W czwartek widzowie Telewizji Polskiej mogli po raz pierwszy obejrzeć program „19.30”, który zastąpił „Wiadomości”. Powstał w redakcji TVP Sport. Eksperci w rozmowie z Wirtualnemedia.pl doceniają, że tak szybko udało się stworzyć poprawny dziennik bez hejtu. Zauważają jednak wiele niedociągnięć natury technicznej.
Przed rozpoczęciem „19.30” widzowie m.in. TVP1 mogli dowiedzieć się dzięki definicji z Wikipedii czym jest program informacyjny. Później pojawiła się czołówka, która nie przypomina tych stosowanych przez inne programy newsowe. Można na niej zobaczyć twarze ludzi w różnym wieku. Potem na antenie pojawił się Marek Czyż, który już w środowym oświadczeniu wyemitowanym zamiast „Wiadomości” zapowiedział nową jakość.
Kulisy pracy nad nowym programem
Przygotowanie pierwszego wydania programu nie należało do najłatwiejszych. Nowy szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Grzegorz Sajór i szef redakcji Paweł Płuska pojawili się w centrali TVP dopiero w środę popołudniu.
Z nieoficjalnych informacji Wirtualnemedia.pl wynika, że na potrzeby nowej redakcji i montaż materiałów zaaranżowano pomieszczenia zajmowane przez TVP Sport. Dotychczasowi pracownicy TAI dostali informację o zaprzestaniu wykonywania obowiązków służbowych. Mają jednak oddać się do dyspozycji nowych władz.
Dotychczasowi szefowie Agencji rozesłali pisma do pracowników, w którym apelują, aby nie poddawać się woli nowych władz TVP. – Na Placu Powstańców wciąż mogą być pozamykani w pokojach ludzie z poprzedniej ekipy. Ci, którzy wyszli, nie są już wpuszczani do budynku. Potrzeba czasu, żeby przygotować to miejsce. Dotychczasowi operatorzy TAI jeżdżą po reporterów i researcherów na Woronicza i tam również wracamy ze zdjęć. Setki są nagrywane najczęściej bez „kostek” TVP – relacjonuje w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prace nad kulisami programu jeden z operatorów.
Z naszych informacji wynika, że w najbliższych dniach „19.30” to priorytet „nowej” TVP. Na razie nikt nie mówi o wydaniach porannych czy popołudniowych. W naziemnej telewizji cyfrowej zamiast TVP Info jest nadawany kanał TVP Polonia. Podczas emisji programu informacyjnego TVP na jego pasku pojawiła się informacja o tym, że wkrótce w tym miejscu będzie dostępny nowy kanał informacyjny TVP. Nie padły żadne daty. Telewizja Polska nie musi występować o koncesję do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ale powinna uzyskać akceptację karty powinności. KRRiT mocno sprzeciwia się zmianom w TVP. Rekrutacja do odświeżonej telewizji publicznej ciągle trwa, a niektóre osoby mają dołączyć dopiero w styczniu.
Autorem pierwszego materiału dotyczącego zmian w TVP był Marcin Antosiewicz, związany już z „Wiadomościami” w latach 2008-2016. Później na antenie pojawił się materiał Witolda Tabaki na temat budżetu. To były dziennikarz TVP, TVN24 BiS, Polskiego Radia i TVN24. Następnie Czyż połączył się z Dorotą Bawołek (wcześniej Polsat), która znajdowała się w Brukseli. Przygotowała też stamtąd materiał. Sandra Meunier, która od wielu lat pracowała w redakcji zagranicznej TVP Info zrobiła materiał o wykluczeniu Donalda Trumpa z wyborów w stanie Kolorado.
Mateusz Lachowski związany wcześniej m.in. z TVN24 i Polsat News zajął się tematem więźnia politycznego Andrzeja Poczobuta. Blanka Dżugaj (w ostatnich latach News24 i Polsat Rodzina) pochyliła się nad problemami w Betlejem przed świętami. Milena Bobrowska, która przeszła z Polsat News poruszyła temat świątecznych wydatków. Małgorzata Nowicka-Aftowicz, która również zdecydowała się na transfer z kanału informacyjnego Polsatu, uspokajała widzów, że TVP nadal będzie emitować ich ulubione seriale i produkcje rozrywkowe.
„Oddech normalności”
Pierwsze wydanie „19.30” chwali Maciej Orłoś, wieloletni prowadzący „Teleexpressu”. – Nareszcie zobaczyłem program informacyjny w telewizji publicznej, który można nazwać programem informacyjnym. To banalne prawdy, najprostsze, jakie można sobie wyobrazić o bezstronności i obiektywizmie maksymalnym, niezależności od polityków. O mediach, które nie mogą być mediami rządowymi, nie mogą być tubą propagandową. Niestety przez ostatnich ładnych kilka lat tak było, a zwłaszcza w kampaniach wyborczych. Nagle mamy oddech normalności, normalnie i rzetelnie zrobiony program informacyjny, wyważony, spokojny, mówiony normalnym językiem – ocenia w rozmowie z Wirtualnemedia.pl prezenter.
Nie chce komentować nazwy, czołówki i aspektów technicznych debiutu. – Rozumiem, że to jakiś stan przejściowy, tymczasowy. Wiadomo w jakich warunkach był ten program uruchamiany. Może się przyzwyczaimy (przyp. red. do nazwy). Myślałem, że oni pracują jeszcze nad jakąś nazwą. Nie znam się na tytułach, nie chcę się na ten temat wypowiadać. Jedno jest pewne. Bardzo dobrze, że ten program nie nazywa się „Wiadomości”. To jest tak jak w roku 1989. Był „Dziennik Telewizyjny”, który się fatalnie kojarzył i trzeba go było zmienić i zreformować łącznie z nazwą. Wtedy powstały „Wiadomości”. Tutaj pojawia się analogia z tamtym okresem. Tak źle się zadziało przez ostatnie lata w tym programie i w TVP, że zmiana nazwy jak najbardziej była wskazana – ocenia Orłoś.
Były reporter „Faktów” TVN Dariusz Prosiecki ma zastrzeżenia głównie natury technicznej i wizualnej. – Ta czołówka jest trochę za mało dynamiczna, a tło za prowadzącym nieco rozpraszające. Oczywiście rozumiem, że to wszystko było dzisiaj przygotowywane w warunkach powiedziałbym partyzantki, w nerwowej i napiętej atmosferze i w pośpiechu. Same materiały poprawne, zmontowane też poprawnie. Może minimalnie za mało dynamiczne. Ale wiadomo, że to nowy zespół, dogranie to kwestia czasu. Jak na pierwsze wydanie nie jest źle. Tym bardziej, że jeszcze raz podkreślam, potrafię sobie wyobrazić w jakiej napiętej sytuacji powstawał ten pierwszy program. Ogólnie krok w dobrym kierunku i trzymam kciuki – przekonuje Prosiecki w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.
Chwali nazwę „19.30”. Twórcom nowego programu trudno bowiem zarzucić inspirowanie się pod tym kątem innymi dziennikami. – To ewidentnie odejście od nazwy, żeby nie kojarzyć tego programu z „Wiadomościami”, żadnym innym dziennikiem. Nazwa maksymalnie neutralna. To milowy przeskok na dobrą stronę mocy w porównaniu do tego co jeszcze niedawno mogliśmy oglądać – twierdzi Prosiecki.
Chrabota: Podoba mi się czołówka. Jest nowatorska, ciekawa
Choć nie brakuje głosów, że nowa czołówka bardziej pasowałaby do TVN Style aniżeli programu newsowego, to chwali ją Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”. – Profesjonalny prowadzący, ślady rutyny widać. Nie jest uroczym, ale przyciężkawym prowadzącym. Poza tym nie budzi wątpliwości co do wiarygodności. Podoba mi się czołówka. Jest nowatorska, ciekawa. Na pewno nie patetyczna, na pewno nie triumfalistyczna, jak te poprzednie. Nazwa programu „19.30” w punkt. Nie zostawiamy śladu po poprzednich skojarzeniach „Dziennik Telewizyjny” czy „Wiadomości”. Widać nowe otwarcie. Jak na pierwsze wydanie realizowane w takim tempie, to oceniałbym bardzo wysoko w skali 10 przynajmniej na 7. Poprawny serwis. Zupełnie inny ton niż dotychczas. Nie było tam śladu hejtu – zauważa były dyrektor programowy Telewizji Polsat.
Kilku reporterów „19.30” pokazało się na „przebitkach”, nie zabrakło też setek w dwójkowym planie. W programie pokazano tylko jedno wejście na żywo i ani jednego stand-up’a. – Dzisiaj serwisy informacyjne robi się live’ami częstszymi niż tylko jeden. Widać, że tutaj brakowało kontroli nad środkami przekazu. Nie sądzę, żeby wydawca nie wiedział jak to się robi. Poza tym brak stand-up’ów dziennikarzy, co dzisiaj zostawia pewne wątpliwości. Wstydzą się czy nie dojrzali do tego? Zwłaszcza, że to są w większości doświadczeni dziennikarze. Powinni jednak sygnować swoje materiały stand-up’ami. Widać pewne braki techniczne typu brak belek przy podpisach niektórych setkowiczów. Na koniec brak napisów na tyłówce o tym, kto wydawał, kto prowadził. Oczekuję od piątku naprawienia tego. To sygnowanie nazwiskami jest bardzo ważne, bo informuje ludzi o faktycznym zapleczu dziennikarskim tej operacji. Potrzebne jest też dopracowanie grafiki. Ona była bardzo oszczędna. Widać, że to absolutny początek. Mam na myśli na przykład plansze. Jak na start to nieźle, jak na szybkie przygotowanie to mistrzostwo świata, a jak na wykonawstwo w skali 0 do 10 to 3,5 – ocenia Chrabota.
W nowym programie pojawiła się setka posła Marcina Ociepy z Prawa i Sprawiedliwości. W materiale o Unii Europejskiej wykorzystano też fragment debaty Onetu z eurodeputowaną Anną Zalewską z PiS. Nie we wszystkich tematach głos opozycji był jednak szczególnie zauważalny. – Pierwszy materiał, który przedstawiał sytuację w Telewizji Polskiej nie miał drugiej strony, a powinien mieć. Co prawda wystąpił tam pan prezydent jako krytyk tego, co się wydarzyło, ale to jedna setka prezydenta przy dwóch ministra Sienkiewicza. Ja jako wydawca tego programu nie wstydziłbym się pokazać drugą stronę, czyli stanowisko tych, którzy wciąż bronią TVP. Na przykład dawnej ekipy – przekonuje szef „Rzeczpospolitej”.
„Nie był to produkt finalny nowej ekipy”
Niektórzy biorąc pod uwagę wyzwania techniczne, przed którymi stoi redakcja „19.30”, porównują program do dziennika „24 godziny”, znanego z kanału Nowa TV (obecny prezes TVP Tomasz Sygut był redaktorem naczelnym informacji i publicystyki w tej stacji). Nawet w kanale należącym obecnie do Polsatu „szerzej” kadrowano prezenterów. Towarzyszyły im belki czy ozdobniki, których na razie w „19.30” brakuje. Materiały nie są też szczególnie bogate zdjęciowo. Niektóre ujęcia powtarzają się. Pokazano still’e polityków PiS w TVP zamiast nagrań wideo. Problem z dostępem do zasobów TAI na Woronicza może częściowo rozwiązywać duża liczba materiałów zagranicznych z Reutersa. W pierwszym materiale wizytówki były inne niż w pozostałych. Na tych z podpisem autora materiału przeważnie nie wskazano operatorów.
– Program informacyjny TVP o 19.30 obejrzałem po raz pierwszy od bardzo dawna. Oczywiście nie był to „produkt finalny” nowej ekipy. Była skromna scenografia. Prezentowane materiały też na pewno będą w przyszłości bogatsze i będzie ich więcej. Ja na przykład życzyłbym sobie więcej zagranicy a mniej o krajowych, tandetnych konfliktach. Dzisiaj wszystko było podane normalnym, spokojnym językiem, bez napastliwych, tendencyjnych ocen. Na temat sejmowej debaty budżetowej podano argumenty wszystkich stron. Na koniec padły budujące deklaracje jakimi wartościami będzie się kierował zespół nowego, głównego dziennika TVP – komentuje Jan Ordyński z Towarzystwa Dziennikarskiego, kiedyś dziennikarz TVP.
Dominują głosy, że mimo wielu problemów, nowej ekipie udało się zrealizować zamierzony cel. – Biorąc pod uwagę partyzanckie warunki, początek bardzo obiecujący. Przede wszystkim wróciło dziennikarstwo a odeszło kłamstwo, propaganda, szczucie, pogarda, i manipulacja – ocenia z kolei Krzysztof Luft, członek Rady Programowej TVP.
– Ocenianie programu po jednym wydaniu i to takim które powstało w partyzanckich warunkach, nie ma dużego sensu. Mając na uwadze, że 19.30 robi niewielki zespół bez dostępu do właściwego newsroomu, oprawy, odpowiedniej liczby montaży i ekip reporterskich – sukcesem jest, że w ogóle zrobili i wyemitowali ten program. Na właściwą ocenę przyjdzie jeszcze czas, po pierwszym wydaniu widzę kilka zagrożeń, ale uważam, że ten zespół zasługuje na symboliczne 100 dni spokoju, żeby się poznać, okrzepnąć i doszlifować formę i treść materiałów. Na krytykę i stawianie im wymagań przyjdzie jeszcze odpowiedni czas – podsumowuje Paweł Prus, prezes zarządu Instytutu Zamenhofa.