11 czerwca br. agencja Reuters poinformowała, że syn Sorosa – Alexander – przejmuje imperium, którego wartość jest szacowana na 25 mld dol. 38-letni Alexander doktorat z historii zrobił na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, publikował m.in. w „The New York Times”, „The Guardian” i „Politico”. Ma czworo rodzeństwa. Jest z wykształcenia historykiem. I jedynym członkiem rodziny zasiadającym w komitecie inwestycyjnym Soros Fund Management. W pierwszym wywiadzie dla „The Wall Street Journal” powiedział, że bardziej niż ojciec interesuje się polityką, a swoje poglądy określił jako centrolewicowe. Wyraził obawę, by Donald Trump nie wrócił do Białego Domu i zapowiedział, że fundacja Sorosów będzie się starać, by do tego nie doszło w wyborach w 2024 roku.
REWITALIZACJA DEMOKRACJI
Główny wehikuł finansowy George’a Sorosa – Open Society Foundations – tylko w 2021 roku przyznał granty w wysokości 1,5 mld dol., a łącznie było to już prawie 20 mld dol.
OSF nadal deklaruje wspieranie „rewitalizacji demokracji”. Jednocześnie w czerwcu Alexander Soros zapowiedział redukcję zatrudnienia w OSF aż o 40 proc. Open Society Foundations ma ograniczyć działalność w UE i likwidować biura. Ma je już tylko w Berlinie, Barcelonie i Brukseli, przy czym ostatnie koncentruje się na lobbingu praw człowieka i wartości społeczeństwa otwartego.
Według deklaracji Alexandra Sorosa w części świata zwanej Eurazją jego fundacja ma się skupić głównie na Ukrainie, Bałkanach oraz krajach Azji Środkowej. W tej ostatniej działa biuro w Kirgistanie (nie licząc biura w Gruzji na Zakaukaziu). Na Ukrainie OSF ma aż pięć siedzib – najwięcej w Europie. Podobną koncentrację biur OSF widać na Bałkanach. Istnieją w Albanii, Macedonii, Kosowie, Serbii oraz Bośni i Hercegowinie.
Z zapowiedzi Sorosa wynika, że od teraz granty będą przydzielane już nie przez pracowników biur OSF, lecz przez zewnętrzne współpracujące z fundacją NGO-sy.
„KOLEJNE MEDIA POZA POLSKIM WPŁYWEM”
Pod koniec sierpnia br. wydarzyło się coś, co uznano za sprzeczne z deklaracjami o wycofywaniu się Sorosów z Europy. Holenderska spółka Pluralis (należy do konglomeratu Sorosa) kupiła od KCI – holdingu Grzegorza Hajdarowicza – kontrolny pakiet Gremi Media, wydawcy „Rzeczpospolitej”, „Parkietu” i „Sportu” oraz „Uważam Rze Historia”.
Półtora roku wcześniej Pluralis kupił już 38,6 proc. akcji Gremi Media. Dlaczego? Na przełomie 2020 i 2021 roku Onet informował o tym, że PKN Orlen, który właśnie przejął Grupę Polska Press, ma zamiar przejąć również „Rzeczpospolitą”. Kilka dni po tej publikacji komornik – na wniosek jednej z firm biznesmena Zbigniewa Jakubasa – wszedł na konta KCI. Hajdarowicz twierdził, że zupełnie bezpodstawnie. Miesiąc później ten główny udziałowiec Gremi Media mówił już o próbie wrogiego przejęcia „Rzeczpospolitej”. Znawcy rynku sugerowali, że miał tego próbować dokonać właśnie Orlen. Płocki koncern zaprzeczał.
10 miesięcy później, w listopadzie 2021 roku, na łamach „Rzeczpospolitej” Hajdarowicz obwieścił, że sprzedał udziały Gremi Media firmie Pluralis. „To spółka należąca do trzech wielkich i szanowanych firm. King Baudouin Foundation, silna grupa medialna Mediahuis oraz Media Development Investment Fund (MDIF) – to partnerzy o ugruntowanej reputacji, podzielający ten sam zestaw wartości konstytuujących od zawsze Gremi. Silni finansowo, bardzo aktywni na rynkach medialnych w różnych częściach świata, co daje nam dodatkowo dostęp do unikalnej wiedzy” – tłumaczył Hajdarowicz. Dodawał, że oferta Pluralisu była też najkorzystniejsza, a transfer spowoduje, iż tytuły Gremi Media będą „silniejsze” i bardziej odporne „na wszelkie próby ataku z zewnątrz”. Linia informacyjna gazet i stron internetowych pozostała bez zmian.
Tegoroczna transakcja zakupu kolejnej transzy akcji przez Pluralis była elementem poprzedniej umowy – zapisano w niej możliwości realizacji opcji zakupu akcji w późniejszym terminie. Tym razem właścicieli zmieniło 240,4 tys. akcji uprzywilejowanych, które stanowiły 13,4 proc. kapitału i dawały 20,4 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. W sumie więc pod koniec sierpnia Pluralis miał już 931,7 tys. akcji, co stanowiło 52 proc. kapitału i dawało aż 57 proc. głosów na walnym. Pluralis przejęła stery.
Po prawej stronie natychmiast rozległ się lament. Oto niecierpiany przez ogólnoświatową prawicę Soros przejmuje jeden z głównych dzienników w Polsce! I to półtora miesiąca przed wyborami.
TVP Info pytało, czy Niemcy chcą wpłynąć na wynik wyborów – choć Soros nie jest Niemcem, a węgierskim Żydem z amerykańskim paszportem, Pluralis jest zaś holenderskie. Paweł Kukiz grzmiał na TT: „»Rzepa« wykupiona przez Sorosa. Wcześniej TVN wykupiony przez Zaslava. Kolejne media poza polskim wpływem – bo kto je posiada, ten dyktuje przekaz. A przekaz można zmanipulować tak, że działa jak narkotyk ogłupiający lud z zyskiem dla dilera”.
Od razu też niekorzystne dla PiS sondaże przedwyborcze w „Rzeczpospolitej” komentowano jako „robotę” Sorosa.
„NASZĄ MISJĄ JEST WALKA Z FAKE NEWSAMI”
Dosłownie kilka dni później, na początku września, te propagandowe tezy runęły jak domek z kart – Pluralis sprzedał dopiero co kupiony pakiet akcji. Nabywcą został Zoltán Varga – węgierski miliarder, szef Central Group i – co bardzo istotne – wielki przeciwnik Viktora Orbána.
Varga został od razu powołany do rady nadzorczej Gremi Media. Dołączył do niej też Grzegorz Kossakowski – kiedyś prezes Eurozetu, członek zarządu Agory, a teraz dyrektor inwestycyjny funduszu Media Development Investment Fund – jednego z pośrednich lub bezpośrednich udziałowców Pluralisu, Agory i Eurozetu.
Pluralis znów został mniejszościowym udziałowcem Gremi Media – ma teraz 38,62 proc. akcji.
Imperium Vargi zajmuje się nieruchomościami, usługami finansowymi, wierzytelnościami oraz właśnie mediami. W Polsce zainwestowało już wcześniej – w 2018 roku kupiło Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Central Media Group – założona przez Vargę w 2014 roku – to jeden z ostatnich właścicieli mediów niezależnych na Węgrzech. Zarządza ponad 25 tytułami drukowanymi i 19 w wersji online. Perłą w koronie jest portal 24.hu – według rankingu Reuters Institute to marka medialna ciesząca się największym zaufaniem na Węgrzech. W portfolio CMG są też tytuły lifestylowe, np. magazyn dla kobiet „No˝k Lapja”, „Marie Claire” oraz „National Geographic”.
Zasięg tego medialnego imperium to prawie połowa z 10 mln mieszkańców Węgier – tak podaje CMG. Bo sam Varga w oświadczeniu na spotkaniu z przedstawicielami komisji śledczej Parlamentu Europejskiego w lutym br. pisał o 7,5 mln odbiorców. Analitycy szacują, że media CMG docierają do 80 proc. dorosłych Węgrów.
Zoltán Varga podkreśla, że nawet jego lifestylowe media nie są na Węgrzech wolne – politycy rządzący naciskali, by się w nich pojawiać. Z wywiadu, jakiego w 2020 roku Varga udzielił agencji Bloomberg, wynika też, że sam czuł się „zastraszony” przez rząd Orbána i znajdował się pod presją, by sprzedać swoje firmy. Stwierdził wówczas, że nie będzie ich oddawał, a zatrzymanie ich jest dla niego „kwestią zasad”.
Zasady te mają też stać za inwestycjami w media sąsiednich krajów z Europy Środkowo-Wschodniej – wcześniej kupował już na Słowacji, w Czechach, a nabycie wydawcy „Rzeczpospolitej” jest dalszym ciągiem tego planu. Według „Gazety Wyborczej” Varga wielokrotnie powtarzał, że chce zbudować silną środkowoeuropejską grupę medialną.
I teraz ma już swoje media w każdym kraju Grupy Wyszehradzkiej. „Naszą misją jest walka z fake newsami i cieszymy się, że możemy wykorzystać naszą węgierską wiedzę na polskim rynku” – pisał w oświadczeniu dla Bloomberga tuż po ujawnieniu transakcji w Polsce. „Będziemy aktywnym udziałowcem Gremi, aby zapewnić niezbędne wsparcie finansowe i wiedzę specjalistyczną”. Varga zapowiedział położenie „nacisku na treści lifestylowe, zwiększenie dotarcia do odbiorców i transformację cyfrową”.
Miliarder ma wiele wspólnego z polskimi przeciwnikami polityki spod znaku PiS. Jego telefon był podsłuchiwany za pomocą programu Pegasus, twierdzi, że jest pod stałą obserwacją węgierskich służb. Władza na Węgrzech ściga go, zarzucając mu przestępstwa podatkowe. Jego tytuły, krytyczne wobec rządu Orbána, są pomijane w kampaniach reklamowych przez państwowe instytucje publiczne i firmy oraz powiązanych z rządem oligarchów. Media CMG mają bliskie zeru przychody z rządowych źródeł. „Straciłem dużo pieniędzy, ale jeszcze trochę mi zostało i jestem z tego dumny” – deklarował Varga w jednym z wywiadów.
Próbowaliśmy namówić miliardera na krótką rozmowę, ale ani on, ani jego asystentka nie odpowiedzieli na nasze próby kontaktu.
Co ciekawe, Varga, który karierę i pierwsze duże pieniądze zarobił w Credit Suisse, próbował przenieść swoje życie do Polski – starał się o licencję na biuro maklerskie, ale jej nie dostał.
***
To tylko fragment tekstu Krzysztofa Boczka. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”.