Tomasz Duklanowski ma zapłacić Radiu Szczecin nieco ponad 40 tys. zł i ponieść koszty procesu. Sąd pracy wydał taki nakaz w efekcie pozwu skierowanego przez nowe władze rozgłośni. Ich zdaniem wypowiedzenie złożone przez Duklanowskiego pod koniec listopada ub.r. było niezgodne z przepisami prawa pracy.
Zgodnie z nakazem wydanym przez wydział pracy Sądu Rejonowego Szczecin – Centrum Tomasz Duklanowski ma zapłacić publicznemu Radiu Szczecin 40,2 tys. zł z odsetkami naliczanymi od 15 stycznia br. oraz ponieść 4,4 tys. zł kosztów procesu z odsetkami. Nakaz, wydany w postępowaniu upominawczym, to efekt pozwu, który rozgłośnia skierowała przeciw Duklanowskiemu w połowie stycznia.
Według obecnych władz Radia Szczecin wypowiedzenie, które złożył Duklanowski 30 listopada ub.r., było bezzasadne i naruszało przepisy prawa pracy. Dziennikarz skierował je mailowo do ówczesnego prezesa stacji Wojciecha Włodarskiego. Poinformował, że rozwiązuje umowę bez zachowania okresu wypowiedzenia, jako powód wskazał utratę zaufania wobec szefa rozgłośni.
– Nie było żadnego pożegnania, Duklanowski po prostu złożył wypowiedzenia i zniknął z radia. Wcześniej krążyły pogłoski, że szukał pracy w innym regionie kraju – tak okoliczności odejścia Duklanowskiego z Radia Szczecin opisywała portalowi Wirtualnemedia.pl anonimowo jedna z osób z rozgłośni.
Tomasz Duklanowski nie oddał sprzętu służbowego
Zaraz po rozstaniu z Radiem Szczecin Tomasz Duklanowski wyjechał na kościelną misję do Afryki. Adwokat Rafał Wiechecki, reprezentujący senatora Stanisława Gawłowskiego w procesie wytoczonym Duklanowskiemu, poinformował na platformie X, że w poniedziałek były naczelny Radia Szczecin nie pojawił się na rozprawie.
– Wg. jego adwokata wyprowadził się do Afryki. Przeciera szlaki – zaznaczył prawnik.
Duklanowski nie zostawił w siedzibie Radia Szczecin swojego sprzętu służbowego. W połowie stycznia rozgłośnia zawiadomiła o tym prokuraturę, wyliczając, że chodzi o notebook wyceniony na 11 tys. zł, rejestrator dźwięku za 4 tys. zł, smartfon za 2,5 tys. zł oraz trzy wielokrotnie tańsze urządzenia.
W odpowiedzi Tomasz Duklanowski stwierdził, że zdeponował sprzęt służbowy u notariusz, „aby nie mieli do niego dostępu nominanci pułkownika Sienkiewicza, którzy przejęli media publiczne”. – W komputerze służbowym i komórce mam dziesiątki nagrań i dokumentów dotyczących przestępczej działalności ludzi PO. To informację stanowiące tajemnice dziennikarską i dowody w sprawach. Są tam choćby dane i nagrania świadków obciążających Grodzkiego, dokumenty związane z aferą melioracyjna i pedofilską w PO – opisał.
Duklanowski ujawnił dane dzieci posłanki PO
O Tomaszu Duklanowskim zrobiło się głośno, gdy 29 grudnia 2022 roku w serwisie internetowym Radia Szczecin, a zaraz potem w programie Michała Rachonia na antenie TVP Info, jako pierwszy ujawnił dane pozwalające zidentyfikować syna i córkę posłanki PO Magdaleny Filiks jako ofiary pedofila związanego z tą partią, skazanego i od ponad roku przebywającego w więzieniu.
3 marca Magdalena Filiks o śmierci swojego 15-letniego syna Mikołaja poinformowała , pogrzeb nastolatka odbył się cztery dni później. Szybko stało się to tematem dyskusji dziennikarzy i polityków, powszechnie oceniano, że publikacja Duklanowskiego mogła przyczynić się do śmierci nastolatka.
Duklanowski był wówczas na urlopie, do pracy wrócił kilka dni po pogrzebie Mikołaja Filiksa. Na zarzuty pod swoim adresem odpowiedział w wywiadzie w „Gazecie Polskiej”. Przekonywał, że nie ujawnił danych pozwalających rozpoznać ofiary pedofila. – Nie napisałem, że to członkini Platformy Obywatelskiej. Nie napisałem, z jakiego okręgu zasiada w parlamencie. Parlamentarzystów mamy 560, w tym kobiet jest ponad 160. Nie podałem więc informacji, które identyfikowałyby te osoby – stwierdził. – W mediach pojawiły się kłamliwe informacje, jakobym ujawnił dane osobowe ofiar. Pierwszy podał to Tomasz Terlikowski i niestety kłamstwo to krąży do dzisiaj i jest powielane – podkreślił.
Nie ujawnił natomiast, skąd dowiedział się, ile lat mają i czyimi dziećmi są ofiary pedofila związanego z PO. W „Gazecie Polskiej” stwierdził, że o sprawie dowiedział się od „osoby, która jest związana ze szczecińską Platformą i zna to środowisko”. – Na początku nie wiedziałem, czy to prawda, czy mam do czynienia z plotkami. Zacząłem to sprawdzać. Udało mi się potwierdzić u drugiego źródła, że taka sytuacja miała miejsce. Potem zweryfikowałem wiedzę u rzecznika prasowego sądu, który potwierdził i poinformował mnie o szczegółach na temat zatrzymania Krzysztofa F. – relacjonował.
Szybko odniósł się do tego Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie. – Dane o tym, że „chodziło o dzieci znanej parlamentarzystki” nie pochodziły z sądu – zapewnił, dodając, że Tomasz Duklanowski o informacje na temat tej sprawy poprosił dzień przed opisaniem jej w Radiu Szczecin.