Teoretycznie Jacka Kurskiego – architekta rządowej propagandy w mediach publicznych, byłego prezesa Telewizji Polskiej – z Banku Światowego może odwołać tylko prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Jak wiadomo, Glapiński tego nie zrobi. Nowa władza ma więc sposób na szybkie pozbawienie Kurskiego pensji w wysokości ponad 83 tys. zł miesięcznie. I rozliczenie go w kraju.
Jacek Kurski lubi bywać na rautach
Przypomnijmy: Kurski został oddelegowany do przejęcia przez PiS kontroli nad TVP na początku 2016 roku. Za czasów jego prezesury z TVP zwolniono dziennikarzy i zastąpiono ich propagandystami. Poziom propagandy na antenach TVP zbliżył się do tego, co do tej pory znane było tylko w państwowych telewizjach w krajach autorytarnych, takich jak Rosja czy Białoruś.
We wrześniu 2022 Kurski poinformował, że w wyniku decyzji jego środowiska politycznego przestaje być prezesem TVP, a przed nim „kolejne wyzwania”. „Zawsze myślałem że nie ma życia poza polityką. Otóż jest. Wiem że tu też dobrze przysłużę się Polsce” – napisał Jacek Kurski. Jego następca Mateusz Matyszkowicz przejął dobrze naoliwioną machinę produkującą kłamstwa, manipulacje i nienawiść, w której nie musiał już wiele zmieniać, żeby służyła partii władzy.
„Kolejnymi wyzwaniami”, o jakich pisał Jacek Kurski, okazało się reprezentowanie Polski w Banku Światowym na stanowisku zastępcy dyrektora wykonawczego z pensją ok. 1 mln zł rocznie. – Jako jeden z wicedyrektorów nie odpowiada tam do końca za nic. Z doniesień mediów wiemy, że lubi bywać na rautach – przypomina Dariusz Ćwiklak.
Wśród posłów Platformy panuje powszechne przekonanie, że Kurskiego można wyrzucić na podstawie decyzji rządu i nie będą potrzebne żadne naciski na Glapińskiego. – Dawaliśmy już do zrozumienia, jak to zrobimy – mówi nam poseł żywo zainteresowany reformą mediów publicznych. – To ważne ze względów symbolicznych.
Ćwiklak: „Kurski musi odpowiedzieć za TVP”
Co ciekawe, podobny głos usłyszeliśmy ze środowiska menedżerskiego, związanego kiedyś z Mateuszem Morawieckim. – Kurski premiera irytował, a gdy został bankowcem, dodatkowo rozśmieszył – słyszymy. – Nikt za nim nie będzie płakał, choć oczywiście odbędzie się zwyczajowe zawodzenie TVP na kadrowy zamach ze strony Tuska.
Posłowie zwracają uwagę na ustawę o NBP i moc uchwał Rady Ministrów. O takiej furtce wspominał już kiedyś Business Insider. Chodzi o regulującą działalność banku centralnego ustawę, w której znajdziemy art. 11 pkt 3. Stanowi on, że prezes NBP „reprezentuje interesy Rzeczypospolitej Polskiej w międzynarodowych instytucjach bankowych oraz, o ile Rada Ministrów nie postanowi inaczej, w międzynarodowych instytucjach finansowych”. Oznacza to, że wystarczy znowelizować uchwałę Rady Ministrów, by zmienić zasady obsadzania stanowisk w Banku Światowym. Wtedy Kurski mógłby zostać odwołany z Waszyngtonu bez udziału prezesa NBP.
– Człowiek, który zamienił media publiczne, może i niedoskonałe wcześniej, w machinę systemowego kłamstwa i rozsiewania nienawiści, musi za to odpowiedzieć, a nie dostawać teraz ponad 83 tysiące złotych za słodkie nicnierobienie – wskazuje Dariusz Ćwiklak z „Newsweek Polska”. – Mam nadzieję, że nowa władza nie zapomni o Jacku Kurskim, chociażby z tego względu, że może on odegrać istotną rolę jako świadek przed powstającymi właśnie sejmowymi komisjami śledczymi, na przykład tej zajmującej się inwigilacją za pomocą systemu Pegasus. Kurski mógłby opowiedzieć, jak doszło do przekazania danych z telefonu Krzysztofa Brejzy do TVP i jak później manipulowano tymi danymi. Jest wiele innych spraw, które należałoby wyjaśnić z panem Kurskim – puentuje Ćwiklak.
Podobnego zdania jest Marcin Kierwiński z PO: – Uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, aby Kurski wrócił i myślę, że będzie musiał tutaj wrócić, bo jak rozpoczną się rozliczenia w TVP, to będzie musiał się zmierzyć z organami państwa, które będą pytały o to, co wyprawiał – zauważył Kierwiński w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.