Jarosław Kurski przestanie być pierwszym zastępcą redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”. Ma jednak pozostać w zespole dziennika, bo chciałby „na tym etapie zawodowej kariery powrócić do swojej pasji, czyli pisania (…) w »Wyborczej« jako senior editor”. Prezes Agory nie komentuje decyzji naczelnego. Kurski nie miał najlepszych relacji z zarządem koncernu, a firmę czekają ważne zmiany strukturalne. Nowym pierwszym zastępcą Adama Michnika zostanie prawdopodobnie Roman Imielski, dotychczasowy wicenaczelny.
„Postanowiłem, że 31 grudnia 2023 r. przekażę funkcję pierwszego zastępcy redaktora naczelnego »Gazety Wyborczej« jednemu z moich zastępców. Nadchodzi czas dla rozumiejących nowe wyzwania i świetnie przygotowanych do pełnienia swoich zadań młodszych zastępców: Aleksandry Sobczak, Mikołaja Chrzana, Romana Imielskiego i Bartosza Wielińskiego” – napisał Jarosław Kurski do czytelników.
Po tym, jak „Presserwis” jako pierwszy poinformował o tej zmianie, rozpoczęły się spekulacje na temat nowego stanowiska, jakie Kurski miałby objąć. Przypominano przy okazji, że zaledwie we wtorek odejście z „Gazety Wyborczej” ogłosił Paweł Wroński, czołowy publicysta tytułu – wczoraj pojawił się już pierwszy raz w roli rzecznika Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod wodzą nowego szefa resortu Radosława Sikorskiego. Kurskiemu wróżono miejsce w nowej, odpolitycznionej Telewizji Polskiej. Jednak sam Kurski zapowiedział w tekście na Wyborcza.pl, że chciałby „na tym etapie zawodowej kariery powrócić do swojej pasji, czyli pisania. Z racji pewnego doświadczenia chciałbym to robić w »Wyborczej« jako senior editor. »Wyborcza« to moje życie, moje DNA”.
Kurski pisał dalej: „Polska się zmienia. Także »Wyborczej« potrzebna jest zmiana pokoleniowa” – tłumaczył, dodając, że „jesteśmy świadkami ważnej generacyjnej rewolucji”, a przyszłością modelu biznesowego „Gazety Wyborczej” będzie głównie abonament cyfrowy.
„Gdy 32 lata temu zaczynałem pracę w »Wyborczej«, nikt nie słyszał o internecie, a rytm pracy wyznaczał deadline dla danego numeru. Dziś »Wyborcza« to serwis aktualizowany przez całą dobę siedem dni w tygodniu. (…) W czasach internetu zdominowanego przez globalne korporacje, mediów społecznościowych, sztucznej inteligencji; w czasie wyzwań technologicznych, zagrożenia propagandą i fałszywymi informacjami oraz komercjalizacją przekazu jak nigdy prawdziwe są słowa: »kto nie maszeruje, ten ginie«, czyli kto się nie rozwija – przegrywa” – zaznaczył Kurski.
Przypomniał, że już niebawem „Gazeta Wyborcza” rozpocznie działalność operacyjną jako odrębna spółka.
„»Gazetę Wyborczą« czeka niebawem wydzielenie. Z punktu widzenia właścicielskiego będzie nadal w stu procentach własnością Agory SA, tyle że jako spółka córka. Jest sprawą fundamentalną, by wydzielona spółka dysponowała należnym jej, wypracowanym przez dziesięciolecia majątkiem trwałym, który byłby buforem ułatwiającym konieczną transformację »Wyborczej«” – zauważył w tekście Kurski.
Hojka nie komentuje
Bartosz Hojka, prezes Agory wydającej „GW”, nie chciał wczoraj odnosić się do rezygnacji Jarosława Kurskiego. – Nie komentuję tej decyzji – powiedział „Presserwisowi”.
Stosunki między Jarosławem Kurskim a zarządem Agory od jakiegoś czasu nie były modelowe. W apogeum konfliktu między zespołem „Wyborczej” a zarządem Agory – jaki miał miejsce w 2021 roku – Jarosław Kurski nie gryzł się w język. Zarzucił zarządowi Agory, że chce upokorzyć „GW” i że za konflikt pomiędzy władzami spółki a dziennikiem obarcza jego zespół.
„Od dziesięciu tygodni dziarsko próbujecie rozwiązać problem, który sami od »a« do »z« stworzyliście” – napisał wtedy do zarządu Jarosław Kurski w mailu, do którego dotarł „Presserwis”. „I choć sposób, w jaki przystąpiliście do łączenia »Wyborczej« z Gazeta.pl był menedżerską katastrofą, co w krótkiej chwili szczerości sami przyznaliście (»dziś zrobilibyśmy to inaczej«) – to w zasadzie nie macie sobie nic do zarzucenia” – dodawał.
Wicenaczelny „GW” zaapelował, by zarząd nie szedł tą drogą. Jego zdaniem była to folwarczna strategia „dziel i rządź”. „Destrukcyjna droga donikąd. Jako Zarząd odpowiadacie za całość spółki i Waszą powinnością jest równe i sprawiedliwie traktowanie jej wszystkich podmiotów” – stwierdził Jarosław Kurski.
Podział firmy, wydzielenie spółek
To ten konflikt ostatecznie doprowadził Agorę do podziału firmy na segmenty. Przypomnijmy, że decyzją z marca br. doszło do wydzielenia spółek w poszczególnych segmentach rynku. W jednej odrębnej spółce – Wyborcza sp. z o.o. – zarejestrowanej w sierpniu br. znalazła się „Gazeta Wyborcza”, w tym usługi związane z poligrafią, prowadzenie portali internetowych – m.in. Wyborcza.pl, Wyborcza.biz, Odeszli.pl oraz Komunikaty.pl wraz z aplikacjami mobilnymi – wydawanie miesięcznika „Książki. Magazyn do czytania”, wydawanie miesięcznika „Wysokie Obcasy Ekstra” oraz prowadzenie portali internetowych związanych z wyżej wymienionymi wydawnictwami, m.in. Wysokieobcasy.pl., a także prowadzenie archiwum oraz działalność agencji fotograficznej Wyborcza.pl.
Od stycznia zarząd spółki Wyborcza sp. z o.o. będzie trzyosobowy. Oprócz Wojciecha Bartkowiaka – członka zarządu Agory odpowiedzialnego m.in. za segment prasy cyfrowej i drukowanej – zasiadać będą w nim obecna dyrektorka sprzedaży „Gazety Wyborczej” Joanna Kwas oraz Mikołaj Chrzan, wicenaczelny tego tytułu odpowiedzialny m.in. za redakcje lokalne.
Jak zapowiadała wcześniej Agora, rozpoczęcie działalności operacyjnej Wyborcza sp. z o.o. planowane jest na 1 kwietnia 2024 roku.
Wyniki z Eurozetem
W trzecim kwartale 2023 roku Grupa Agora odnotowała wzrost przychodów ze sprzedaży o 36 proc., do poziomu 363,5 mln zł. Zanotowano stratę netto w wysokości 13,1 mln zł (spadła z 24,5 mln). Takie wyniki to przede wszystkim efekt konsolidacji z Eurozetem, dzięki której zyskał na znaczeniu segment radia. Z drugiej strony wpływy ze sprzedaży usług reklamowych w internecie oraz prasie cyfrowej i drukowanej były niższe niż rok temu.
– Liczymy na powrót do normalności na rynku mediów i na rynku reklamowym – mówił Bartosz Hojka, prezes Agory, przy okazji niedawnej prezentacji wyników finansowych. – Na to, że wydatki reklamodawców będą odpowiadały naszej pozycji rynkowej i reklamowej efektywności. Przez ostatnie osiem lat byliśmy pomijani, jeżeli chodzi o wydatki reklamowe spółek Skarbu Państwa i administracji publicznej, pomimo naszej pozycji na rynku.
Obawy dziennikarzy
Choć formalnie szefem „Wyborczej” nadal jest Adam Michnik, to właśnie Kurski jako pierwszy zastępca Michnika czuwał nad wydaniami wraz ze swoim zespołem czworga zastępców. Wczoraj w „GW” niezbyt chętnie rozmawiano na temat decyzji wicenaczelnego. Jednak niemal każdy nasz telefon do dziennikarzy kończył się uwagą o rychłym wydzieleniu spółki, nowym składzie zarządu spółki Wyborcza i niełatwym czasie, jaki czeka papierowe wydanie dziennika. Jeden z naszych rozmówców zauważył, że ruch Jarosława Kurskiego wynika z niechęci do przeprowadzania „Gazety Wyborczej” przez trudny etap wydzielania do osobnej spółki z Agory SA. Ten etap może się wiązać ze zwolnieniami, a na pewno z trudną sytuacją finansową i dużą odpowiedzialnością, gdyż „Wyborcza” będzie musiała na siebie zarobić, bez wspomagania ze strony spółki matki.
– Jestem optymistą – dla odmiany rzucił jednak jeden z dziennikarzy spoza Warszawy. – Po wyborach wrócą normalne przetargi i normalna współpraca, pojawią się wreszcie pieniądze z dużych państwowych spółek.
Pozostanie na łamach, to ważne dla tożsamości
Redaktorzy naczelni dużych polskich mediów powściągliwie wypowiadają się o zmianie w „Wyborczej”. Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, przyznał, że nie wie wszystkiego o workflow i wewnętrznych zasadach pracy redaktorów w „Gazecie Wyborczej”, zauważył natomiast: – W „Rzeczpospolitej” redaktor naczelny bądź jego zastępca pracuje codziennie, od prowadzenia porannych kolegiów do wysłania kolumn do drukarni. Ciężka orka, od rana do wieczora. W „Gazecie Wyborczej” jest chyba inaczej, redaktor naczelny czy jego zastępca nie są wpleceni w taki reżim pracy redakcyjnej. Może „Gazeta” chce z tą praktyką skończyć? Albo dać Jarosławowi Kurskiemu odsapnąć po latach?
Chrabota dodał: – Jarosław Kurski zostanie w roli publicysty i to ma dla czytelników znaczenie. Jego teksty, refleksja, pozostaną na łamach, to ważne dla tożsamości „Gazety Wyborczej”.
– Nie wydaje mi się, żeby to był objaw jakiegoś kryzysu wewnętrznego w „Gazecie Wyborczej” – uważa Piotr Pacewicz, naczelny OKO.Press. – To raczej naturalna zmiana warty. Jarek został głównym głosem publicystycznym „Gazety Wyborczej” po tym, jak Adam Michnik ograniczył swoją obecność na łamach. Odegrał bardzo ważną rolę w czasach rządów PiS, gdy trzeba było przypominać o etyce dziennikarskiej i obywatelskiej. Był głównym głosem opozycyjnej gazety. Jeżeli nawet Jarek lub redakcja wcześniej już podjęli decyzję, że przestanie on być pierwszym zastępcą naczelnego, to trudno było im to ogłosić przed wyborami, których wynik wcale nie był pewny.
Wiesław Władyka, publicysta „Polityki”, profesor na Uniwersytecie Warszawskim: – Myślę, że Jarek doszedł do granicy refleksji. W czasie rządów PiS niezwykle silnie zaangażował się w obronę polskiej demokracji. Walczył o nią nie tylko publicystyką, aktywnie uczestniczył chyba we wszystkich marszach i protestach w obronie swobód obywatelskich. Gdy PiS przegrało wybory, zapewne poczuł zmęczenie i doszedł do wniosku, że jako zastępca wielkiej postaci – Adama Michnika osiągnął zasadniczy cel. I może poświęcić się działalności publicystycznej i pisarskiej.
Jarosław Kurski wicenaczelnym „GW” został w 2007 roku. W latach 80. działał w opozycji demokratycznej, a od października 1989 do lipca 1990 zajmował stanowisko rzecznika prasowego Lecha Wałęsy. W 1992 został publicystą działu opinii i wydania weekendowego. Równocześnie przez kilka lat prowadził „Rozmowy Jedynki” w TVP, a w latach 2006–2007 poranne edycje w radiu Tok FM. W 2022 napisał wysoko ocenianą książkę „Dziady i dybuki”, w której opisał historię swojej rodziny. Jego bratem jest Jacek Kurski, polityk, szef TVP w czasach PiS, obecnie pracujący w Banku Światowym.