Profesjonalista, tylko trochę miękki

Tomasz Kammel potrzebuje telewizji jak powietrza

– Doskonale musi zdawać sobie sprawę, że dał twarz firmie. Mimo że nie jest dziennikarzem programów politycznych, to wszyscy wiemy, że to marne tłumaczenie – mówi o Tomaszu Kammelu Michał Olszański, który go ceni

Tomasz Kammel potrzebuje telewizji jak powietrza. Nieważne jakiej ani nieważne przez kogo rządzonej. Jego życiorys udowadnia, że jako profesjonalista odnajdzie się wszędzie i we wszystkich czasach.

– Mam jednoznaczne skojarzenie. Myślę o filmie „Konformista” Bernalda Bertolucciego – mówi Karolina Korwin-Piotrowska, kiedy pytam ją o Tomasza Kammela. – Tomasz Kammel jest człowiekiem bez właściwości. To ciastolina w rękach kolejnych dyrektorów TVP, zawsze się dostosowuje. Zresztą podobnie jak inni prezenterzy. Zastanawiam się, jak można pracować w telewizji publicznej, kiedy odbywały się strajki kobiet, jak umierały kobiety w porodówkach. Jak można pracować w takim miejscu, wiedząc, że ono szczuje, odhumanizowuje ludzi? – stwierdza Korwin-Piotrowska. Po chwili dodaje: – Tomasz Kammel dla widowni TVP jest idealny. TVP ma konkretną publiczność, o którą ani Polsat, ani TVN nie zabiega. Idę o zakład, że jak przyjdzie kolejna władza, to też się w nowej sytuacji odnajdzie.

Jego życiorys udowadnia, że jako profesjonalista odnajdzie się wszędzie i we wszystkich czasach. Pracował już w każdej dużej telewizji w Polsce.

RADIOWIEC I HANDLOWIEC

Rocznik 1971. Urodził się w Cieplicach Śląskich-Zdroju pod Jelenią Górą. Wychowała go matka, ojciec wkrótce po jego urodzeniu wyjechał do RFN. „Viva!” pisała o kontaktach z nim: „Jako nastolatek wyjechał do Niemiec i tam spotkał się z ojcem. Oboje starali się wówczas odbudować swoją relację (…) Z czasem więź Tomasza Kammela z ojcem stała się bardzo silna, wręcz nierozerwalna. Panowie nadrobili stracone lata, a Christan Kammel w pewnym momencie został menadżerem dziennikarza”.

W szkole średniej Tomasz Kammel (wtedy jeszcze Kamel, nazwiskiem Kammel posługuje się od 2004 roku) trenował narciarstwo, na studiach zainteresował się żużlem. Nic dziwnego, studiował germanistykę na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze, która jest dumna z klubu Falubaz.

Pierwsze kroki w mediach stawiał w radiu. W trakcie studiów trafił do Radia Jelenia Góra, prowadzonego przez miejski ośrodek kultury. Do rozgłośni ściągnął go Olaf Ważyński, kolega ze studiów w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych, który był gospodarzem piątkowego programu popołudniowego.

Ważyński z Kammelem chodzili do tej samej podstawówki na jeleniogórskim Zabobrzu. – Wkrótce wraz z kolegą zacząłem prowadzić audycję autorską, znacznie bardziej ekspresyjną. Spikerowanie już mi trochę ciążyło. Namówiłem Tomka, aby przyszedł kiedyś do radia, a jeśli mu się spodoba i szef nie będzie miał obiekcji, to przejmie po mnie pałeczkę. Tak też się stało – opowiada Ważyński, obecnie dziennikarz Polskiego Radia.

W 1993 roku w Jeleniej Górze wystartowało komercyjne Muzyczne Radio, do którego obaj się przenieśli. – Zobaczyliśmy ogłoszenie w gazecie i po krótkiej rekrutacji zostaliśmy przyjęci do grona prezenterów – opowiada Ważyński.

– Na początku był didżejem, potem zajął się reklamą, współtworzył naszą agencję reklamową. Miał do tego żyłkę – wspomina Ryszard Pragłowski, współzałożyciel Muzycznego Radia. – Tomek był przyjemny, kontaktowy, grzeczny, słuchacze go lubili. Miał swoje programy autorskie – niczego złego nie mógłbym o nim powiedzieć – dodaje.

– Był lubianym prezenterem, z fajnym głosem, z dobrym żartem. I przede wszystkim – co jest ważne, a nie było oczywiste w tamtych latach – z dobrym angielskim i niemieckim – wspomina Marcin Jędrasiewicz z Ringier Axel Springer Polska, który poznał Kammela w Muzycznym Radiu. – Tomek sprzedawał reklamy, wymyślał akcje marketingowe – wspomina Jędrasiewicz.

Olaf Ważyński opowiada: – Pamiętam, jak nasze wspólne nastoletnie fanki zaprosiły nas kiedyś na imprezę urodzinową. Innym razem przywędrowały na Górę Szybowcową [stacja miała tam siedzibę – przyp. red.], by zrobić sobie z nami zdjęcia. Do Tomka dziewczyny się garnęły. Ja miałem przeważnie męskie grono słuchaczy, chyba z racji przemycanej na antenę cięższej muzyki rockowej.

TELEWIZJA PRZEZNACZENIEM

Po studiach Kammel przenosi się do stolicy. – Tomek z koleżanką z radia razem postanowili zawojować Warszawę. Spakowali się do samochodu i wyjechali – mówi Marcin Jędrasiewicz.

Kammel krótko pracował w Radiu Wawa. W połowie lat 90. rozpoczął pracę jako handlowiec w VFP Communications, wydawcy magazynu „Media Polska” (później „Media & Marketing Polska”). – Łatwo nawiązywał kontakty i do każdego podchodził z życzliwością. Wiedział, że jego przeznaczeniem jest jednak telewizja, chodził na szkolenia na Woronicza. Podziwiam go do dziś, że obrał sobie cel, do którego dążył – mówi Sylwia Dąbrowska, która kierowała wtedy biurem reklamy pisma.

Obecność w TVP jeszcze na początku łączył z pracą w „Media & Marketing Polska”. W 1998 roku z magazynu odszedł. W 1997 roku został współprowadzącym z Karoliną Korwin-Piotrowską program kulturalny „Filmidło”. – Był ambitny, pracowity, pilny. Uroczy, przystojny, bardzo telewizyjny. Chciał się uczyć – wspomina Korwin-Piotrowska. – Na nim zawsze można było polegać. Nie był kimś, kogo trzeba było ciągnąć. To duży walor, jak się pracuje w duecie – dodaje.

Tomasz Kammel był również jednym z prezenterów oprawy, czyli zapowiadał kolejne pozycje z ramówki. Agnieszka Starak-Woźniak opowiada, że dużo nauczyła się od Kammela, kiedy zaczęła pracę w oprawie TVP 1. – W pewnym sensie wziął mnie wtedy pod swoje skrzydła. Potem tworzyliśmy duet w „Pytaniu na śniadanie” i ten czas też bardzo dobrze wspominam. Prowadziliśmy razem wiele koncertów, festiwali. Tomek jest profesjonalistą, zawsze przygotowany, uprzejmy, nie widziałam go nigdy w gorszej formie czy złym humorze. Telewizja to jego żywioł – opowiada Starak-Woźniak.

PRZEŁOMOWA „RANDKA W CIEMNO”

W wieku 27 lat Tomasz Kammel zastąpił Jacka Kawalca w roli gospodarza „Randki w ciemno”. „Kiedy konflikt producentki i prezentera »Randki w ciemno« wylał się na zewnątrz, musiałem dla dobra sprawy tego drugiego zmienić. Wtedy pojawił się w tym programie Tomek” – mówił dwutygodnikowi „Party” w 2009 roku Sławomir Zieliński, w latach 1998–2004 dyrektor telewizyjnej Jedynki.

Dziś Zieliński o Kammelu już nie chce rozmawiać. – Przez szacunek do tego, co powstało na antenie w czasach naszej współpracy, nie chcę komentować dzisiaj karier pracowników, którzy pozostali w TVP – telewizji rządowej, a nie publicznej. Dotyczy to nie tylko Tomasza Kammela, ale również innych – ucina były szef TVP 1.

Sam Kammel serwisowi Plejada.pl opowiadał: „Propozycja przyszła nagle od szefów Telewizji Polskiej. I była to jedna z tych propozycji, którym się nie odmawia, bo mogą mieć wpływ na całe dalsze życie zawodowe. »Randka w ciemno« miała ten wpływ”.

Program spadł z anteny TVP 1 w 2005 roku, kiedy dyrektorem był Maciej Grzywaczewski. – Stosowałem kryterium oglądalności, ściąłem szereg programów jak „Dziennik Telewizyjny Jacka Fedorowicza” i „Kabaret Olgi Lipińskiej”. To się przestało oglądać – mówi Grzywaczewski. – Tomek był gwiazdą Jedynki w gronie najbardziej rozpoznawalnych twarzy – wspomina. Współprowadził też m.in. „Miasto marzeń”, którego bohaterami byli mieszkańcy dwóch dotkniętych wysokim bezrobociem miast.

***

To tylko fragment tekstu Macieja Kozielskiego. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”.