W piątek będzie negocjowany art. 4 projektu EMFA dotyczący inwigilacji. Parlament Europejski chce, aby była możliwa tylko w przypadkach uzasadnionych „nadrzędnym interesem publicznym” lub w celu zbadania przestępstw, takich jak terroryzm, handel ludźmi czy bronią. Rada UE idzie o krok dalej, postulując rozszerzenie tej listy przestępstw i dodanie klauzuli chroniącej prerogatywy państw członkowskich w zakresie bezpieczeństwa i obrony. To de facto prowadziłby to do legalizacji szpiegowania m.in. pracowników mediów, a w krajach takich jak Grecja czy Francja inwigilacja dziennikarzy jest do tej pory całkowicie zakazana.
We wtorek serwis EU Observer opublikował wspólne śledztwo Investigate Europe, Disclose i Follow the Money, z którego wynika, że za rozwadnianiem przepisów na niekorzyść dziennikarzy lobbuje siedem krajów członkowskich, w tym Francja, Włochy i Grecja. Jak wynika z protokołu ze spotkania Komitetu Stałych Przedstawicieli z 22 listopada, do którego dotarli dziennikarze, włoscy oficjele oświadczyli, że włączenie do projektu klauzuli chroniącej prerogatywy państw członkowskich w zakresie bezpieczeństwa jest „koniecznością”. Z kolei przedstawiciele Francji, Finlandii i Cypru zaznaczyli, że nie są w tej kwestii otwarci na negocjacje.
Kwestia inwigilacji to nie jedyny punkt zapalny w EMFA. W trilogu toczono też bój o kształt art. 17, który pozwala wielkim platformom internetowym na blokowanie treści redakcyjnych. Rada UE od początku dążyła do skrócenia 24-godzinnego okresu, w jakim wydawcy mogą zgłaszać uwagi do decyzji platform o usunięciu treści. – Wiemy już, jak ma wyglądać ostateczna treść tego artykułu, ale nic nie jest zagwarantowane, dopóki nie osiągniemy porozumienia we wszystkich kwestiach – zastrzega Ramona Strugariu, która w Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) Parlamentu Europejskiego od początku nadzorowała prace nad Europejskim Aktem Wolności Mediów.
Burzliwe były również rozmowy dotyczące art. 24, w którym mowa jest o zasadzie proporcjonalności przy zlecaniu reklam finansowanych z budżetu państwa. W mandacie negocjacyjnym europarlament określił, że reklamy zamówione w jednym medium nie mogą przekroczyć 15 proc. całego budżetu reklamowego przewidzianego przez władze publiczne i spółki państwowe. Europosłanka Strugariu zapewnia, że w przypadku tego zapisu stanęło na „wyważonym kształcie” legislacji odzwierciedlającym założenia PE w mandacie negocjacyjnym.
Inne światło na negocjacje rzuca śledzący je Jacek Wojtaś, prawnik i koordynator ds. europejskich Izby Wydawców Prasy. – Dochodzą mnie słuchy, że zdecydowana większość propozycji forsowanych przez Radę UE została przyjęta. W przypadku art. 17 wykreślono termin 24 godzin, w którym wydawcy mogą zareagować na decyzję platform o usunięciu treści. Negocjatorzy z PE mieli też nie obronić zaproponowanego pułapu 15 proc. przy zlecaniu reklam finansowanych z budżetu państwa – mówi Wojtaś. Prawnik IWP dodaje, że osiągnięto porozumienie w kwestii wyjątkowo ważnej dla wydawców: zgodnie z art. 6 to oni odpowiadają za ustalanie linii redakcyjnej i to do nich należy ostatnie słowo w przypadku konfliktu z dziennikarzami. O taki kształt tego przepisu apelowało wielu polskich i europejskich wydawców.
Jacek Wojtaś: – Miejmy nadzieję, europarlament poszedł na wiele ustępstw właśnie po to, by mieć mocniejszą pozycję negocjacyjną ws. art. 4. Celem jest ograniczenie zakresu przestępstw, w przypadku których będzie można korzystać z programów szpiegujących dziennikarzy.
– Liczę na to, że rządowa próba rozmydlenia zakazu podsłuchiwania ludzi mediów nie przejdzie – ma nadzieję Krzysztof Bobiński z Towarzystwa Dziennikarskiego.
Jak dodaje Jacek Wojtaś, po zakończeniu piątkowych negocjacji ws. art. 4, negocjatorów czekają jeszcze rozmowy na temat treści preambuły. – To ona narzuca kierunek interpretacji poszczególnych artykułów – tłumaczy prawnik.