Fabrizio, popularniejszy od Muska

O najbardziej znanym na świecie dziennikarzu sportowym

Romano nie rozstaje się z telefonem. Ale pracując niemal nieustannie, zdaje sobie sprawę, jak ważne są relacje interpersonalne

Fabrizio Romano to najbardziej znany na świecie dziennikarz sportowy – specjalista od klubowych transferów w świecie piłki nożnej.

Wyniki meczów go nie interesują. Chce wiedzieć tylko kto, komu i ile zapłaci. Gdy pisze na portalu X „Here we go” („zaczynamy”, jak w wolnym tłumaczeniu piszą polskie media – przyp. red.) – to znaczy, że kolejne przejście, czyli transfer piłkarza z klubu do klubu, właśnie się dokonał. A wtedy wszyscy inni dziennikarze sportowi na świecie znów wstrzymują oddech.

– Mówimy o jednej z najbardziej opiniotwórczych osób na świecie. Ostatniego lata jego tweety czytało więcej osób niż Elona Muska. Wtedy na Twitterze był najpopularniejszy – stwierdza Tomasz Włodarczyk, redaktor naczelny serwisu Meczyki.pl, jeden z dwóch dziennikarzy sportowych mających w dziedzinie zdobywania newsów o piłkarskich transakcjach najsilniejszą pozycję w Polsce.

DOZWOLONE OD LAT 16

Fabrizio Romano urodził się w 1993 roku w Neapolu. Uznał, że wszystko, co ważne w wielkim futbolu, ma początek w Mediolanie, gdzie działają dwa wielkie, niezwykle utytułowane kluby, czyli Inter i AC Milan. To tam kręci się najwięcej piłkarskich menedżerów. Dlatego się przeprowadził, czyniąc z tego miasta bazę swojej działalności.

W Mediolanie znajduje się hotel Melia, gdzie podczas ostatnich dni przed upłynięciem transferowego deadline’u tworzy się specjalne wydarzenia tak wyreżyserowane, by wypadły jak najatrakcyjniej przed kamerami. „Trzy kilometry od stadionu San Siro telewizja Sky na żywo relacjonuje, jak spotykają się tam dyrektorzy włoskich klubów i negocjują transfery. Obok nich przechadzają się dziennikarze, wśród nich oczywiście Fabrizio Romano” – opisuje „Gazzetta dello Sport”.

O piłce nożnej zaczął pisać w 2009 roku, czyli jako 16-latek, jeszcze w szkole średniej. Dwa lata później, dzięki informacji od swojego mentora, trafił do włoskiego agenta zajmującego się transferem piłkarza Maura Icardiego z FC Barcelona. Icardi nie był wielką gwiazdą, ale zawodnikiem jednego z największych światowych klubów. Romano podał informację o transferze i od tamtej pory zaczął zyskiwać uznanie w branży dziennikarzy sportowych. Jego mentorem był inny Włoch, dziennikarski numer jeden na rynku, Gianluca Di Marzio.

„Miałem tę informację jeszcze przed rozpoczęciem okienka transferowego. Jego agent zadzwonił do mnie w listopadzie i powiedział, że doszli do porozumienia z Interem Mediolan i że Inter jest bardzo blisko dogadania się z Sampdorią Genua. Powiedział, że mogę napisać o transferze, który będzie miał miejsce w letnim okienku transferowym, a nie już w styczniu. To był moment, w którym natychmiast pokochałem tę rolę dziennikarza” – mówił kilka lat później Romano w rozmowie ze SportBible (cytat za Weszło.com).

Obecnie wartość reklamowa Fabrizia Romana jest wyceniana na 2 mln euro. A portal WTFoot, który od dawna śledzi jego karierę, podaje, że z działalności dziennikarskiej wyciąga rocznie ok. 300 tys. dol.

Fabrizia Romana na platformie X obserwuje ponad 19 mln osób, na Instagramie ponad 25 mln. Kanał na YouTubie ma ponad 2 mln subskrypcji. Jego filmy wyglądają profesjonalnie. Obraz jest dobrze oświetlony, pod względem technicznym trudno tym produkcjom cokolwiek zarzucić. Choć nie jest to też wielka filozofia – na ekranie widać tylko jego twarz. Nic się nie dzieje, Fabrizio po prostu mówi. Ważne jednak o czym.

MESSI NIE WIEDZIAŁ

Kiedy w tym roku ogłosił pięć dni przed planowaną w Paryżu uroczystością wręczenia Złotej Piłki, że na pewno po raz ósmy wygra Leo Messi, na organizatorów padł blady strach, bo zawsze starają się dotrzymać tajemnicy, aż do momentu ogłoszenia wyników. Wydali komunikat, że nie wiadomo, bo trwa liczenie głosów. A i tak, jak zwykle, rację miał Fabrizio Romano. Wygrał oczywiście Messi.

„Neymar przechodzi do Arabii Saudyjskiej – donosi Fabrizio Romano”, „Nowy selekcjoner reprezentacji Niemiec – pisze Romano”. A nawet taka: „Piotr Zieliński ma ofertę z Arabii – dowiedział się Fabrizio Romano”. To już nikogo nie dziwi. Czasem wydaje się, jakby Fabrizio miał oczy i uszy wszędzie. To zasługa jego nieustających kontaktów z agentami piłkarzy. Z samymi piłkarzami rzadziej.

– Samodzielnie stworzył coś na kształt medialnego imperium. Oficjalnie pracuje dla Sky Italia i każdego dnia ma tam kilka połączeń, gdy przekazuje najświeższe informacje. To głównie jego newsy, ale też newsy innych dziennikarzy – Włodarczyk wskazuje, że informacje nawet wzięte od innych wagi nabierają dopiero, gdy ogłosi je publicznie Romano.

„Reputacja Fabrizio go wyprzedza. Pracował niesamowicie ciężko, aby być tu, gdzie jest teraz. Bezsenne noce, niekończące się tweetowanie i spotykanie się z właściwymi ludźmi pomogły mu osiągnąć cele” – pisze WTFoot.

Nie rozstaje się z telefonem. Ale pracując niemal nieustannie, zdaje sobie sprawę, jak ważne są relacje interpersonalne. Dlatego dba o podtrzymywanie kontaktów nie tylko na czysto zawodowej stopie. Dzień przed świętami Bożego Narodzenia spędza na rozmowach telefonicznych z tymi, od których w przeszłości zdarzało mu się pozyskiwać informacje. Wówczas nie zajmuje się profesją, rozmowy mają charakter towarzyski. Rozmówcy doceniają zainteresowanie ich sprawami pozapiłkarskimi, a ta życzliwość później procentuje. Rośnie dzięki temu szansa, że w odpowiednim momencie, gdy zdarzy się coś ważnego, pierwszym, do którego zadzwonią z informacją, będzie właśnie on.

SAM ROBI WSZYSTKO

21 lutego skończy dopiero 31 lat. Praca pochłania go niemal całkowicie. Jak pisze o nim serwis All Football: „Fabrizio pracuje inaczej od konkurentów, stosując koncepcję »powolnego dziennikarstwa«”.

„Fabrizio nie będzie wypowiadać się na temat transferu, jeśli nie potwierdzi w stu procentach, że doniesienia są prawdziwe. Dopóki nie jest to pewne, będzie milczał. W swojej pracy wykonuje co najmniej 50 rozmów telefonicznych dziennie w poszukiwaniu informacji. Często odwiedza hotele i siedziby klubów, aby spotkać się z agentami zawodników lub dyrektorami sportowymi. Twierdzi, że w ostatnich latach rynek transferowy bardzo się zmienił. W przeszłości spotkania odbywały się głównie przez telefon. Ale teraz można to robić poprzez media społecznościowe. I on chce być zawsze gotowy” – stwierdza specjalistyczny brytyjski serwis piłkarski.

„Nie planował, że hasło »Here We Go« stanie się marką. Jest bardzo ostrożny, publikując te trzy słowa, ponieważ zna moc, jaką niosą. W 99,99 proc. przypadków transakcja faktycznie zostaje zawarta, a on przyciąga wiele uwagi, po prostu publikując to zdanie. To jego podpis i nazwa cotygodniowego podcastu” – opisuje z kolei amerykańska platforma Medium.

Tryb życia pod prądem oczywiście nie jest dla każdego, bo w najważniejszym okresie, czyli podczas okien transferowych, Fabrizio Romano sypia po cztery godziny na dobę. O jego życiu prywatnym nic nie wiadomo. Oficjalnie nie ma partnerki ani partnera, nikt nigdy jeszcze nie wspomniał o jego rodzinie. – Nie wiem, jak on to wszystko robi. Sam wrzuca swoje tweety na X. Do tego ma konto na Instagramie. Prowadzi jeszcze kanał na YouTubie. Generalnie jest stale zajęty. Lekkie rozprężenie następuje w okresie wrzesień–grudzień, ale wtedy też nie próżnuje. To musi być pasja – podsumowuje Tomasz Włodarczyk.

– Z pewnością to bardzo zdolny chłopak i bardzo wcześnie zaczynał. Oczywiście znaczenie ma, gdzie pracuje. W kraju z dużą kulturą piłkarską. Jak powiedział nasz były reprezentant kraju Piotr Świerczewski: „Najpierw pracujesz na nazwisko, a potem nazwisko pracuje na ciebie”. Fabrizio Romano sam zapracował na swoje. Kluby i menedżerowie widzą, że dobrze jest u niego się pokazać, więc często sami powiadamiają go, gdy coś się nowego dzieje – stwierdza Piotr Koźmiński, dziennikarz WP Sportowe Fakty. – Nikt mu nie pisze tweetów. On dobrze zdaje sobie sprawę, że każde słowo może mieć znaczenie. Dlatego najbardziej ufa sobie – dorzuca.

Fabrizio Romano nie jest jedynym, którego nazwisko pada, gdy zaczyna się mówić o gwiazdach sportowego dziennikarstwa w dziedzinie piłkarskich transferów. Za numer dwa obecnie uchodzi David Ornstein. Jest też Gerard Romero oraz mentor Romano, ciągle aktywny Gianluca Di Marzio. Romano ma z nimi dobre układy i na swoich profilach zdarza mu się zamieszczać informacje konkurentów. Zainteresowany kibic może mieć pewność, że nawet jeżeli Romano wyjątkowo nie pilotował sprawy, to u niego będzie można o niej przeczytać.

POŁĄCZYŁ NAS LEWANDOWSKI

Meczyki.pl to obecnie jeden z największych polskich portali zajmujących się piłką nożną. Jego redaktorem naczelnym jest Tomasz Włodarczyk, a pracuje tam m.in. Janusz Basałaj, nadzorujący działalność medialną Polskiego Związku Piłki Nożnej do końca kadencji poprzedniego prezesa Zbigniewa Bońka.

Od połowy ub.r. serwis ma z Romano podpisaną umowę na wyłączność w Polsce. Włoski dziennikarz występuje w cyklu programów dotyczących okna transferowego. W futbolu obowiązuje zasada, że po upłynięciu określonej daty piłkarze nie mogą zmienić barw klubowych aż do następnego okna transferowego. Dlatego co pół roku, dwa razy w piłkarskim sezonie – raz w lecie, a drugi raz w zimie – za każdym razem po 10 dni, Fabrizio Romano omawia na portalu Meczyki.pl, co najważniejszego wydarzyło się w piłkarskim świecie.

– Nawiązaliśmy współpracę Fabrizia z Meczykami. Teraz będzie z nami już podczas czwartego okna transferowego. Mamy w takim okresie dziesięć programów i występuje we wszystkich. To nie jest tania inwestycja. Romano bardzo ceni swój czas. Po każdym występie mamy wręcz policzone minuty, gdy pojawia się na ekranie i według tego ustalana jest stawka – opowiada Tomasz Włodarczyk, redaktor naczelny Meczyki.pl. – Fabrizio handluje newsami. Spekulacje transferowe generują wielką liczbę odsłon. Liczba wyświetleń jego tweetów na platformie X jest nieprawdopodobna. Na jego wiarygodność wpływają dodatkowo zdobywane nagrody dla twórców cyfrowych. Zdaję sobie sprawę, że jesteśmy dla niego malutką rybką. Jednak na każdy nasz sygnał reaguje zadziwiająco szybko. Wygląda na to, jakby był non stop pod prądem – tak Włodarczyk chwali Romana.

Umowa z Włochem to duży sukces Meczyków, bo Fabrizio Romano pozwala sobie na luksus współpracy niemal wyłącznie z wielkimi firmami. Oficjalnie jest związany ze Sky Italia, ale poza tym kooperuje ze Sky Sports, brytyjską płatną telewizją. Pisuje też dla jednego z najważniejszych światowych dzienników, brytyjskiego „The Guardian”. Ma również swoje okienko w amerykańskiej stacji CBS Sports. Podczas bardzo popularnego programu „Golazo” („dobry gol” po hiszpańsku – przyp red.), gdzie omawia się mecze europejskiej Ligi Mistrzów, przepytuje go najbardziej znana dziennikarka futbolowa Kate Apdo. Na ogół w towarzystwie byłych gwiazdorów piłki nożnej: Thierry’ego Henry i Jamiego Carraghera oraz Micaha Richardsa.

– Nie tak łatwo do niego dotrzeć. Niechętnie użycza numeru telefonu. Jeśli ktoś do niego napisze, a on go nie zna, to nie ma szans, żeby odpowiedział. Można powiedzieć, że nas skojarzył Robert Lewandowski – przyznaje Tomasz Włodarczyk, który na polskim rynku o miano najlepszego dziennikarza zajmującego się transferami rywalizuje z Piotrem Koźmińskim z Wirtualnej Polski. – Był jeszcze Sebastian Staszewski, do czasu aż poszedł na kierownicze stanowisko do Telewizji Polskiej i musiał się temu poświęcić – przyznaje Koźmiński. Dodaje, że w ostatnim czasie rynek polskich dziennikarzy zajmujących się transferami rozrósł się do kilkunastu nazwisk.

Włodarczyk opowiada, że transfery polskich piłkarzy dla kogoś takiego jak Fabrizio Romano to na ogół jednak zbyt mały kaliber. Co innego Robert Lewandowski, w końcu dwukrotnie uznany za najlepszego piłkarza na świecie. Kiedy latem ub.r. mówiono, że po wielu latach odejdzie z Bayernu Monachium, to trudno, by nie zainteresował się tym najbardziej znany dziennikarz od piłkarskich transferów.

„Wszystko zaczęło się latem 2021 roku, kiedy do Realu Madryt miał trafić Kylian Mbappe. PSG miało już gotowy plan, co zrobić, gdy Francuz odejdzie do Królewskich. Do Paryża miał trafić Lewandowski. Bayern nie chciał go puścić, więc zaczęły pojawiać się w jego kontekście takie nazwy, jak Chelsea czy Manchester United. Polak miał jednak już wtedy tylko jedno marzenie: Barcelona” – tak Fabrizio Romano tłumaczył na swoim youtubowym kanale kulisy przejścia kapitana polskiej reprezentacji piłkarskiej do katalońskiego klubu latem 2022 roku.

15 lipca zeszłego roku ogłosił w swoich mediach społecznościowych: „Barcelona jest teraz gotowa zakontraktować Roberta Lewandowskiego na stałe z Bayernu. Here we go!”.

Romano donosił następnie w kolejnych tweetach: „Pełne porozumienie pomiędzy Barceloną a Bayernem osiągnięto dziś wieczorem po długich negocjacjach w piątek. Uwzględniając dodatki w wysokości 50 mln euro, Bayern zaakceptował ostateczną propozycję Barcelony w sprawie Roberta”. Następnie: „Lewandowski uzgodnił już osobiste warunki z Barceloną w lutym w sprawie długoterminowej umowy. Xavi odbył już wiele bezpośrednich rozmów z Lewym, a jego agent Pini Zahavi odegrał kluczową rolę, wypuszczając informację, że w grę wchodzą też PSG i Chelsea”.

– Przed Lewandowskim zdarzało się zainteresowanie transferami polskich piłkarzy, ale nigdy na taką skalę. Sprawa odejścia z Bayernu była na ustach wszystkich kibiców i dziennikarzy na świecie. Ponieważ pisałem o tym, a moje wpisy miały szeroki zasięg, Fabrizio zaczął mnie obserwować i cytować moje tweety. Potem się poznaliśmy – wspomina Włodarczyk.

„Na pewno nie traktuję tego jako pracę” – stwierdził Fabrizio Romano. I dodał: „Zajmowanie się informacjami transferowymi zabiera mi po 19–20 godzin dziennie, nie tylko w najgorętszym okresie. Nawet kiedy okno transferowe jest zamknięte. Każdego dnia zamierzam jednak tym się cieszyć. Jeżeli kiedyś pomyślę, że jest to moją pracą i obowiązkiem, to widocznie będę miał bardzo zły dzień”.

***

Ten tekst Macieja Webera pochodzi z magazynu „Press”.