźnie ponosiła jej własna gadatliwość.
Zdaniem Marcina Wolniaka odbiór w sieci nieszczególnie odpowiadał temu, co faktycznie działo się na samym festiwalu. Publiczność zgromadzona w Opolu reagowała bowiem na Kayah i “Piaska” dużo bardziej pozytywnie: “Prowadzenie Kayah i Andrzeja Piasecznego – luźne, bez spiny i sztywnych ram z promptera – nie podobało się widzom w dużej mierze z powodu tego, jak to zostało opisane w mediach. Publiczność w amfiteatrze przyjęła ich raczej ciepło i z uśmiechem. Pamiętajmy, że Rafał Brzozowski także debiutował w Opolu jako wokalista, a potem kilkukrotnie je prowadził. Ja osobiście nie lubię sztucznej, festiwalowej konferansjerki w stylu tej Tomasza Kammela. Nigdy za nią nie przepadałem i gdybym miał wybrać profesjonalistę w pełni tego słowa znaczeniu, to postawiłbym raczej na Artura Orzecha. Natomiast w ostatnich latach Opola prowadziły zazwyczaj prezenterki TVP i bywało tragicznie”.
– Jacek Cygan to człowiek klasa i uważam, że powierzenie mu roli „kustosza” Opola było strzałem w dziesiątkę, bo poradził sobie znakomicie. Widać było, że to nie są historie odczytane z notki biograficznej, tylko znane mu często z pierwszej ręki. Kayah na tym tle wypadła trochę jak z projektu z Bregoviciem – zdecydowanie bardziej żywioł i nieraz improwizacja, więc też różnego rodzaju wpadki i niezbyt udane wypowiedzi musiały się pojawić – tłumaczy z kolei dziennikarz Interii.
Sam “Piasek” nie omieszkał skomentować swoich kłopotów na scenie na Instagramie, gdzie opublikował nagranie zmontowane z różnych ujęć z Opola. Artysta podsumował całe wydarzenie i związane z nimi reakcje jako “burzę”, od której zresztą dosłownie rozpoczął się tegoroczny festiwal. – Koncert rozpoczęła burza… Burza oklasków, ale również zjawisko atmosferyczne. Burza przed koncertem, burza po koncercie. Nie mogło się podobać wszystkim. (…) Bardzo dziękuję wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki. Mimo że mnie język poplątał się co najmniej kilka razy – podsumował artysta.
Opole 2024 – jak wypadli artyści?
Jak zawsze przy okazji jednego z ogólnopolskich festiwali nie brakowało narzekań na jakość wykonań i poziom występujących artystów, choć w sieci znalazło się też trochę osób broniących tegorocznego składu. A jak to oceniają dziennikarze?
– Całość była nierówna, ale to też od dłuższego czasu specyfika Opola, które stara się trafić do jak najszerszej publiczności. Najlepiej oceniam niedzielny koncert z piosenkami Janusza Kondratowicza, akurat TVP ze swoimi przebogatymi archiwami zawsze było mocne w patrzeniu w przeszłość. Szkoda, że zabrakło koncertu alternatywnego, szkoda, że debiutanci znów zostali potraktowani po macoszemu, bo nie mieli okazji zaprezentować swoich piosenek, tylko mierzyć się z utworami Czesława Niemena. Warto odnotować powrót rockowych brzmień podczas Superjedynek, choć zestaw wybrany przez TVP może sugerować, że polska scena rockowa skończyła się w latach 80., a jeden Krzysztof Zalewski wiosny nie czyni. I znów, te uwagi to żadna nowość, bo mam wrażenie, że można je podstawić do dowolnego Opola z ostatnich lat – sugeruje Michał Boroń.
– Nareszcie oddano scenę profesjonalistom, postawiono głównie na muzykę, a nie na popisy taneczne. I na artystów którzy są cały czas aktywni w branży muzycznej, a nie jedynie wyciągani z zakamarków pamięci przy okazji Opola. Najlepsze występy? Józefina i Skubas na Premierach – zasłużona wygrana, Tatiana Okupnik ze świetnym nowym singlem „Wracam”, Krzysztof Zalewski, Bajm, Kasia Kowalska i wielu innych na “rockowych Superjedynkach”. Anna Maria Jopek i jej interpretacja „Białego krzyża”, Kayah z „Płoną góry, płoną lasy”, Damian Ukeje z „Natalie” i większość aranżacji Adama Sztaby – naprawdę było czego posłuchać i czym się zachwycić – tak swój bardziej entuzjastyczny punkt widzenia przedstawia Marcin Wolniak, który dodaje jeszcze. – Wydumane problemy całościowo nie miały większego znaczenia przy ocenie tegorocznego festiwalu, który był jednym z lepszych, jakie były w Opolu od wielu lat.
Marek Sierocki w obronie festiwalu w Opolu
W kontekście 61. KFPP w Opolu dało się zauważyć jeszcze jeden nietypowy, a dosyć ciekawy element. Była nim wysoka aktywność pełniącego rolę rzecznika prasowego festiwalu Marka Sierockiego. Popularny dziennikarz muzyczny reagował w rozsyłanych do mediów wypowiedziach na najważniejsze wpadki i gafy, jednocześnie starając się podtrzymać wersję o dużym sukcesie tegorocznego Opola.
Według Michała Boronia z Interia Muzyka nie ma w tym jednak nic przesadnie dziwnego. – Trochę taka rola rzecznika, by odtrąbić sukces. Mam wrażenie, że tegoroczny festiwal jakby trochę zaskoczył TVP, że niektóre rzeczy wyglądały na niedopracowane, mimo że do festiwalu szykowano się przez kilka miesięcy. Być może ta zwiększona aktywność spowodowana jest tym, że Opole wciąż wywołują takie emocje – wyjaśnia dziennikarz.
Absolutnie nic nie wskazuje na to, by za rok tych emocji miałoby być choć odrobinę mniej. Bo nieważne, kto zarządza TVP, Opole pozostaje Opolem i wciąż przyciąga uwagę ogromnej grupy Polaków.