„Od dekady nasze zarobki stroją praktycznie w miejscu, a zakres obowiązków się zwiększa. W przypadku oddziałów płace są na żenująco niskim poziomie, oscylują wokół płacy minimalnej” – piszą pracownicy „Wyborczej” w liście, do którego dotarł serwis Wirtualnemedia.pl.
Jak informowaliśmy, związki zawodowe działające w Agorze nie porozumiały się z kierownictwem w sprawie wysokości podwyżek dla pracowników. Rozmowy dotyczyły zespołów „Gazety Wyborczej” oraz Gazeta.pl. Według Agory wprowadzenie podwyżek w proponowanym przez związkowców kształcie groziłoby destabilizacją.
W e-mailu przesłanym przez zarząd spółki Wyborcza: Wojciecha Bartkowiaka, Mikołaja Chrzana i Joannę Kwas do pracowników napisano m.in. „Zdecydowaliśmy, że podwyżkę systemową otrzymają wszystkie osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę, które nie dostały jej w ubiegłym i obecnym roku, a zarabiają teraz mniej niż 7,5 tys. zł brutto w przeliczeniu na pełen etat. Podwyżki dla pozostałych pracowników będą zależały od naszych możliwości finansowych i indywidualnych ocen” – stwierdzono.
„Waszą propozycję podwyżki 500 złotych brutto dla grupy pracowników zarabiających mniej niż 7,5 tys. zł odbieramy jako działanie uwłaczające” – czytamy z kolei w liście pracowników „Wyborczej” z Krakowa i Zakopanego. „Nie zadowala też mglista wizja podwyżek dla 100 wybranych osób w drugim kwartale 2024 roku. Taka oferta to kpina z pracowników! Wasza propozycja nie niweluje nawet negatywnych skutków kilkuletniej inflacji”.
W dalszej części listu pada żądanie podwyżki w wysokości 2 tys. zł brutto do końca maja br., likwidacji tzw. umów śmieciowych, transparentnej struktury płac oraz ujawnienia zarobków członków zarządu spółki Wyborcza.
„Nasze żądania nie są nierealne, ponieważ Agora wypracowała kilkudziesięciomilionowy zysk, w którym chcemy mieć swój udział” – czytamy w liście sygnowanym przez pracowników „Wyborczej”. – „Oczekujemy spotkania i rozmów jeszcze przed wydzieleniem spółki »Wyborcza«, tj. przed 1 kwietnia” .
Inicjatorzy listu zaczynającego się od słów „Mamy dość” zwrócili się o wsparcie i zrozumienie naczelnego „Gazety Wyborczej” i jego zastępców.
– List nie dotarł do adresatów, więc nie będziemy go komentować – mówi Anna Marucha, dyrektorka komunikacji korporacyjnej w Agorze. – Gdy wpłynie, będziemy rozmawiać w pierwszej kolejności z jego sygnatariuszami – dodaje.