Agent Tomek w „GW” mówi o współpracy CBA z prorządowymi dziennikarzami

Są nazwiska

"Ci dziennikarze po prostu byli im usłużni, to często byli ich znajomi, razem pili alkohol, bywali na imprezach, wyjeżdżali na wspólne wakacje" – opisuje Kaczmarek

Tomasz Kaczmarek, czyli Agent Tomek, ujawnia mechanizmy przekazywania prawicowym dziennikarzom materiałów z Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Twierdzi, że politykom PiS dziennikarze ci byli potrzebni do „osiągania własnych celów politycznych”. I sypie nazwiskami gwiazd prorządowych mediów.

W opublikowanym w poniedziałek w „Gazecie Wyborczej” materiale zatytułowanym „Agent Tomek w prokuraturze sypie Kamińskiego i Wąsika oraz propisowskich dziennikarzy” Wojciech Czuchnowski przepytuje Kaczmarka o sposoby działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Kaczmarek bowiem zamierza dostać status świadka koronnego i opowiedzieć prokuraturze, co działo się w tej jednostce w czasach, gdy był jej istotnym pracownikiem.

Agent Tomek: „Celem był TVN”

„Oni traktowali te media jako narzędzie do osiągania własnych politycznych celów, a publikacje jako część operacji. Ci dziennikarze po prostu byli im usłużni, to często byli ich znajomi, razem pili alkohol, bywali na imprezach, wyjeżdżali na wspólne wakacje. Także dziennikarze korzystali na takiej współpracy, bowiem uzyskiwali dostęp do tajnych informacji, na bazie których budowali własne kariery” – opisuje Kaczmarek w rozmowie z Czuchnowskim

Dalej relacjonuje szczegółowo. Na przykład: „Na Polach Mokotowskich, przed restauracją »Zielona Gęś«. Pojechaliśmy na parking i nawet nie wchodziliśmy do środka. Ernest Bejda przekazał w mojej obecności Cezaremu Gmyzowi trzy teczki skopiowanych materiałów operacyjnych”.

Lub też: „Przejąłem kontakty z nim, ale też z przedstawicielami »Gazety Polskiej«: Tomaszem Sakiewiczem, Dorotą Kanią, Anitą Gargas, Katarzyną Hejke, Maciejem Maroszem, Samuelem Pereirą. Na polecenie Kamińskiego i Wąsika wielokrotnie dostarczałem materiały z podsłuchów, chociażby ze sprawy willi Kwaśniewskich”.

Agent Tomek opisuje metody, ale też cele, jakie przyświecały szefom CBA. I tu znów pojawia się wątek dziennikarski. Przy okazji jednej z głośnych ówcześnie spraw przypomina, że: „Celem był TVN i środowisko tej telewizji. Chodziło m.in. o Edwarda Miszczaka oraz Monikę Olejnik. Przecież ja przesiadywałem godzinami w restauracji w Krakowie, o której mówiono mi, że jej właścicielem jest Edward Miszczak. Tam poznałem właśnie towarzystwo pani Marczuk, panią Rusin, pana Piróga. Miałem ich rozpracowywać tylko dlatego, że byli związani z TVN. Chodziło o to, by zebrać na nich haki, oczernić, zniszczyć i pokazać, jaki TVN jest zły. Tego ode mnie oczekiwano. Te oczekiwania stawiano również w stosunku do środowiska »Gazety Wyborczej«”.