Katarzyna Włodkowska pozwała sąd za uzasadnienie wyroku ws. Adamowicza

Sprawa zaczęła się od tekstu z 13 stycznia 2020 r. opublikowanego w "Dużym Formacie" i zatytułowanego "Stefan W. Posiedzę dwa lata i wyjdę"

Katarzyna Włodkowska, dziennikarka „Gazety Wyborczej”, pozwała sąd za uzasadnienie wyroku w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza. „Złożyłam pozew. Chodzi tu nie o dobro wymiaru sprawiedliwości, ale o zamach na tajemnicę dziennikarską i wolne media” – argumentuje Włodkowska w tekście na Wyborcza.pl.

Włodkowska poinformowała, że 7 grudnia do Sądu Okręgowego w Gdańsku wniosła pozew o naruszenie dóbr osobistych. W tekście na Wyborcza.pl dowodzi, że „za dochowanie tajemnicy dziennikarskiej gdański sąd – przekraczając swoje kompetencje – postanowił mnie ukarać, zarzucając kłamstwo ws. tekstu o zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza”. Następnie przytoczyła tekst przeprosin, jakich się domaga: „Przepraszam Panią Katarzynę Włodkowską za bezprawne naruszenie jej dóbr osobistych w postaci godności, dobrego imienia oraz reputacji zawodowej, które miało miejsce w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego w Gdańsku, IV Wydział Karny, sygn. akt IV K 227/21 wydanego w sprawie Stefana Franciszka Wilmonta oskarżonego o zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza. Prezes Sądu Okręgowego w Gdańsku”.

Sprawa zaczęła się od tekstu z 13 stycznia 2020 r. opublikowanego w „Dużym Formacie” i zatytułowanego „Stefan W. Posiedzę dwa lata i wyjdę”. Autorka przedstawiała w nim zabójcę Adamowicza jako bezwzględnego przeciwnika Platformy Obywatelskiej (inaczej niż twierdzili biegli), który precyzyjnie zaplanował morderstwo. „Gdy reportaż się ukazał, bydgoska prokuratura wszczęła w mojej sprawie postępowanie. Chciała poznać nazwiska moich informatorów, zarzucając ujawnienie elementów śledztwa. Groziła mi grzywna, ograniczenie wolności albo kara dwóch lat więzienia” – opisuje Włodkowska.

I dodaje, że nie ujawniła personaliów swoich informatorów w tej sprawie. Mimo że ostatecznie sąd zwolnił ją z tajemnicy dziennikarskiej.

W kwestionowanym przez dziennikarkę uzasadnieniu wyroku na zabójcę Adamowicza (wyrok: winny, dożywocie) sąd napisał, że „Katarzyna Włodkowska podała opinii publicznej zmyślony stan faktyczny, aby na tak nośnym, interesującym ówcześnie wydarzeniu zbudować kapitał popularności. Ani zasady logiki, ani materiał dowodowy zgromadzony w sprawie nie potwierdziły bowiem jej wersji”. Dalej sąd podkreślił, że Włodkowska „utrudniła prowadzenie postępowania w niniejszej sprawie”, zmuszając organa ścigania do badania wątku gangsterów z Warszawy, który okazał się błędnym tropem śledztwa. „Należy jeszcze raz podkreślić, że wersja, którą świadek zaprezentowała w swoim artykule i którą również próbował przeforsować swego czasu oskarżony nie została uznana za wiarygodną. W istocie cały materiał dowodowy odnoszący się do pobudek Stefana W. jej przeczył” – napisała sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Prokuratura Krajowa wszczęła śledztwo w tej sprawie. Jak napisała w „GW” Włodkowska: „Prowadzi je Prokuratura Okręgowa w Słupsku w kierunku poplecznictwa”. I dodała: „Moje czwarte przesłuchanie odbyło się 29 listopada br. Tym razem grozi mi od razu więzienie – od trzech miesięcy do pięciu lat”.