Niektórzy pracownicy Agory otrzymali podwyżki i to wyższe niż te zapowiedziane przez zarząd. – Nie jest tak, że ludzie dostali więcej niż wcześniej im zapowiedziano i skaczą pod sufit. Nadal ludzie widzą rzeczy, które warto byłoby poprawić – studzi jednak nastroje Natalia Mazur, szefowa działającej w Agorze „Solidarności”.
Niedawno zarząd Agory przesłał odpowiedzi na pytania, do których nie ustosunkował się podczas spotkania 10 kwietnia. Jak jednak słyszymy od pracowników, list zamiast wyjaśnić spowodował, że mają oni jeszcze więcej pytań. – To kilka stron odbijania piłek i korpogadki, z której niewiele wynika. Jakieś terminy, programy – mówi nam anonimowo jeden z dziennikarzy.
Tymczasem część pracowników zaczęła już otrzymywać podwyżki. – Rozmawialiśmy z naszymi członkami, płyną do nas sygnały, że są osoby, które dostały podwyżkę wyższą niż zapowiadane wcześniej przez zarząd podwyżki systemowe, zwane u nas pięćset plus – przyznaje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Natalia Mazur, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w Agorze.
– Nastroje są mimo to nadal zróżnicowane. Nie jest tak, że ludzie dostali więcej niż wcześniej im zapowiedziano i skaczą pod sufit. Nadal ludzie widzą – nie tylko jeżeli chodzi o same finanse, bo finanse są istotnym, ale jednym z aspektów, który wpływa na samopoczucie załogi – rzeczy, które warto byłoby poprawić – podkreśla.
To między innymi, jak dodaje związkowczyni, przejrzyste zasady przyznawania nagród, szkolenia i inne możliwości rozwoju. – Jako związek zawodowy liczymy na to, że zarząd znajdzie formułę, żeby porozmawiać, wysłuchać tych uwag. Ludzie czują, że jest tu mur, blokada. Chcieliby coś powiedzieć, ale nie czują się wysłuchani. Kierownictwo nie powinno bać się trudnych tematów, ponieważ próba przyklepania emocji do niczego nie prowadzi – ludzie będą szemrać po kątach – zaznacza Mazur.
Spytaliśmy biuro prasowe Agory o kwestię podwyżek, ewentualnych dalszych rozmów i „muru” między pracownikami a zarządem. Czekamy na odpowiedzi.
List „Mamy dość!”
W marcu do zarządów Agory i nowej spółki Wyborcza pracownicy i współpracownicy „Gazety Wyborczej” napisali list (pomysłodawcami byli dziennikarze z Krakowa i Zakopanego). Podpisali go następnie pracownicy wszystkich oddziałów lokalnych tytułu, a także centrali w Warszawie.
Sygnatariusze pisma rozpoczynającego się słowami „Mamy dość!” domagają się m.in. czterokrotnie wyższych podwyżek niż te zaproponowane przez zarząd (2000 zł brutto zamiast 500 zł brutto). Padają tam także żądania uregulowania statusu pracowników pracujących na tzw. umowach śmieciowych [to umowy cywilnoprawne zawarte mimo istnienia stosunku pracy wymagającego zawarcia umowy o pracę – red.].
Autorzy domagają się również transparentnej struktury płac, w tym zniwelowania dysproporcji płacowych, a także ujawnienia kosztów zarządu spółki Wyborcza i uzależnienia wysokości pensji jego członków od mediany płac w spółce.
W czwartym kwartale ub.r. średnia sprzedaż wydania „Gazety Wyborczej” wynosiła 40 020 egz., po spadku rok do roku o 14,72 proc. (według danych Polskich Badań Czytelnictwa).
W czwartym kwartale ub.r. grupa Agora przy wzroście przychodów o prawie jedną trzecią zarobiła na czysto 50,9 mln zł. Po przejęciu Eurozetu skokowo zwiększyły się jej wyniki w pionie radiowym.