Lokalni wydawcy liczą, ile zarobili na kampanii samorządowej

To od lat żniwa

Plakaty nie zastąpią lokalnej prasy w skutecznym dotarciu do wyborców

Od lat wybory samorządowe to reklamowe żniwa dla wydawców lokalnej prasy. Tym razem nie dla wszystkich były one udane.

Bogdan Rojkowicz, szef Korso, wydawca lokalnych tygodników i portali na Podkarpaciu, zapewnia, że w jego regionie wciąż utrzymuje się zaufanie do gazet papierowych, a startujący w wyborach samorządowych próbują to wykorzystać.

– W tym roku mieliśmy całkiem niezły wynik z reklam wyborczych, przy czym około 75 proc. zleceń to były zlecenia na powierzchnię w papierze. Kandydaci wciąż cenią sobie wiarygodność tytułów, które znają długo i cenią za treści – mówi Rojkowicz.

Nie wszystkim udało się dobrze zarobić

– Mieliśmy żniwa jak podczas każdej kampanii samorządowej – mówi Mateusz Orzechowski, szef grupy Wspólnota wydającej kilkanaście tygodników i portali na Lubelszczyźnie i Podlasiu. – Ponad 80 proc. zleceniodawców decydowało się u nas na reklamy w drukowanych tygodnikach. Na portalach nie chcieli, bo twierdzili, że wolą do wyborców docierać sami przez media społecznościowe – dodaje Orzechowski.

Nie wszystkim jednak udało się dodatkowo zarobić.

Roman Ciepliński, szef „Kuriera Szczecińskiego”, opowiada, że tak słabych wpływów reklamowych podczas wyborów jeszcze nie widział.

– Mniejsze zainteresowanie reklamą w wydaniu papierowym było już widać w czasie wyborów parlamentarnych, ale nigdy nie obserwowaliśmy takiego spadku zleceń jak przed tymi kwietniowymi. Jedynie w ostatnim tygodniu kampanii zainteresowanie wzrosło, szczególnie jeżeli chodzi o wydanie magazynowe – mówi Ciepliński i zauważa, że w jego regionie samorządowcy odeszli od reklamy w papierowej prasie na rzecz ulicznych banerów.